1.5K 94 10
                                        

Przecież to jest kuźwa niemożliwe.
Przecież Jungguk, nie zadawał się z tym towarzystwem. Przecież Hobi nie mówił mi nic, że go zaprasza. Więc co do cholery on tu robił?
-Cześć, księżniczko. - jego głos zabrzmiał tak wesoło. Tak jakby nic się nie stało.
Poczułem ukłucie w sercu. Dla niego pewnie rzeczywiście nic się nie stało. W końcu był szkolnym przystojniakiem. Z pewnością już zdarzało mu się coś takiego przeżyć. Poczułem rosnące obrzydzenie do siebie.
Taehyung zachowałeś się jak tania dziwka.
A teraz ten jebany Jeon stał przede mną, jakby nigdy nic ubrany w skórzaną kurtkę, podkoszulkę i szare jeansy, a i tak wyglądał jak prawdziwe ucieleśnienie Boga seksu. Ja z kimś takim spałem?
Poczułem, że moje serce zaczyna bić z wielką częstotliwością. To przecież było takie nierealne.
-Co ty tu robisz?
Przeczesał włosy palcami i spojrzał na mnie, tak... otwarcie. Tak jak patrzył na mnie na dachu. 
-Liczyłem, że cię spotkam.
Kurwa Tae oddychaj. Oddychaj. To nic nie znaczy. To nic nie...
-Chciałem z tobą porozmawiać. O tym co się stało. - jego policzki zrobiły się bardziej rumiane, a spojrzenie niepewne.
Czułem się rozdarty. Z jednej strony moim największym marzeniem było, odkładanie tej rozmowy w nieskończoność. Z drugiej jednak wiedziałem, że jest to najgorsze z możliwych rozwiązań. Nie mogłem przecież wiecznie unikać chłopaka, wymawiać się z naszej wspólnej kary czy szerokim łukiem omijać szkolne poddasze oraz okolice pokoju dyrektora. To nie było normalne i dojrzałe zachowanie, na które liczyłem ze swojej strony. Musiałem się ogarnąć i z nim porozmawiać. Tylko jak można o czymś takim rozmawiać na imprezie w zatłoczonej piwnicy swojego kumpla?
-Dobrze porozmawiajmy. - przez chwilę twarz Kooka rozjaśniła się nadzieją. - Ale nie tutaj. Poczekaj chwilę.
Zostawiłem czarnowłosego samego sobie, próbując nieudolnie przedostać się do Junga. Dość mocno utrudniali, mi to otaczający mnie mocno pijani ludzie, do których moje prośby o usunięcie się z drogi nie docierały.
-Klucze od mieszkania. - zażądałem, gdy wreszcie stanąłem przed rudzielcem.
-Po co ci? - zapytał zdziwiony, nalewając alkohol jednemu z gości.
-Po gówno. - warknąłem zdenerwowany. - Idę po więcej przekąsek.
Hobi pokiwał powoli głową, widocznie zdziwiony moim zachowaniem. Wręczył mi w milczeniu klucze z breloczkiem konika i serduszka. Uniosłem pytająco brew.
-To od kuzynki. - odpowiedział wzruszając ramionami.
Kiwnąłem głową i ruszyłem z powrotem wypatrując Guka. Czekał, tam gdzie go zostawiłem, emanujący tym swoim wszechobecny luzem. Wszystkie dziewczyny będące w promilu dwóch metrów wpatrywały się w niego z głodem. Poczułem gotującą się we mnie zazdrość. Miałem ochotę pójść zaznaczyć do kogo chłopak należy i uśmiechnąć się do nich z cyklu: ,,on, jest tylko mój kurwy''. Taehyung ogarnij fiuta, przecież nawet nie wiesz kim dla siebie jesteście.
- Chodź.-rzuciłem tylko oschle w jego stronę i pociągnąłem go za sobą w stronę drzwi od piwnicy.
Wyszliśmy na zewnątrz, a moje uszy doznały prawdziwej ulgi uwalniają się od dudniącej w piwniczce muzyki. Drogę do mieszkania Junga przeżyliśmy w krępującej ciszy.
-To co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałem opierając się o kuchenny blat w kuchni przyjaciela.
-Taehyung... Ja wiem, że to było niespodziewane i kompletnie pokręcone, ale... - westchnął, nie wiedząc co powiedzieć dalej.
Minuty upływały, a ja czułem cholerne zimno rozlewające się po mojej klatce piersiowej. Zagryzłem wargi. Bądź twardy Taehyung. Nie pokazuj że ci zależy.
-Coś jeszcze? Wierz mi, wiem, że to było pokręcone. - uśmiechnąłem się chłodno.
Widziałem jak Kook szuka czegoś w moich oczach. Jakiegoś znaku. Emocji. Nie znalazł ich jednak. Wbił swój wzrok w okno znajdujące się za mną, zaciskając szczękę.
-Nie. Już nic. - powiedział i wyszedł szybko z mieszkania. Na odchodne trzasnął głośno drzwiami.
Patrzyłem z rozżaleniem na zamknięte po wyjściu Kooka drzwi. Znowu zostałem sam. Kopnąłem w kuchenną szafkę, smutny i wkurwiony na samego siebie. Znowu to zrobiłem. Znowu zbyt bardzo bałem się zranienia by dopuścić kogoś do siebie.  Z mojej krtani wydostał się zduszony szloch. A najgorsze w tym wszystkim było to, że zraniłem niewinnego Jungkooka. Boże. Tak bardzo go zawiodłem. Tak strasznie potraktowałem. CO JEST ZE MNĄ NIE TAK?
-Tak będzie lepiej. - powiedziałem do siebie osuwając się w dół po drewnianych drzwiczkach szafek. - Może w ten sposób nie zranię go jeszcze bardziej.
Łzy płynęły mi po policzkach.
Tak będzie lepiej. Tak będzie lepiej. Tak. Będzie. Lepiej.
-Taehyung? - usłyszałem głos niedaleko siebie.
-Jimin?
Wspomniany chłopak podszedł powoli w moją stronę. Mój Jimin. Zawsze tak się o mnie troszczył... Park przycupnął delikatnie na podłodze obok mnie.
-Jeon?
-Jeon.
Twarz chłopaka stężała.
-Co on Ci zrobił? - mała dłoń mojego przyjaciela opadła na mój bark.
Drobne gesty. Tak właśnie wyglądało wsparcie Jimina. Miałem je tak właściwie zawsze i bardzo dobrze wiedziałem, że pomimo moich starań - ja takim wsparciem dla niego być nie potrafię. Różowowłosy był cholernym altruistą: świetnie odczytywał ludzkie emocje, potrafił poprawiać humor zwykłym słowem czy uczynkiem, a do tego dla innych był w stanie zrobić wszystko. Zawsze też chciał by wszystkim na około było dobrze, dlatego niestety zdarzało mu się zostać wykorzystanym lub zranionym. Gdy Park był młodszy nie raz zmuszony byłem interweniować by uchronić Jimina przed jego nadmierną dobrocią i pewną naiwnością. Bardzo podziwiałem chłopaka za to jego wewnętrzne dobro - nikt bowiem nie był w stanie go zgasić.
-Nic. To ja zawaliłem. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Czułem się winny, bo wiedziałem, że zraniłem Jungkooka. Co gorsza bardzo mocno.
Park pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Zrobię nam coś do picia. - wstał wzrokiem poszukując czajnika. - Gdzie Hoseok trzyma  herbaty?
-W szafce narożnej.-odparłem z racji mojej dobrej orientacji w mieszkaniu Junga. Byłem tu w końcu nie pierwszy raz.
Wstałem z zimnych płytek, których chłód przeszedł już na całe dolne partie mojego ciała. Otrzepałem się i skrzyżowałem, swoje spojrzenie z tym Parka.
-Nie pozwoliłem mu się zbliżyć.
-Tak jak masz w zwyczaju.
Wpatrywałem się w ciepłe tęczówki przyjaciela. Koiły mój ból. Słuchały mnie. Poświęcały uwagę. Dzięki temu, że były na mnie skierowane czułem się ważny i... kochany. Tak po prostu. Bezwarunkowo. Tak jak matka kocha swoje dziecko. Poczułem ogarniającą mnie masę uczuć. Byłem wdzięczny za takiego przyjaciela. Za Jimina. I bardzo żałowałem każdemu, kto nie posiadał kogoś takiego przy sobie. Samotność, poprzez całkowity brak otaczających nas ludzi lub poprzez otaczający nas brak ludzi dla których jesteśmy ważni jest najgorszą chorobą człowieka.
Usiedliśmy na kanapie z kubkami pełnymi herbaty, a ja opowiedziałem mu wszystko. Od początku. Było mi głupio, że nie powiedziałem mu o incydencie w szkole, ale... ogromnie się tego wstydziłem i chyba po prostu nie chciałem do tego wracać. Po rozmowie z Jinem chciałem porozmawiać z Kookiem, ale albo nie było go w szkole albo o zgrozo spotykałem go w otoczeniu jego kumpli lub co gorsza-jakiś szkolnych laluń.
-Taehyung. -w głosie różowowłosego nigdy nie usłyszałem potępienia i teraz również nie odnalazłem go w nim ani grama. - Musisz to wszystko sobie poukładać. Dowiedzieć się co czujesz do Jeona i czego po nim oczekujesz. Następnie z nim porozmawiaj. Jeśli coś do niego czujesz - pokaż, że ci zależy. Jeśli potrzebujesz czasu to go sobie daj. Nie rób niczego z przymusu.
Pokiwałem głową analizując słowa przyjaciela. Czy kochałem Jungguka? Czy chciałem się z nim umawiać? Całować? Powtórzyć przygodę z biurka dyrektorki? A co z moją orientacją? Czyżbym lubił nie tylko dziewczyny? Czy to oznacza, że nie jestem hetero? I najważniejsze: czy całym powodem tych trudnych rozważań naprawdę jest Jeon Jungkook?
***
Zmiana perspektywy - Jimina

Psychologist/yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz