Rozdział ①⑧: Kto jest większym kretynem?

659 53 20
                                    

    Sanemi obserwował Yurine, gdy ta, stojąc przed lustrem, spinała swe włosy w swobodnego, niskiego kucyka.
   
    ─ Shinazugawa-sama, nie przyglądaj mi się tak. ─ prychnęła głośno nastolatka, zerknąwszy na Filara poprzez lustrzane odbicie.
   
    ─ No to może się pośpiesz? W tym tempie zamiast przyjść na spotkanie szybciej, to się spóźnimy.
   
    ─ Ojej, a więc może zechcesz mi pomóc, hm?
   
    Zakołysała znacząco łańcuszkiem z zawieszką w kształcie żabki, który wystawiony na światło błysnął. Na jej idealnie skrojonych ustach wciąż widniał niczym niezmącony, prowokujący uśmiech. Sanemi kochał ją w takim stanie. Tym uroczo bezczelnym stanie, w którym po cichu wbijała mu zatruty sztylet w serce. Bo właśnie tym była miłość do kogoś takiego jak ona ─ wężowym jadem wstrzykniętym dożylnie na własne życzenie. Shinazugawa niepewnie zbliżył się do niej, samemu nie wiedząc, czy postępuje słusznie, czy też nie. Postanowił zaryzykować. Nie było słów, którymi Filar mógłby opisać, jak bardzo chciał, by Yurine się uśmiechała; by patrzyła tylko na niego i myślała tylko o nim.
   
    Łańcuszek wyglądał na głupio mały w jego szorstkich i twardych dłoniach. To samo czuł ogólnie względem drobnej postury Maekawy - wydawała się być równie delikatna, co płatki śniegu bądź kwiaty. Lecz gdy poznało się ją lepiej, to nie ciężko było dostrzec, jak silna i niezależna w rzeczywistości jest. Można by rzucić ją na pożarcie wilkom, lecz wróciłaby, silniejsza niż kiedykolwiek, a do tego także wściekła i na czele watahy.
   
    ─ Skąd go masz? ─ Sanemi postanowił się odezwać, gdy cisza zaczęła mu doskwierać. Odgarnął włosy dziewczyny z karku delikatnym gestem i powoli ułożył łańcuszek na jej szyi, jak gdyby dziewczyna za każdą, choćby najmniejszą oznakę agresji, miała go dotkliwie pokąsać.
   
    ─ Ten łańcuszek? Och, to prezent od taty. ─ Na usta Yurine wpełzł leniwy, acz zaskakująco szczery uśmiech. ─ Od Dusana Nyxa, znaczy się. Tak bardzo przywykłam do nazywania go tatą, że czasem zapominam, iż tak naprawdę nie ma między nami żadnego biologicznego powiązania.
   
    ─ Jest taki sam jak Runa? ─ Te pytanie nurtowało Shinazugawę już od dłuższego czasu. Jakim człowiekiem może być tajemniczy pan Nyx?
   
    ─ Nie, są kompletnymi przeciwieństwami. ─ Dziewczyna zarechotała wesoło, muskając opuszkami palców złotą zawieszkę. ─ Dusan jest zaskakująco lojalny i oddany swym ideom. Jego dłonie są takie ciepłe, a uśmiech szczery i swobodny... Adoruję go całym sercem, zrobiłabym dla niego wszystko.
   
    Shinazugawa poczuł ucisk w piersi. Delikatny, acz stanowczy oraz nieprzyjemnie znajomy. Głowę natychmiast zapełniły negatywne myśli. Czy Yurine kiedykolwiek powie coś podobnego, równie dobrego o nim? Czy będzie go wielbić do tego stopnia, że na samą myśl o nim będzie się uśmiechać, a jej oczy skrzyć ognikami ekscytacji? Doskonale znał odpowiedź na to pytanie, a było nią "nie". Więc jaki był sens w potulnym czekaniu na odpowiedni moment i kryciu się po kątach ze swoimi uczuciami? Nie mógł po prostu wyrażać tego, co czuje, skoro Yurine i tak go nienawidzi?
   
    W przypływie zwodniczej odwagi ułożył podbródek na ramieniu dziewczyny. Westchnąwszy ciężko, opłótł swoimi ramionami jej drobną sylwetkę i przymknął powieki. Poczuł, jak mięśnie Maekawy się spinają pod wpływem jego dotyku, lecz ta, zamiast się odsunąć lub zbesztać przełożonego, po prostu wplotła dłoń w jego włosy i delikatnie je zmierzwiła.
   
