16. Restauracja Romano i Pocałunek

549 54 35
                                    

Epilog

Chwyciłem Torisa za rękę.

-Jak podoba Ci się Warszawa?- spytałem z rumieńcami na twarzy, od dwóch godzin zwiedzaliśmy moją stolicę.

-Naprawdę jest świetnie, ale jestem trochę głodny- uśmiechnął się i zainteresowaniem spojrzał na posąg syrenki.

-Wiesz...- zamyśliłem się- gdzieś w centrum otworzono niedawno jakąś fajną pizzerie.
-Dobrze, chodźmy tam- powiedział Licia i rozejrzał się wokoło- um gdzie to jest?
-To generalnie trochę daleko- mruknąłem niepewnie.

-Chodźmy, mamy czas... wiesz- zamyślił się na moment- pamiętasz jak kiedyś opowiadaliśmy sobie legendy? Nigdy nie poznałem tej o Warszawie, opowiesz mi o niej? To musi być ciekawe.

-Jasne!- rozpromieniłem się i zacząłem opowiadać, około kwadrans późnej dotarliśmy do restauracji z klimatyczną tarasem.
Zajeliśmy stolik i sięgnęliśmy po menu. Podszedł do nas kelner.

-Witamy w naszej restauracji, zamawiacie coś czy spływacie?- Spytał znudzonym głosem, spojrzałem na niego.

-Hej Romano, pracujesz tu?- spytałem.
-Niestety tak...-burknął- mój brat i ten niemiecki ziemniak założyli tę restaurację...a zgadnijcie co jest najgorsze?

W tym momencie z kuchennego okna wyjżał rozpromieniony Antonio:
-Hej Lovi o czym mówisz?

-Idź stąd idioto! Idź stąd- warknął Włoch- on jest najgorszy w całym tym piekielnym lokalu!

-Też cię kocham Romano.
-A ja Ciebie nie- oznajmił Romano- i będę wdzięczny jak sobie pójdziesz
-I tak wiem że mnie kochasz- uśmiechnął się Antonio i zniknął w oknie.
-Ti amo idioto- mruknął Włoch- to co zamawiacie?

Litwa

Kilkanaście minut później dostałem swoje spaghetti a Feliks pizzę.
-Licia czy ty widzisz to co ja..?- spytał z cichym śmiechem.
-O czym mówisz- zapytałem, on bez słowa wskazał mi kierunek, spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem że przy jednym z stolików siedzą Francja i Ameryka.

Wyraźnie się o coś kłócili żywo gestykulując.
-Arthur jest mój nie rozumiesz?!- Krzyknął do Francisa Alfred.
-Non, Anglia jest mój!- oznajmił Francja.

W tym momencie z budynku wyszedł Anglik niosąc trzy talerze z parującymi porcjami włoskich dań.
-O czym mówicie?- spytał, próbując nie upuścić jedzenia.
-A o pogodzie- uśmiechnął się Alfred biorąc od Artura talerze.

-Arti czy możesz mi coś obiecać?- poprosił Ameryka.
-Um zależy co...- uśmiechnął się niepewnie.
-Obiecaj mi że mnie za to nie zabijesz- W tym momencie Ameryka pocałował Anglię. Francja patrzył na tą scenę z zaskoczeniem.

-Licia- mruknął Feliks- też chcesz buziaka?- spytał z głupim uśmiechem.
-Nie wydurniaj się!- przewróciłem oczami i się zaczerwieniłem.
-Nie wiesz co tracisz.
-Feliks!
-Już jestem cicho...

Zatopiłem się w przemyśleniach, blondyn za to jadł pizze i patrzył w bok ze znudzoną miną.
Słodki- pomyślałem- chociaż zachowuje się jak dziecko dodałem w myślach.

-Zgadzam się- powiedziałem.
-E...? Na co?- zdziwił się blondyn.
-Na twoją propozycję- mruknąłem.
-Masz na myśli....okkk kim jesteś i co zrobiłeś z trzymającym mnie w frendzone Licią?
-Chyba zmieniłem zdanie- fuknąłem z lekką irytacją- wracasz do frendzone.
-Nie, nie, to przecież tylko żarty Liciek...

W tym momencie tak jak przy ostatniej sytuacji z całusem (prusak i Polak) błysnął flesz.

-Tak!!!!- wrzasneły trzy osoby chowające się w krzakach przy tarasie- jest kiss!!!!
-Kiku masz zdjęcie?!
-Tak, Kanada-kun!
-Szaka laka mój ship yes yes yes idziemy zrobić o tym yaoi!
-Feli uspokój się.
-Nope. Mój. Ship. To. Życie. Kiku Matthew idziemy robić o tym yaoi!

Liciu zaczekaj...! LietPolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz