─ Sanemi, jak się miewasz? Nadal bolą cię plecy? ─ Oyakata uśmiechnął się, upijając łyk zielonej herbaty z kubka, który do tej pory spoczywał na stoliku.
─ Już zdecydowanie lepiej. Dziękuję za twoją troskę, Oyakata-sama. ─ Dwudziestolatek w końcu wyszedł z progu, a wszedł do pokoju. Przyklęknął naprzeciw przywódcy, tuż obok swojej nowej tsuguko. Zerknął na nią kątem oka, jedynie cudem powstrzymując się od uduszenia jej gołymi rękoma, by pozbyć się problemu, jakim miała się w przyszłości stać.
─ A ty, Yurine? Wszystko dobrze z twoim zdrowiem? Pogoda nie sprzyja, a wy mimo tego dumnie nosicie nasze mundury.
─ Wychowałam się w surowszym klimacie. Jestem przystosowana do chłodu. ─ Yurine uśmiechnęła się ślicznie, także chwytając kubek i siorpiąc uroczo herbatę. Sanemi niemal się wzdrygnął - jasna cholera, ileż ona musieli tutaj tak rozmawiać, że zdążyli zaparzyć sobie herbatki?
─ Oyakata-sama. ─ Jedna z córek przywódcy stanęła tuż u jego boku. ─ Przybyły nowe raporty oraz misje. Należy je przydzielić.
─ Przepraszam was, moje kochane dzieci, ale obowiązki wzywają. ─ Ubuyashiki uśmiechnął się, po czym wstał i dał poprowadzić się córce pod ramię w stronę tylko im znaną.
Gdy tylko schorowany przywódca opuścił pomieszczenie, Sanemi jak proca wystrzelił w górę i brutalnie szturchnął dziewczynę nogą w ramię.
─ Ruszaj dupę. Nie będę wiecznie na ciebie czekał. ─ Sanemi zazwyczaj bywał ostry, jednak tym razem był wyjątkowo bezlitosny. Przemawiało nim niezadowolnie. Nie chciał żadnych uczniów, dlatego też postanowił znęcać się nad dziewczyną zarówno psychicznie, jak i fizyczynie tak długo, aż młoda nie wytrzyma i pójdzie się poskarżyć wielkiemu Oyakacie. A przynajmniej chciał, aby tak było.
─ Ach, jakiś ty nerwowy. ─ Yurine uśmiechnęła się szyderczo. Sanemi z pewnością się tego nie spodziewał, dlatego też mimowolnie się skrzywił*. ─ Złość piękności szkodzi. Tobie, jak widać, znacząco zaszkodziła.
─ Coś ty powiedziała? ─ Sanemi wpatrywał się w małolatę nieprzychylnym spojrzniem, wręcz nie dowierzając swoim własnym uszom. Rzeczywiście jest tak głupia czy może tak odważna, by sprzeciwiać się Filarowi?
─ Nie śpieszyło ci się czasem? Dalej, przecież czas nas goni, więc nie rób scen. ─ Yurine nieco już spuściła z swojego kpiącego tonu. Wiedziała, że Shinazugawa bywa okropnie impulsywny, a wszczęcie bójki przed rozpoczęciem jakiejkolwiek współpracy mogłoby bardzo rozczarować Oyakatę, czego Yurine naprawdę nie chciała.
─ Ty mała-
─ Och, po prostu idź. ─ Yurine przewróciła poirytowana oczami. Musiała przyznać, że była równie niezadowolona, co Sanemi. Także nie chciała z nim pracować, jednak nie zamierzała z tego powodu zachowywać się jak dziecko. ─ Nie kłóćmy się przynajmniej w domu samego Ubuyashikiego-sama.
***
Sanemi sam nie wiedział, jak to właściwie się stało, że pozwolił jej u siebie mieszkać. Może to dlatego, że nawet o to nie spytała? Po prostu poszła do domu rodziny Rengoku, by spakować swoje rzeczy i wziąć je ze sobą. A także po to, by pożegnać się z trójką facetów oraz oczywiście podziękować im za opiekę przez ostatnie kilka miesięcy. Zapewniła, że ma niewiele osobistych rzeczy oraz że poradzi sobie sama, ale Filar Wiatru podejrzewał, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie nie chciała go prosić o pomoc. Nie zamierzał szukać dla niej pokoju - nieszczególnie go obchodziło to, gdzie Yurine będzie spać. Dla niego, mogła to robić nawet na podłodze, byle by mu nie przeszkadzała. W domu Shinazugawy było kilka wolnych pomieszczeń, więc Yurine miała po prostu wybór.
Wróciła kilka godzin później, z trzema walizkami oraz popuchniętymi od płaczu oczyma. Stanęła w progu, z zupełnie inną energią niż w domu Ubuyashikiego. Wyglądała na zdecydowanie szczęśliwszą, ale jednocześnie przygnębioną.
─ Nazywam się Yurine Maekawa, liczę na owocną współpracę. ─ Uśmiechnęła się prześlicznie. Odstawiła walizki na podłogę, po czym wyciągnęła otwartą dłoń w stronę starszego mężczyzny.
─ Shinazugawa Sanemi. ─ Filar tak naprawdę nie wiedział, po cholerę się jej przedstawiał. Yurine musiała chociaż go kojarzyć. Nie uścisnął jej dłoni, ani nie pomógł jej wnieść walizek. Po prostu odszedł, czując na swoich plecach fałszywie miłe spojrzenie dziewczyny.
Nie chciał się z nią spoufalać bardziej, aniżeli było to rzeczywiście konieczne. Ta małolata miała w sobie coś, co bardzo skutecznie odpychało od niej Sanemiego. Gdy był w zasięgu jej wzroku, czuł się nieco jak w pułapce - obserwowany i słaby. Pomimo ciepłych uśmiechów, bił od niej chłód porównywalny do lodowca, a także jad i niezadowolenie, którego mógłby pozazdrościć jej sam Obanai. To z pewnością była nieciekawa mieszanka, która mogła okazać się prochem strzelniczym. A Sanemi nie był głupi - wiedział, że wystarczy choćby najmniejsza iskierka, a proch wybuchnie.✯✯✯
*Chciałam napisać, że zmarszczył brwi ale z powodu problemów technicznych jest to niemożliwe :(
Buziaki,
wasza 00 💋
CZYTASZ
❝SAVIOR❞ [Sanemi Shinazugawa x OC]
FanficSanemi kojarzył Yurine aż za dobrze. Zawsze uśmiechnięta, mająca w sobie to coś, co sprawiało, że ludzie lgnęli do niej niczym ćmy do lamp ulicznych i chcieli się wkupić w jej łaski, być przez nią szanowanymi. Często widywał ją w kwaterze głównej Za...