Gdzie Park Jimin poznaje intrygującego szkolnego psychologa Min Yoongiego, a jego przyjaciel Taehyung zakochuje się w nie właściwej osobie przez co wpada w spore tarapaty.
Nadszedł poniedziałek. Niby ten feralny dzień ciągle następuję co równiutki tydzień i teoretycznie można było się przyzwyczaić, jednak... pomimo wszystko i tak zawsze stanowi dla wszystkich prawdziwą mordęgę. Przez cały weekend zastanawiałem się co powinienem zrobić w związku z Yoongim. Po piątkowej sprawie z Yeri podjąłem próbę znalezienia psychologa. Niestety nie udało mi się go jednak spotkać. I może to głupie, ale miałem przez to spieprzone całe popołudnie. Bo choć było mi bardzo wstyd się do tego przyznać i wiedziałem, że moje uczucia były bardzo nie na miejscu, to gdy usłyszałem od dziewczyny wiadomość o powrocie mężczyzny miałem ochotę szczerzyć się jak głupi. Dlatego po niemożliwości choćby zobaczenia go przeżyłem swojego rodzaju załamanie. Dzisiaj znowu była okazja by go spotkać, a świrowałem przez to praktycznie od wczorajszego popołudnia. Bo jaki tak właściwie miałem pretekst by go spotkać? Odpowiedź - żaden sensowny. Relacja uczeń - pedagog na zawsze pozostanie w jakimś stopniu relacją uczeń - pedagog, o czym niestety musiałem pamiętać, pomimo luźnych i bliskich stosunków z Minem. Pewne granice nigdy nie zostaną przekroczone. -Latasz po tej szkole jak z uwierającym kijem w dupie. Odwróciłem się w stronę tak bardzo dobrze znanej mi osoby. -Zawsze musisz wtykać nos w moje sprawy? Taehyung pokiwał głową z rozbawieniem. -Od czego są przyjaciele? - podszedł do mnie szczerząc się. -Na pewno nie od tego. - prychnąłem. - A kij w dupie to tu masz co najwyżej ty. Widziałem jak Kim zamierza rzucić kolejną ciętą ripostą, gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na jakimś obiekcie znajdującym się nad moim ramieniem. Czerwonowłosy bawiąc się włosami szybko odwrócił wzrok w inną stronę. Zerknąłem delikatnie by sprawdzić co wywołało taką, a nie inną reakcję u mojego przyjaciela. A racja - Jungkook. -Dalej unikacie się jak ognia? Mój przyjaciel skierował swój wzrok na mnie i pokiwał głową. Westchnąłem. -Ale wiesz, że to do niczego nie prowadzi? Chłopak zagryzł wargę na wskutek tego niewygodnego dla niego tematu. -Może tak będzie lepiej. - wzruszył jedynie ramionami, a następnie wyminął mnie ruszając korytarzem w stronę naszej klasy. Ze smutkiem popatrzyłem na jego chudą sylwetkę znikającą za najbliższym zakrętem. Tae był osobą, z którą wejście w bliższe relacje było cholernie pracochłonne. Na co dzień był zawsze dla wszystkich bardzo miłym, pomocnym i charyzmatycznym chłopakiem. Jednak to były pozory. Pozory dla kolegów, ewentualnie znajomych. Gdy ktoś chciał poznać Kima bliżej... było to niemożliwie trudne. Taehyung odcina się od problemów oraz niestety tych, którzy chcą się do niego zbliżyć. Buduje mur wokół własnej osoby, który pokonać można tylko za jego zgodą - a on takowej zwykle nie udzielał. Przeczesałem palcami opadające mi na oczy kosmyki. Tae po prostu bał się braku zrozumienia.
Ruszyłem w kierunku ostatnich korytarzy prawego skrzydła. Ta część szkoły zawsze była zaskakująco cicha i spokojna, dlatego też szybko stała się moim ulubionym miejscem do zbierania myśli. Usiadłem na pobliskiej ławce. Przyłożyłem tył mojej głowy do chłodnej szarej ściany znajdującej się za mną. Po chwili uczucia wszechogarniającego chłodu zakosztowały również moje łopatki oraz barki. Zamknąłem oczy. Moje wargi opuściło ciche westchnienie. Byłem zmęczony problemami. Moimi oraz poniekąd moich przyjaciół, bo ich zmartwienia ciągle chodziły mi po głowie z racji tego, że liczyło się dla mnie ich dobro. Bardzo chciałem im wszystkim pomóc, wiedziałem jednak, że w wielu przypadkach jestem zwyczajnie bezsilny. Czułem się bezużyteczny i to chyba dobijało mnie w tym wszystkim najbardziej, jeśli oczywiście... nie braliśmy pod uwagę Yoongiego. Polubiłem jego towarzystwo i cholernie brakowało mi czasu spędzanego razem: jego rad, błyskotliwości, świdrującego spojrzenia, zadziornego i zarazem szczerego uśmiechu, sposobu w jaki wymawiał moje imię...
Tęskniłem za nim i zarazem bałem się, że gdy wróci nic już nie będzie takie same. Nie widzieliśmy się przecież przez ponad półtora miesiąca.
-Jimin?
Ten głęboki głos, delikatny dotyk w okolicach obojczyka... Gwałtownie otworzyłem oczy.
Yoongi górował nade mną z posturą nachyloną w moją stronę. Wyglądał na potwornie zmęczonego. Jak gdyby od środka wyżerała go jakaś choroba - pasożyt wysysający z niego życie. Cera Yoongiego przybrała szaro-ziemisty odcień, kości policzkowe wyglądały jakby miały zaraz przebić napiętą skórę. Najbardziej zmartwiły mnie jednak jego oczy. Posiadał on bowiem w swoim spojrzeniu oprócz troski wymierzonej we mnie, pustkę. Wielką pustkę, przez którą cały Min zdawał mi się być kimś obcym, odległym, pogrążonym we własnych myślach.
Psycholog opadł na ławkę obok mnie.
-Miło, że jesteś z powrotem Yoongi.-odparłem po chwili zawstydzony tym, że gapiąc się na Mina zapomniałem choćby się przywitać.
-Też się cieszę.- posłał mi krzywy uśmiech już bez ,,tego czegoś'' przez towarzyszące mu spojrzenie. -Coś nie tak Jimin?
Nasze spojrzenia się spotkały. Przełknąłem ślinę, największą siłą woli nie odwracając wzroku. Nie mogłem tego zrobić, chcąc się czegoś dowiedzieć.
-Nie, wszystko jest w porządku. Po prostu chodzę dzisiaj dość niewyspany.-posłałem mu wymuszony uśmiech, który odwzajemnił.-A pan jak się czuję? Wygląda pan naprawdę okropnie.
Min parsknął śmiechem.
-Dzięki Jimin, dobrze wiedzieć.-zaczesał opadającą mu na oczy grzywkę, nadal uśmiechając się rozbawiony w moją stronę.
Zamrugałem dostrzegając sens własnych słów.
-Nie to miałem na myśli!-zacząłem czerwieniąc się z zakłopotania.
-Wiem, wiem.-rozbawienie nie schodziło z jego twarzy. -I proszę Cię nie mów do mnie ,,pan'', bo naprawdę czuję się wtedy staro. Odnosząc się jednak do twojego stwierdzenia - rzeczywiście mam za sobą dość nieprzyjemny okres i pewnie dlatego nie dostrzegasz tego jaki jestem cholernie atrakcyjny.
Moja twarz zdecydowanie nie mogła już stać się bardziej czerwona. Jak on mógł mówić w taki sposób? Tym tonem? Tak spokojnie? Do tego jeszcze ten jego jebany zapach - jego perfumy doprawdy były w stanie odwieść mnie od zdrowych zmysłów.
-Kiedy mogę znowu przyjść odrabiać swoją karę?-zapytałem, gdy już trochę się uspokoiłem. Przydałyby się w końcu jakieś konkrety.
-W sumie jak dla mnie możesz przyjść nawet i dzisiaj.-skinąłem głową na potwierdzenie, a psycholog wstał z uśmiechem zamierzając odejść.-Skoro tak to do zobaczenia Jiminnie.-Min nachylił się w moją stronę-pociągający zapach jeszcze intensywniej uderzył w moje nozdrza, a ja wciągnąłem mocnej powietrze. Roztrzepał moje odbarwiające się różowe pukle, by następnie odejść w swoją stronę wraz z rozbrzmiewającym wszędzie, hałaśliwym szkolnym dzwonkiem.
*** (Możecie zacząć bić)
Witajcie drodzy czytelnicy! Wiem, że mój plan z rozdziałem co weekend na dłuższą metę nie okazał się niczym więcej jak niewypałem. Ale wierzcie mi - naprawdę starałam się zachować systematyczność! Zaczęły się jednak ferie: mój organizm zrobił strajk przeciwko życiu, naskoczyły na mnie dawno odkładane kłopoty osobiste, a ja sama straciłam zapał do czegokolwiek (łącznie z pisaniem niestety :'( ). Dlatego teraz tłumaczę się przed Wami jako skruszona autorka, która sama jest bardzo niezadowolona z ostatnich wydarzeń, na które niestety nie do końca miała wpływ.
Przepraszam Was bardzo.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.