    ─ Coś się dzieje, Shinazugawa-sama? ─ odezwała się cicho po dłuższej chwili. Policzki ją piekły, a dłonie delikatnie drżały, ale starała się nie baczyć na takie szczegóły.
   
    ─ Nie, Yurine, nic się nie dzieje.
   
    ─ Więc o co chodzi? ─ Posłała mu pokrzepiający uśmiech. ─ Nie jesteś typem osoby, która lubi czułości, zwłaszcza z kimś mojego pokroju.
   
    ─ Co masz na myśli? ─ Shinazugawa niechętnie uniósł jedną powiekę, zacisnął ramiona wokół tsuguko szczelniej, tworząc swego rodzaju pułapkę. Teraz nie mogła uciec, musiała być już tylko szczera.
   
    ─ To, że zapewne mnie nie znosisz. Gram ci na nerwach jak na ukulele. ─ zachichotała cicho nastolatka, wciąż obrając między palcami włosy Filara. ─ Prawdopodobnie uwielbiasz, kiedy nie ma mnie w pobliżu i możesz nieco odetchnąć. Chcesz, bym dała ci spokój na jakiś czas?
   
    Było jej niekomfortowo, lecz w pozytywny sposób. Starała się nie skupiać na oddechu Shinazugawy, który co rusz muskał jej nagą skórę szyi ani na jego ramionach owiniętych wokół niej jak dziki bluszcz. Policzki ją niewyobrażalnie piekły oraz, o dziwo, czuła coś, czego nie czuła już mnóstwo czasu. Ciepłe uczucie w brzuchu; delikatnie, acz wyraźnie muskające ściany żołądka i doprowadzające Maekawę do szaleństwa. Pytaniem było, czy te uczucia są winą Sanemiego, czy też po prostu Yurine długo nie doznawała czułości i reagowała na bliskość?
   
    ─ Zostań. Potrzebuję cię bardziej niż myślisz.
   
    ─ Och, nie potrzebujesz mnie w ogóle. W walce radzisz sobie świetnie samemu, gotować i prać także umiesz. Gdybym nagle znikła, nie zrobiłoby to nikomu żadnej większej różnicy.
   
    ─ Nie, Yurine. To zrobiłoby mi potężną różnicę. Bez ciebie byłoby bardzo pusto. ─ mruknął cichutko, wciskając twarz w zagłębienie jej szyi. Cóż go podkusiło, by być nagle tak szczerym i dlaczego tsuguko jeszcze go nie wyśmiała? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.
   
    Poczuł, jak Yurine spina się jeszcze bardziej, a nawet jej westchnięcie jest drżące i niezdecydowane. Zacisnęła szybko pięści i starała się opanować, by nadmiar pozytywnych emocji nie wziął góry nad jej charakternym sposobem bycia.
   
    ─ Jesteś taka zimna, Yurine. ─ Rzeczywiście, od nastolatki bił wręcz chłód, toteż pieczenie policzków doskwierało jej znacznie bardziej.
   
    ─ Nieprawda, to ty jesteś po prostu ludzkim grzejnikiem, Shinazugawa-sama. ─ Dziewczyna wywróciła oczami. ─ A więc może wyznasz mi, co cię tak nagle wzięło na tulenie się do swojej tsuguko? Nigdy wcześniej tego nie robiłeś, jeśli pamięć mnie nie myli.
   
    ─ Nie wiem, po prostu... Potrzebuję się przytulić. To źle?
   
    ─ Nie, tak naprawdę nie rusza mnie to, jak mnie traktujesz gdy jesteśmy sami. Poza tym, cieszę się, że w końcu jesteś szczery ze swoimi uczuciami... Jesteś uroczy, gdy nie udajesz wściekłego na cały świat.
   
    ─ Nie jestem uroczy.
   
    ─ Właśnie to mówią urocze osoby!
   
    ─ Och, skończ już.
   
    Shinazugawa wywrócił oczyma. Miał zamiar już odsunąć się od dziewczyny i dać jej nieco odsapnąć, lecz Yurine stanowczym gestem zatrzymała jego dłonie.
   
    ─ Możemy zostać w takiej pozycji tak długo, aż poczujesz się lepiej, Shinazugawa-sama.
   
    ─ Od kiedy tak się martwisz i jesteś taka czuła, co?
   
    Sanemi nienawidził tego, jak bardzo podobała mu się ta delikatna strona Yurine. Uwielbiał, gdy tsuguko bawiła się jego włosami oraz gdy tak ciepło się do niego zwracała. Ale jednocześnie także tego nienawidził. Nie chciał, żeby nadzieje oraz jego uczucia względem niej rosły.
   
    ─ Jesteśmy bardzo podobni, Shinazugawa-sama. Twardzi na zewnątrz... ─ Dziewczyna powiodła palcem po jego ramieniu z uśmiechem. ─ ... lecz mięccy w środku. Kocham się droczyć i kłócić. Ale kocham również czułości, ubóstwiam płakać i się cieszyć. Po prostu lubię się czuć, jakbym nie była jeszcze do końca wyprana z uczuć. I nie boję się tego okazywać, gdy akurat mam na coś ochotę. Pewnie za piętnaście minut znów będę chciała się kłócić i oboje zapomnimy o tej sytuacji.
   
    Sanemi wiedział, że nie da rady zapomnieć, niezależnie od tego, jak bardzo by chciał. Bo gdy już poczuł, jak słodkie i rozkoszne to uczucie, mieć w ramionach swą ulubioną tsuguko, to już nie może puścić tego w niepamięć. Będzie o tym myśleć i myśleć, w kółko i na okrągło; będzie chciał, żeby przytulała go w ten sposób na "dzień dobry", na "do widzenia", a najlepiej, żeby robiła to ciągle. To uczucie ciepła, oblewające jego ciało wzdłuż kręgosłupa za każdym razem, gdy jej dotykał, było wręcz uzależniające i niestety, ale nie czuł tego przy nikim innym.
   
    ─ Chyba powinniśmy już ruszać, Shinazugawa-sama. ─ mruknęła cicho, spoglądając na zegarek ścienny.
   
    ─ Tak, wiem. ─ Sanemi niechętnie się w końcu odsunął. W powietrzu wisiała ciężka, niekomfortowa atmosfera.
   
    ***
   
    Yurine zachowywała się dokładnie tak, jak wcześniej to zapowiedziała. Kroczyła dumnie u boku Filara w drodze na spotkanie z samym przywódcą i witała każdego mijanego po drodze człowieka; zupełnie tak, jak gdyby naprawdę nie wydarzyło się nic nietypowego. Może nie uznawała wybuchu czułości ze strony Sanemiego za nic dziwnego? A może po prostu udawała, jak zawsze z resztą?
   
    W sercu Shinazugawy mimowolnie zaczęły kotlić się nadzieje i musiał przyznać, że tego nienawidzi. Wolał trzymać poprzeczkę nisko, by się nie rozczarować. Doskonale wiedział, że liczenie na coś więcej od kogoś równie nieprzywidywalnego i zmiennego jak Yurine jest istnym masochizmem w najczystszej postaci.
   
    ─ Shinazugawa-sama, jesteś pewien, że nic się nie dzieje? Zachowujesz się jakoś dziwnie ostatnimi czasy. ─ zagadała nastolatka, gdy spostrzegła, iż Filar znów buja w obłokach. ─ Na pewno nikt nie złamał mojemu biednemu Sanemiemu serduszka?
   
    Dziewczyna zachichotała, szturchając go zaczepnie ramieniem. Obserwowała go uważnie i skrupulatnie - każde drgnięcie; każdy, choćby najmniejszy grymas na twarzy; a także każde spojrzenie w jego oczach. Była świetną obserwatorką, nie była także głupia, więc nie trudno było się jej domyślić, co się święci. Shinazugawa zaczynał czuć, jakkolwiek irracjonalnie by to zabrzmiało. Porzucił mur gniewu, otaczający jego serce szczelnie, a uczucia same zaczynały przybywać.
   
    ─ Sam nie wiem. ─ Sanemi postanowił być szczery, wiedząc, iż żadne kłamstwo nie ma racji bytu w obecności żywego detektora ściem, jakim była Yurine.
   
    ─ Zaskakująco szczery, jak nigdy dotąd. ─ skwitowała krótko tsuguko. ─ A więc to problemy miłosne cię trapią? Która z słodkich dam wpadła ci w oko, hm?
   
