San wbiegł szybko do łazienki znajdującej się, na jego szczęście, tuż przy auli, trzymając się za nos. Znów krwawił, mimo że wiedział jakie są tego skutki. Jednak co miał innego do wyboru, gdy widział jak przejeżdżają małego kotka? Koreańczyk miał bowiem miękkie serce i gdyby mógł, pomagałby każdemu, kto potrzebuje pomocy, a i tak robi już wiele będąc przewodniczącym klasy, zastępcą przewodniczącego szkoły, a w weekendy udziela się w wolontariacie. Często dziwiono mu się jakim cudem on ma na to wszystko energię, jednak on utrzymywał ich oraz samego siebie, że nie potrzebuje snu, bo wystarczy mu uśmiech na twarzy osoby, której wcześniej pomógł. San przyłożył sobie chusteczkę do nosa i zaczął odliczać spokojnie upływające sekundy. Przez jego głowę przechodziły różne myśli. Czy aby na pewno dobrze robi, wykorzystując swój dar właśnie w taki sposób? Marnując to co ma, na coś, co inni nazwali by najzwyczajniej w świecie "drobiazgami", "głupotami", czy też "pierdołami", jednak dla niego samego, było to coś niezwykle ważnego, jakby zależało od tego całe jego życie.
Po zakończonym wykładzie, szybko znalazł się przy nim Wooyoung, który zaczął zasypywać go lawiną pytań.
- Znowu to samo? Co tym razem zrobiłeś? Może ci słabo? Chcesz się usiąść? Już ci lepiej? Chcesz wody?
- Nic mi nie jest. - mruknął, nie chcąc, by blondyn zbytnio się o niego nie martwił.
- Nie no, faktycznie nic. Tylko znowu ci poleciał wodospad z nosa. Nie no, racja, nie ma co się przejmować! - mówił sarkastycznie. - Rozumiem, że z ciebie altruista, ale bez przesady. Wróć do mnie jak zrozumiesz, że o siebie też musisz zacząć dbać, nie tylko o innych. I nawet nie waż się cofać czasu. - dodał na odchodne. W oczach młodszego wyraźnie było widać wszystkie emocje, które kumulował w sobie w tamtym momencie; smutek, żal, rozgoryczenie...a wszystko to przez Sana.
Zdenerwowany Jung rzucił wypitą już przez siebie puszkę po tanim energetyku, trafiając nią prosto do kosza na śmieci. Był zły na siebie, ale i na starszego. Nie lubił jak ktoś go oszukiwał, a tym bardziej jeśli robił to jego przyjaciel. Z drugiej strony, gdyby wtedy od razu się nim zajął, zamiast zadawać pytania, może też było inaczej. W końcu powinien cały czas być przy swoim przyjacielu, chronić go przed głupstwem zwanym cofaniem czasu w tak błahej sprawie. Najchętniej pobiegłby już do Choia, by zobaczyć czy wszystko z nim okej, jednak jego duma nie pozwalała mu na to. Blondyn, chcąc na chwilę zapomnieć o starszym, skierował się na wydział historyki, gdzie uczył się jeden z jego znajomych z gimnazjum. Chciał z nim porozmawiać, trochę się rozerwać i zmienić towarzystwo, by nie wyglądać jak ktoś bez przyjaciół.
- Mingi! Dobrze cię widzieć - uśmiechnął się szeroko, widząc z daleka krwistoczerwone włosy, wyróżniające się z tłumu.
- Woo? Co ty tu robisz? Przeniosłeś się? Po raz trzeci? - zaśmiał się wyższy, na wspomnienie o częstych zmianach Junga, który miał tendencje do "ostatecznych wyborów", które i tak były jeszcze kilkakrotnie zmieniane, jak na przykład w wypadku kierunku studiów. Z literatury koreańskiej chciał przejść na fotografię, jednak tam była już pełna liczba, dlatego też wylądował na medycynie.
Niższy zaśmiał się na jego słowa i odpowiedział z uśmiechem. - Jeszcze nie teraz, wykładowcy i tak mnie nie lubią, może za rok, jak już trochę zapomną o tych moich przenoszeniach. Przyszedłem, bo chciałem zobaczyć swoich znajomych, z którymi dawno się nie widziałem...właśnie, gdzie Yunho? On też zaczął zmieniać kierunki?
- Nie, dziś go nie ma, musiał gdzieś wyjechać, chociaż to samo tyczy się Sana. Trochę to dziwne, bo niby żyjemy blisko siebie, nasze kierunki są w tym samym budynku, a i tak widujemy się strasznie rzadko - odparł z lekko przygaszonym entuzjazmem, z którego był tak znany.
- San teraz pewnie łazi gdzieś z tym swoim Yeosangiem, nie trawię gościa, więc przyszedłem tutaj, ale jeśli uda mi się ich spotkać, to powiem, żeby kiedyś przyszli. Może wyjdziemy gdzieś całą czwórką razem w ten weekend? Jak za dawnych czasów?
Tymczasem San usiadł na ławce obok automatu z kawą i zaczął rozmyślać o sytuacji, która rozegrała się pomiędzy nim, a Wooyoungiem. Żałował, że zareagował w ten sposób, w szczególności z takim tonem głosu oraz mimiką. Już nie raz przyłapywał się na tym, że chciał zadzwonić do niego, zapytać się gdzie jest, a następnie osobiście go przeprosić. Tyle tylko, że nie wiedział co mu powiedzieć, bo z sensownymi przeprosinami zawsze miał problem. Wiadomo, mógł mówić to co mu przyjdzie na język, jednak to zawsze kończyło się tak samo i osoba, którą przepraszał nie wiedziała o co mu tak naprawdę chodzi. Już chciał sięgnąć po telefon, by napisać wiadomość do niego, jednak akurat wtedy ktoś dosiadł się do niego. San delikatnie przechylił głowę tak, by móc kątem oka zobaczyć kto to, jednak oczywiście jego włosy postanowiły pokrzyżować mu ten plan, wchodząc mu do oczu. Nie pozostało mu nic innego jak wyprostować się, zagarnąć do tyłu przydługawe brązowe kosmyki i lekko, by nie wyjść na osobę wścibską, spojrzał w prawą stronę, by zobaczyć tam Wooyounga.
- Słuchaj... - powiedzieli jednocześnie
- Ty pierwszy - znów to samo, tym razem obydwoje zaśmiali się.
- Dobra, to może ja - po raz kolejny mówili dokładnie te same słowa.
- Słuchaj, przepraszam - gdyby ktoś teraz słuchał ich rozmowy, mógłby stwierdzić, że albo mają ten sam mózg, albo czytają sobie w myślach, wiedząc co chcą powiedzieć.
- Nie Wooyoung, to ja powinienem przepraszać, mogłem nie być aż taki szorstki, po prostu nie chciałem żebyś się o mnie martwił. - przyznał San.
- Z grzeczności nie będę zaprzeczał. - oznajmił blondyn, obrywając od tego drugiego w ramię. - A to za co? Teraz boli - dodał, udając płacz.
CZYTASZ
Stop/Woosan [✓]
FanfictionGdzie San potrafi kontrolować czas, Yeosang wykorzystuje jego zdolności, a Wooyoung próbuje zapobiec katastrofie czasoprzestrzennej °Ateez nie istnieje °wiek bohaterów został zmieniony °fluff + angst °rozdziały od 600 do 1000 słów ° rozdziały nie są...