Dzień 7

31 4 3
                                    

Gdy uruchomił się system alarmowy, Tony pracował w najlepsze w warsztacie. Kilka minut wcześniej sprawdził co u Natashy - nic się nie zmieniło, Carol ciągle siedziała w fotelu obok niej, a Bruce rzadko odrywał wzrok od ekranów przedstawiających jej funkcje życiowe.  Tony nie do końca rozumiał czemu ma to służyć - Bruce może i miał siedem doktoratów, ale żaden nie dotyczył medycyny. 

Steve kręcił się w pobliżu - nie ryzykował wchodzenia do środka i kolejnego starcia z Carol (od jakiegoś czasu Tony nie traktował ich kłótni poważnie - dotyczyły czegokolwiek, Danvers nie mogła się powstrzymać od przelewania wszystkich negatywnych emocji na Rogersa, a ten, choć próbował się bronić, dobrze rozumiał prawdziwy powód wszelkich sprzeczek, toteż cierpliwie je znosił). Tony nie mógł się doczekać kiedy Steve wybuchnie, dlatego dolewał oliwy do ognia kiedy tylko miał okazję. Poza Carol na wielką obrończynię Natashy denerwowała go bardziej niż pozostałych. Doskonale wiedział, że Romanoff jest w stanie o siebie zadbać. Nawet jeśli chwilowo jest jej trudniej.

Stanowczo wyrzucał z głowy wszystkie głębsze myśli na ten temat. Poczucie winy zajmowało go przez pierwsze dwie noce po powrocie Natashy. Nie zamierzał znów dać się wepchnąć do tej dziury. Zwłaszcza, że przez ostatnie trzy lata jego sumienie go nie oszczędzało.

Właśnie wtedy zadzwonił alarm.

- Sir, w głównym holu znajduje się intruz - spokojny głos FRIDAY był głośniejszy niż alarm.

- Pokaż obraz - mruknął, jednocześnie rozcapierzając palce obu dłoni. Usłyszał szczęk, a następnie poczuł znajomy metal przylegający do jego ciała.

Obraz z kamer przedstawiał barczystego mężczyznę średniego wzrostu przemierzającego hol szybkim biegiem. 

- Zamknij kwaterę.

Tony wyleciał z warsztatu.


- FRIDAY, co się dzieje? - spytał Steve.

Gdy tylko rozległ się alarm ugiął nogi i uniósł ręce - jak gdyby napastnik stał naprzeciwko niego.

- Nieznany osobnik w holu.

Steve zerknął na drzwi, prowadzące do tymczasowego pokoju Natashy. Z Bruce'm i Carol będzie bezpieczna. Z resztą nie da nikomu szansy znaleźć się tak blisko niej. 

Biegiem ruszył w kierunku schodów pożarowych.

- Gdzie jest teraz?


Spotkali się dwa piętra niżej.  Nieznany brunet stał naprzeciw Tony'ego w stroju Iron Mana. W drzwiach za nim stał Vision i Wanda. 

- Pytam po raz ostatni - mówił właśnie Stark - kim jesteś? 

- Gdzie jest Natasha? - brunet mówił z trudem. Jakby nie robił tego z własnej woli. 

Steve zerknął na Wandę. Jej oczy błyszczały, a lewa ręka była uniesiona.

- Nie tak działa komunikacja - Tony zdjął maskę. - Miło, że wpadłeś kapitanie.

- Co się dzieje, Tony? - spytał Steve.

- Mamy gościa, nie widać? Nie jest specjalnie rozmowny.

- Zawsze mogę go zmusić - powiedziała Wanda i jej palce drgnęły.

Twarz mężczyzny wykrzywiła się w bólu.

Vision położył dłoń na ramieniu Wandy.

- Nie tędy droga - rzucił wymowne spojrzenie Steve'owi i Tony'emu po czym ruszył w kierunku nieznajomego. - Przemoc nie rozwiązuje wszystkich problemów. Wdarłeś się do naszego domu, z nieznanych nam powodów. Chcemy tylko zrozumieć co tobą kieruje. Pokojowo, jeśli to możliwe.

Skinął głową i Wanda opuściła dłonie, a jej oczy powróciły do naturalnego koloru.

- Gdzie... jest... Natasha? - wysapał nieznajomy.

- Tak, myślę, że to by było na tyle - stwierdził lekko Tony i wycelował dłoń w nieznajomego. Mały pocisk uderzył w jego klatkę piersiową i mężczyzna upadł na podłogę nieprzytomny.

- Czy to naprawdę było konieczne? - Vision odwrócił się do Tony'ego.

- Od kiedy to lubimy być napadani, co? Umieszczę go w celi. Zobaczymy kiedy będzie bardziej rozmowny.


Bruce i Carol usłyszeli alarm. Po prostu postanowili na niego nie reagować. 

Gdy FRIDAY obwieściła atak oboje zerwali się z krzeseł.

- Hulk w budynku zazwyczaj nie oznacza niczego dobrego - stwierdził Bruce po chwili.

- Po za tym jeśli Natasha się obudzi możemy cię potrzebować - uzupełniła Carol.

- Reszta da sobie radę.

- A jeśli nie obronię Natashę.

Na tym skończyła się rozmowa. Usiedli z powrotem i czekali aż alarm ucichnie. 

Napięcie trwało piętnaście minut. Wiedzieli o tym, ponieważ ich wzrok przemieszczał się między trzema punktami - Natashą, drzwiami i zegarem. Wtedy do sali wpadła Wanda.

- Mamy więźnia - oznajmiła ze zdenerwowaniem zanim którekolwiek zdążyło zapytać co się stało. - Pytał o Natashę. Tony zamknął go w celi. Chce rozmawiać, z tobą Carol.

W trakcie rozemocjonowanej wypowiedzi Wandy, Carol uderzyła ręką w czoło po czym wstała z ciężkim westchnieniem.

- Facet mojego wzrostu? Ciemne włosy, piwne oczy? 

- Skąd wiesz? - spytała Wanda.

- Natasha zabije Tony'ego, gdy się dowie co z nim zrobił - powiedziała tylko Carol, ruszając do drzwi. - Bruce, pilnuj jej! - rzuciła na odchodne. 

Wanda wybiegła za nią.

- Przecież Nat nigdzie nie ucieknie - mruknął do siebie i z powrotem wlepił wzrok w monitor pokazujący jej funkcje życiowe.


- Tony, debilu, co zrobiłeś?! - warknęła Carol wchodząc do przestronnego pomieszczenia. Przez jego środek biegła przezroczysta ściana. 

Po jednej stronie, na łóżku, siedział włamywacz. Po drugiej znajdowali się Steve, Tony i Vision.

- Mówiłem ci, że to zły pomysł - stwierdził ten ostatni. On i Tony stali blisko ściany i wpatrywali się w nieznajomego. Steve opierał się o ścianę kilka metrów dalej.

- Teraz się pojawiasz? Nie kiedy pojawił się intruz? - zawołał Tony w kierunku Carol. - W ogóle nie podoba mi się twój ton. Żadnego "dzięki, Tony, uratowałeś wszystkim tyłki" albo "brawo, złapałeś tego faceta".

- Brawo, Tony - sarknęła Carol stając między Tony' a przezroczystą ścianą. - Złapałeś tego faceta.

Na "tego" położyła nacisk.

- Czemu mam wrażenie, że znasz tego gościa? - spytał zbity z pantałyku, Tony.

- Wszystko z nią w porządku?! - zawołał mężczyzna po drugiej stronie.

- Tak -stwierdziła Carol po czym wróciła do Tony'ego. - Bo go znam. Poznaj proszę Dicka Graysona, najbliższego sercu Natashy mężczyznę.

- Co? - wyrwało się Steve'owi.

- To Natasha ma serce? - stwierdził Tony uśmiechając się pod nosem.

- Mówiłem wam, że to nie jest rozwiązanie - mruknął Vision, a Wanda przeklęła pod nosem.

- No to teraz macie przechlapane! - zawołał wesoło Grayson.


Betrayal || RomanogersWhere stories live. Discover now