    Yurine czuła, jak szczery uśmiech sam niekontrolowanie wpływa na jej usta. Uczuciowy Sanemi, z jakichś powodów, wydawał się jej być niewyobrażalnie uroczy. Życzyła mu szczęścia i zadowolenia jak nikomu innemu, lecz jej serce zadygotało, gdy zdała sobie sprawę z jednej rzeczy.
   
    Już nigdy nie będzie tak samo.
   
    Dom Filara Wiatru już nigdy nie będzie dla niej otwarty. Ich codzienne życie zniknie, a pokój tsuguko zapewne zajmą ewentualne dzieci Sanemiego oraz jego uroczej wybranki. Ich treningi zmienią formę, codzienne przekomarzanki oraz sprzeczki również. Już nie będzie mogła im gotować i grozić zatraciem. Już nie będzie mogła dręczyć Genyi i z nim flirtować. Nie będzie mogła także i prosić Filara o pomoc w nagłych przypadkach, albowiem on będzie zajęty swoją kobietą, swoimi dziećmi. Małolata, odgrywająca mu do tej pory rolę irytującej siostrzyczki, będzie musiała się wycofać z jego życia już na zawsze. I to ją przeokropnie zabolało. Sama nie wiedziała, czy czuła zazdrość, żal, czy po prostu smutek, lecz z pewnością czuła się odrzucona.
   
    ─ To nie jest ważne. ─ westchnął ciężko Sanemi.
   
    ─ Jak to nie? Chcę wiedzieć kim mnie zastąpisz i przez kogo wylecę z twojego domu. ─ syknęła ostro tsuguko, posyłając przełożonemu ostre spojrzenie.
   
    ─ Yurine, przecież ci mówiłem. Potrzebuję cię bardziej niż myślisz.
   
    ─ Nie potrzebujesz mnie w ogóle, do cholery jasnej, więc przestań mnie wodzić za nos!! Im szybciej wyplenisz chwasta, tym lepiej, Shinazugawa-sama!! Zrób miejsce dla słodkiego kwiatka w swoim życiu, ty też zasługujesz w końcu na szczęście!!
   
    Yurine zablokowała drogę Filarowi i boleśnie wbijała mu palec wskazujący w pierś z każdym zdaniem. Sanemi czuł się zarówno skrępowany, zaatakowany, a także czuł ogromną presję oraz stres. Miał stalowe nerwy, lecz gdy coś wytrącało go z równowagi, to miał tendencję do plecenia głupstw i pozwalania na przejęcie kontroli uczuciom. Dłonie mu drżały, a serce biło niemalże rytm do tanga. Nerwowo przerzucał ciężar ciała to z jednej nogi, to na drugą i starał się uspokoić zszargane nerwy, lecz w końcu on również wybuchnął.
   
    ─ To ty jesteś tym kwiatkiem, kurwa!!! Przestań mnie dzgać tym palcem albo za chwilę ci go połamię!!
   
    ─ Ha?! Nie zrozumiałeś przekazu?! Ja jestem chwastem, więc jak masz się mnie pozbyć, to zrób to teraz!!!
   
    ─ Mówię, że to ty jesteś tym pierdolonym kwiatkiem, kretynko!!
   
    Shinazugawa spodziewał się kolejnych krzyków w odpowiedzi, lecz nastała tylko cisza. Zarówno ze strony Yurine, która próbowała przeanalizować dogłębnie słowa Filara oraz ich sens, jak i ludzi, którzy w tym momencie także znajdowali się na ulicy i przysłuchiwali się kłótni.
   
    ─ Sanemi... ─ mruknęła cichutko, ciągnąc go delikatnie za rękaw haori. ─ Ty masz na myśli-...
   
    Shinazugawa nie odpowiedział, gdy w końcu do niego dotarło, jak wielką głupotę palnął.
   
    Właśnie wyznał tej kretynce miłość. A więc kto był większym kretynem? On czy ona?

✯✯✯

Troszkę mnie nie było, co? Na pocieszenie napisałam rozdział pełen romantyzmu, dla pokrzepienia spragnionych serc czytelników!

Wracanie po tak długiej przerwie jest dość ciężkie, więc cudownie by było, gdybyście dla zmotywowania zostawili po sobie jakiś ślad!!

Buziaki,
Wciąż waszą 00 💋

❝SAVIOR❞ [Sanemi Shinazugawa x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz