syv

266 42 3
                                    

W pokoju Sana było wyjątkowo zimno. Letnie wieczory, przeważnie ciepłe, dziś były nad wyraz chłodne, a wiejący wiatr jedynie to wzmagał. Tymczasem San, siedział na parapecie, przy otwartym oknie w cienkim podkoszulku i krótkich spodenkach. Niedawno wyszedł spod prysznica, a z jego włosów nadal skapywały krople wody, powolnie spływające razem z łzami po jego twarzy. Nadal nie mógł uwierzyć w to, co stało się poprzedniego dnia, a może raczej, nie chciał pamiętać. Z telefonu leciała piosenka Billie Eilish, jednak nie skupiał się zbytnio na utworze, po prostu potrzebował czegoś, co zagłuszy panującą wokół niego ciszę, co nie będzie jego krzykami, szlochem lub dźwiękiem otwieranej butelki piwa. Chciał działać, równocześnie nie będąc w stanie się ruszyć. Potrzebował przy sobie kogoś, jednak nikogo takiego nie miał. Z rodzicami nie utrzymywał kontaktu od półtorej roku, Yeosang nie chce go znać, Wooyoungowi boi się spojrzeć w oczy, jego siostra jest w USA, a przez różnicę stref czasowych, nie chce jej zawracać głowy. Został sam i nie było mu to na rękę. Gdy wziął ostatni łyk trunku, postawił butelkę pod parapetem, gdzie uzbierała się ich już spora kolekcja, mimo to, był w stanie kontaktować i nie zachowywać się jak skończony dureń, mimo że za takiego się właśnie w tym momencie uważał. Wziął telefon do ręki i powoli przeglądał swoją galerię. Pełno w niej było zdjęć Yeosanga, śmiejącego się, śpiącego czy jedzącego, ogrom fotografii przedstawiających jego znamię tuż koło oka i jeszcze więcej ich wspólnych sesji zdjęciowych, czy to z nocnego spaceru, czy z porannego biegu lub wpatrywania się we wschody i zachody słońca, ich splecione razem dłonie, filmiki, które nagrywali, będąc razem na wycieczce do Busan. Wszystko to wydawało mu się odległe, mimo że wydarzyło się tak niedawno. Przesuwał w spokoju palcem po ekranie, dopóki nie natrafił na pewien feralny dzień. Dzień w którym sumienie zaczęło go zżerać od środka. To właśnie wtedy spędził wspólną noc z Wooyoungiem i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że nie było to zachowane w tych samych stosunkach co zazwyczaj. To wtedy, gdy współlokatora Junga nie było, San, podczas oglądania z Woo jakieś tandetnej komedii romantycznej, która akurat leciała w telewizji, pozwolił sobie na o wiele więcej niż powinien. Zaczynając niewinnie, od zwykłego kontaktu cielesnego, przytulanie czy trzymanie się za rękę nie było dla nich czymś nowym. Później Choi, jakby pod wpływem środków odurzających zaczął powolnie całować szyję młodszego, by całą tą zabawę skończyć na żarliwym pocałunku. Czymś, co San bezskutecznie starał się ukryć przed Yeosangiem. Usłyszał pukanie do drzwi, delikatne, powtórzone trzykrotnie. Już wiedział kto przyszedł, jednak miał obawy co do tego, by przyjąć Wooyounga do siebie. Nie tyle co on wyglądał jak ruina, a jego połowa pokoju. Nie był gotowy na spotkanie z młodszym, chciał się od niego zdystansować, bał się tego co powie, co jeśli wie o jego zerwaniu? Co jeśli...nawet dokończenie tej myśli nie było mu dane, bo Jung, nie słysząc odpowiedzi, uznał ciszę, za zezwolenie wejścia. Już na samym początku uderzył go zapach taniego alkoholu, którym próbował się upić Choi. Woo jedynie pokiwał głową na boki i podszedł bliżej starszego. Nie chciał nic mówić, wolał, żeby to tamten zainicjował rozmowę, do czego w najbliższym czasie nie doszło. Oboje byli spięci i nie wiedzieli jak się zachować w swoim towarzystwie. W końcu gość wziął do ręki telefon Sana i zmienił piosenkę na "Holding On To You" po czym nieśmiało chwycił jego dłoń.

- Sannie, słyszałem co się stało pomiędzy tobą i Sangiem. Chciałbym cię przeprosić. Gdyby nie ja, nic takiego by się nie wydarzyło. Postaram się przekonać Yeosanga, że nie powinien być na ciebie zły, tylko na mnie i żeby wrócił do ciebie. Wiem jak bardzo teraz cierpisz, ale wiedz, że nie musisz cofać się do przeszłości, by naprawić błędy. - powiedział, wpatrując się w zieloną bransoletkę swojego przyjaciela, która luźno zwisała z jego nadgarstka. Nie chciał widzieć jak Choi cierpi, w szczególności, gdy wiedział, że to była jego wina, a przynajmniej on tak sądził. Wtedy jednak starszy zabrał rękę z jego uścisku i położył ją na swoim kolanie, wpatrując się w powiewające na wietrze liście drzew rosnących niedaleko ich akademika.

- Nie ma takiej potrzeby, żebyś cokolwiek mówił. To była moja wina. To moja wina, że mu tak uległem i to tylko i wyłącznie z mojej winy stało się to co się stało, bo gdybym wtedy nie zrobił tego co zrobiłem, nie zdał bym sobie sprawy z tego w jakim gównie z nim tkwię, mimo że w poprzednich czasoprzestrzeniach przytrafiało mi się coś podobnego. Jedynym wyjątkiem jest nasza sytuacja i choć nigdy wcześniej w takiej nie byłem, to wydaje mi się, że powinniśmy utrzymać jakąś odległość między sobą, by nie doszło do kolejnych takich sytuacji. - odparł, na co Jung zdjął nogi Sana z parapetu, samemu się na nim usadawiając. Jego rozgrzana skóra stykała się z tą wychłodzoną starszego, przez co po ciele Wooyounga przeszedł przyjemny dreszcz. Byli tak blisko siebie, że niższy był w stanie dostrzec jego napinające się mięśnie, drobne krople potu, formujące się na jego czole pod wpływem stresu oraz wyczuć jego przyspieszony oddech.

- A mi się właśnie wydaje, że zdystansowanie się nam zaszkodzi. Kto cię upilnuje, byś nie bawił się czasoprzestrzenią? Nikogo poza mną nie masz. Poza tym, to wcale nie było takie złe jak ci się wydaje. - uśmiechnął się do niego, kładąc swoją dłoń na udzie starszego, na co tamten lekko podskoczył. - To co, skoro jesteś już singlem, pokażę ci zalety? Albo jeszcze lepiej. Zastąpię ci tego, który cię porzucił, a następnie zaczniemy od nowa, tak jakbyś cofnął czas, mimo że tego nie zrobisz? Tym razem unikniemy tej katastrofy.

Stop/Woosan [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz