Rozdział ②: Pierwsza misja

1.1K 94 29
                                    

Jak na złość Sanemiemu, ich pierwsza, wspólna misja przypadła względnie dość szybko, albowiem już następnego ranka. Uchylone okno pozwoliło wlecieć krukowi Kasugai do pokoju i o bezbożnej godzinie (jaką była piąta rano) obudził Shinazugawę.

─ Misja! Misja! Sanemi Shinazugawa oraz Yurine Maekawa mają udać się na północny zachód! Północny zachód! ─ Kruk zatrzepotał skrzydłami, z których wydostało się kilka piór o barwie ciemniejszej niż nocne niebo. Unosił się nad Filarem, a gdy ten nawet nie drgnęł, ptak najzwyczajniej w świecie zaczął drapać go szponami. ─ Dalej, dalej! Nie ma czasu!

─ Zamknij mordę! ─ Jęknął niezadowolony Sanemi, uderzając delikatnie ptaka tak, by go nie poturbować, ale żeby się odpieprzył i dał mu pospać. Gdy ptak jednak nie odpuścił i zaczął drapać go zdecydowanie natarczywiej, Shinazugawa prędko zrzucił z siebie posłanie, po czym wręcz wybiegł z pokoju. Wszystko, byle by uniknąć irytującego, skrzeczącego głosu kruka.

Yurine zastał już siedzącą w kuchni. Z typowym dla siebie uśmiechem zajadała się jajecznicą. Podkarmiała też bielutkiego niczym śnieg ptaka, który siedział na stole. Sanemi, przechodząc obok stołu, wręcz nie mógł się powstrzymać od deliktnego pogładzenia główki ptaka palcem wskazującym. Na jego usta wpełzł niewielki, uroczy uśmiech, gdy ptak zaczął się łasić do jego dłoni. Yurine nie mogła się nadziwić, jak miły i delikatny względem zwierząt jest Shinazugawa, który z kolei dla ludzi był ostry i cięty.

─ O której wyruszamy? ─ Zagadnęła Yurine, hardo spoglądając na swojego nowego mentora.

─ Jak najszybciej. ─ Odparł zdawkowo Filar nieco zbyt ostrym tonem, wnioskując po tym, jak jej oczy się zwężyły, a kącik ust drgnął w geście urazy. Zerknął do lodówki, a gdy nic tam nie znalazł, postanowił zaryzykować zatruciem i zjeść przygotowaną przez nastolatkę jajecznicę. Naprawdę, nie spodziewał się, że Yurine będzie tak dobrze gotować! Sądził, że jest ona raczej typem księżniczki, która nie ima się pracy domowych.

***

Godzinę później byli już w drodze. Shinazugawa specjalnie narzucił szybkie tempo biegu z nadzieją, iż Yurine poprosi go o zwolnienie, co byłoby dla niego mentalnym zwycięstwem. Jednak tak się nie działo - wręcz przeciwnie, dziewczyna wyglądała wręcz jak gdyby była to dla niej zaledwie rozgrzewka! Niewielka warstwa potu perliła się na jej czole, a swoimi rozchylonymi, idealnie skrojonymi ustami nabierała co jakiś czas równomiernych oddechów. Perfekcyjnie panowała nad swoim oddechem, Sanemi czasem miał wrażenie, iż młodsza dziewczyna radzi sobie równie dobrze co on. Mimo, że nie chciał tego przyznawać nawet przed sobą, była o wiele lepiej wyszkolona, niż się spodziewał. Prawdę mówiąc, myślał, że plotki o rzekomej sile dziewczyny były tylko i wyłącznie gadaniną głupich, słabych ludzi, ale intuicja mówiła mu, że za niedługo przekona się o tym na własnej skórze.

Trzy godziny. Dokładnie tyle potrzeba było, by dotarli. Żadnych postojów, jedynie dwie pomniejsze przerwy na upicie kilku łyków wody i przysiadnięcie na wielkich kamieniach. Sanemi z niezadowoleniem zaczynał przyłapywać się na tym, że w sumie nie jest mu aż tak źle w tym duecie. Yurine naprawdę dobrze sobie radziła plus wyjątkowo milczała, co niezwykle mu odpowiadało. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że wytrzymałość nie jest jej jedyną zaletą.

─ Kurwa, ileż można szukać jakiegoś zawszonego demona? ─ Warknął niezadowolony Sanemi, gdy on i Yurine musieli prowadzić poszukiwania już kolejną godzinę. Dostali na miejsce w miarę szybko, ale demon nie chciał wyjść z swojej kryjówki, gdziekolwiek ona była. Wystukiwał palcami nerwowy rytm na rękojeści katany.

─ Sanemi, wiesz, że demon, którego szukamy, ma upodobanie do mężczyzn? Jest homo. ─ Yurine uśmiechnęła się złośliwie. ─ Może ubralibyśmy cię w jakiś erotyczny strój pokojówki i czerwone szpileczki? Jestem pewna, że nikt nie przegapiłby takiej przynęty jak ty, głównie ze względu na twoją... Skromną urodę.

─ Co ty na to, żebym... ─ Wychrypiał nieprzyjemnie, spoglądając na blondynkę spode łba. Zerknął na gospodarstwo domowe, które mijali i w oczy rzuciła mu się pusta baryłka stojąca nieopodal. ─ Wrzucił cię do tej beczki i turlał nią tak długo, aż nie dostałabyś wstrząśnienia mózgu?

─ A w czym to by nam niby pomogło?

─ W niczym, ale byłoby fajnie. ─ Tym razem to Sanemi uśmiechnął się szyderczo, czując się poniekąd wygranym w tej konwersacji.

─ Najwidoczniej mamy różne definicje słowa "fajnie", Sanemi. ─ Yurine westchnęła dramatycznie, udając zawiedzioną.

─ Jakoś mnie to nie dziwi.

─ Tak właściwie, to jeszcze wczoraj nie wiedziałam, że twoje mięśnie twarzy w ogóle potrafią ułożyć się w coś takiego jak uśmiech, a tu proszę - dziś już drugi raz się uśmiechasz. ─ Yurine spoglądała na Sanemiego kątem oka, idąc z nim ramię w ramię. ─ Powienieneś robić to częściej.

─ Nie mów mi, jak mam żyć. Jesteś ostatnią osobą, której bym posłuchał.

─ Spójrz. Wystarczył jeden twój uśmiech, a demon sam się pojawia. Los się do ciebie uśmiecha, jak widać. ─ Zażartowała Yurine, wskazując palcem na podejrzaną sylwetkę wśród drzew. Nie trudno było wypatrzeć demona o karmelowej karnacji i brunatnych włosach wśród krajobrazu pokrytego nieskazitelnie białym śniegiem.

─ Bardzo zabawne. Aż mnie zmotywowałaś, żeby serio robić to częściej.

─ Naprawdę?

─ Nie.

─ Och.

Yurine nieszczególnie przejęła się wrogością ze strony Shinazugawy. Chwyciła za rękojeść katany, by w razie ataku móc szybciej zareagować i zerknęła na swojego towarzysza. Także był w pełnej gotowości bojowej.

─ To jak sobie życzysz, byśmy zakończyli jego życie? ─ Yurine uśmiechnęła się tak, jak gdyby mówiła o pogodzie, a nie o odbieraniu życia żywej istocie. Sanemiego nieszczególnie to zdziwiło - praktycznie każdy Zabójca Demonów stracił zdolność do współczucia tym zakłamanym stworzeniom.

─ Najlepiej by było, gdybyś stała z tyłu i się nie wychylała, a ja poszedłbym po jego głowę.

─ A nie chciałbyś, żebym się nieco wykazała? Wiesz, wtedy lepiej byś znał mój styl. ─ Sanemi jednocześnie chciał przyznać jej rację, jak i jej się sprzeciwić. Po prostu tak działała mu na nerwy, że miał ochotę kogoś zamordować, a jeśli nie mogła to być ona, to niech będzie to ktokolwiek inny. Po prostu chciał się wyładować. Ale z drugiej strony był ciekaw, jak wygląda jej katana, oddech oraz ona sama podczas walki. I to właśnie ciekawość zwyciężyła. Niezadowolony z własnych decyzji skinął głową z gorzkim wyrazem twarzy.

Yurine najzwyczajniej w świecie podeszła demona od frontu. Coś do niego powiedziała, co zapewne go sprowokowało, bo ruszył naprzód. Dziewczyna zgrabnym ruchem wyszarpnęła katanę z futerału, a Sanemi na jej widok niemal zakrztusił się śliną. Czemu, do jasnej cholery, ta pieprzona katana jest przezroczysta?! To ma dezorientować wroga?

─ Oddech Światła, forma trzecia... ─ Yurine z uśmiechem skrzyżowała katanę z ramieniem napierającego na nią przeciwnika, po czym odskoczyła kilka kroków do tyłu. ─ Powielenie.

I w taki oto sposób Yurine po prostu się sklonowała razy cztery, a Sanemi niemal doznał zawału. Dobry boże, wszystko, byle by nie musiał niańczyć czterech takich wyszczekanych kretynek! Reszta akcji poszła raczej dość sprawnie - demon był tak zaskoczony, że opuścił gardę, więc Yurine to wykorzystała i bez żadnych przeszkód podzieliła jego szyję na dwie części. Głowa bezwiednie opadła na ziemię od razu po ścięciu, z kolei ciało trzymało się twardo na nogach przez następne trzy sekundy, nim runęło w tył. Yurine z gracją schowała katanę do pochwy.

─ Dobrej nocy. ─ Yurine uśmiechnęła się szeroko, spoglądając z wyższością na ściętą, acz wciąż żywą głowę, która wylądowała przy jej stopach. Z rozbawieniem widocznym na twarzy wbiła swoją nogę w policzek diabelskiego pomiotu. Trzy dodatkowe blondynki rozpłynęły się w powietrzu, a Shinazugawa aż westchnął z ulgą.

─ Co to kurwa miało być? ─ Shinazugawa ze skrzywionym wyrazem spojrzał na dziewczynę. Yurine ścięła głowę demona, więc Filar od razu zaczął kierować ich w drogę powrotną.

─ Oddech Światła. Nauczył go mnie mój mistrz. To nowa technika oddechu, więc pewnie widzisz ją pierwszy raz. Chcesz wiedzieć, jak działa? ─ Yurine dźgnęła Sanemiego, który szedł prze nią palcem w ramię, po czym wyrównała z nim kroku.

─ Mhm. ─ Mruknął niechętnie. Nie chciał rozmawiać z nastolatką, ale chciał wiedzieć, jak owy oddech działa, co wywoływało w nim wewnętrzny konflikt. Ogólnie to cała postać blondynki wywoływała w nim wewnętrzny konflikt.

─ Załamuję światło w siatkówce przeciwnika i kontroluję jego soczewkę w zależności od tego, co chcę unikać. Moja katana ma mi to ułatwiać, dlatego też wygląda, jakby była zrobiona ze szkła. Więc podsumowując to tak, aby twój niewielki móżdżek zrozumiał, Oddech Światła to nic więcej jak tylko iluzje optyczne, przez co muszę polegać na sile tylko i wyłącznie swoich mięśni.

─ Coś ty powiedziała o moim mózgu? ─ Shinazugawa zacisnął szczękę.

─ Nic, nic, Nemi! Prowadź dalej!

✯✯✯

Oto drugi rozdział! Co prawda, jest równe pół godziny przed północą, ale wciąż jest sobota, co oznacza, iż pojawia się punktualnie, haaha! Co sądzicie? Nie wyszedł sztywno?

Buziaki,
Wasza 00 💋

❝SAVIOR❞ [Sanemi Shinazugawa x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz