Część II "Kiedy wróciła"

38 1 0
                                    

Objęła Carol w pasie, jakby chciała pokazać łączącą je zażyłość, a Carol odwzajemniła gest. Wszystko po to by nie upaść w drodze do domu.

"Dom". Jak pięknie to brzmiało. Przyzwyczaiła się do posiadania domu. Do posiadania rodziny. Ośmieliła się sądzić, że dostała je na zawsze, co sprawiło, że bolesność straty wydała się jeszcze większa. Ale teraz tu jest. W domu. I za chwilę znowu zobaczy ludzi, którzy byli jej rodziną.

"Są" - poprawiła samą siebie. A przynajmniej miała taką nadzieję.

Klapa zaczęła się opuszczać z cichym sykiem. Natasha i Carol natychmiast zobaczyły członków Avengers czekających w pogotowiu. Tony'ego i Rhody'ego - obu w zbrojach, Clinta, kilka metrów od samochodu - musiał dopiero przyjechać, Wandę i Visiona - oboje unosili się w powietrzu kilka metrów nad pozostałymi i Steve'a - z tarczą w dłoni.

"Żołnierz gotowy do walki od początku do końca" - pomyślała Natasha. Ostatnie lata sprawiły, że to zdanie było pełne ironii.

Razem z Carol zeszła ze statku.

Wtedy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Clint zaczął biec w kierunku statku, Tony zdjął maskę i Steve upuścił tarczę.

Każdy z nas zachowuje się inaczej pod wpływem szoku.

- Dawno się nie widzieliśmy - powiedziała, jak gdyby nigdy nic, Natasha.

Clint już prawie jej dosięgnął, gdy Carol złapała go za koszulę i uniosła, jak gdyby nic nie ważył.

Natasha delikatnie się zachwiała, jednak pozostała na nogach.

- Kim jesteś? - zapytała Danvers. Jej głos tchnął wrogością.

- W porządku, Carol. To Clint - głos Natashy był pewny. Znacznie pewniejszy niż jej nogi. Z całych sił starała się nie przewrócić.

- Clint Barton? - Carol patrzyła na niego podejrzliwie.

- Jedyny jaki jest - stwierdził Clint. - Czy teraz mogę zobaczyć przyjaciółkę?

Nie próbował uwolnić się z tytanowego uścisku Carol. Tylko raz miał do czynienia z siłą, która od niej emanowała - u Thora. To nie była siła z którą mógł się mierzyć.

W końcu, po kolejnych sekundach bezruchu, Carol rozluźniła chwyt i Clint wdzięcznie wylądował na trawie. Natychmiast pokonał przestrzeń, która wciąż dzieliła go od Natashy. Wpatrywał się w nią, jakby nie mógł uwierzyć w to co widzi, jednak zbyt bał się dotknąć, by nie zniszczyć mirażu.

- Żyjesz - powiedział w końcu.

Natasha się uśmiechnęła.

- Ciebie też miło widzieć.

- Ty jesteś w porządku - stwierdziła Carol. Wciąż unosiła się w powietrzu i rzucała złoty blask. Chciała wszystkim zakomunikować kto tu jest najsilniejszy. - Co z resztą z was?

Tony wzniósł się w powietrze i podleciał bliżej Carol. Dzielił ich metr. Nie okazywał strachu.

- Myślę, że to my powinniśmy zadawać pytania - stwierdził lekko.

Kilka metrów za nimi, Clint wciąż wpatrywał się w Natashę z niedowierzaniem.

- Jak to możliwe?

- Znasz mnie. Zawsze się uratuję. Po za tym - Natasha spojrzała na Carol - miałam pomocników.

- Och! - zawołał Tony - i ona jest jednym z nich?

- Nie widać? - Natasha westchnęła. - Wszyscy na ziemię - nikt się nie ruszył - Carol, to Tony.

- Stark? - upewniła się Danvers.

Betrayal || RomanogersWhere stories live. Discover now