— Wiesz dlaczego cię tu sciągnąłem, Felix? — zapytał John Watson, zaraz po tym, jak młodszy usiadł na krzesełku przed nim.
Kilka minut temu, skrzypek naturalnie wszedł do sali przesłuchań, przywitał się grzecznie i kątem oka obserwował tajemniczy uśmiech goszczący na ustach doktora. Ręce i nogi miał skute kajdankami, złączonymi jednym łańcuchem. Nie wyglądał na rozemocjonowanego, po prostu, jakby czekał na rozmowę z dawnym przyjacielem.
— Nie wiem.
Watson skinął głową i przejechał językiem po swojej dolnej wardze. Uniósł spojrzenie gdzieś w sufit, zakładając ramiona na piersi.
— Bo jesteś z Croydon — powiedział spokojnie. — Tak, jak i ja.
— Z Croydon jest prawie czterysta tysięcy ludzi. — Twarz chłopaka nie wyrażała żadnych emocji, a głos nie brzmiał prowokująco. Lekarzowi się to podobało.
— Mam na myśli... Jesteś z Croydon. Każdą ulicę znasz, jak własną kieszeń, słyszałeś wszystkie plotki, znasz sekrety miasta, wiesz o rzeczach, o których przestało się mówić. Pozwól, że opowiem ci historię.
Skrzypek poprawił się niespokojnie na krześle i wtedy wzrok rozmówcy zjechał z jego twarzy nieco niżej, na tors. Dwudziestopięciolatek niemal momentalnie zauważył rozproszenie uwagi starszego, co jak na zawołanie, przyprawiło go o dreszcze. Pierwsze milczenie, które otrzymał od rozpoczęcia spotkania. Oraz ten nieodgadniony uśmiech, który ponownie zawitał na twarzy przestępcy.
Co takiego przykuło uwagę Watsona? Felix pomyślał, że tamten od razu zorientował się, że koszula, którą na sobie miał należała do Sherlocka. Ale prawdę mówiąc, doktor jeszcze wtedy nie wiedział. Wszystkiemu przyczynił się zapach, który za żadne skarby nie mógł należeć do niskiego bruneta o chudej twarzy. John poznałby go wszędzie, z taką prędkością, jak teraz i nawet nie zawahał, ponieważ istniały tylko dwie osoby, które mogły go oznać. On i Sherlock.
Zapach proszku do prania używanego przez panią Hudson.
Staruszka prała w nim ubrania swoich podopiecznych przez wszystkie lata, które u niej wspólnie przemieszkali. Obaj nienawidzili zapachu wiosennej łąki, jednak właścicielka mieszkania, jak na złość, gustowała jedynie w tym jednym produkcie.
— Ciekawe — szepnął pod nosem.
Podniósł wzrok na młodszego, który wciąż pozostawał niewzruszony. — Mi nie pożyczał nawet swoich skarpetek.Evendeen machinalnie odwrócił spojrzenie, gdzieś w szarą betonową ścianę, chcąc udawać, że nie dosłyszał głosu blondyna. Zdawał sobie jednak sprawę, w jaką grę tamten go wciąga i musiał powstrzymać go, zanim temat stoczy się na całkowicie inny tor.
— Croydon! — odchrząknął głośno, splatając dłonie. — Cudowne miasto.
— Słuszna uwaga — doktor płynnie wbił się w zmieniony temat i całkowicie oddał wcześniej przerwanej konwersacji. — Z wyjątkiem jednego miejsca, pewnie wiesz o czym mówię. Paskudny dom Antoinette Fletcher.
— Kobieta z gołębiami...
Otrzymał w odpowiedzi energiczne kiwnięcie głową i w duszy odetchnął z ulgą, przygotowany na wysłuchanie Watsona.
— Zakładam, że wiesz o niej niewiele. Ja byłem gówniarzem, kiedy ta stara jędza plątała się jeszcze po ulicach — odparł jasnowłosy.
— Kiedyś spotykałem się z jej córką, Kim — przyznał chłopak bez wstydu.
— Mówisz, jakbym już o tym nie wiedział.
Po raz kolejny skrzypka przeszły zdecydowanie nieprzyjemne ciarki i na całe szczęście nikt z zewnątrz nie mógł tego dostrzec. No jasne, że wiedział. Zapewne znał całą historię życia Felixa, który był tu po to, aby dowiedzieć się w jakim konkrernie celu. Przyjmował całą tą chorą sprawę na własne barki, każdego dnia próbując nie zwariować od natłoku myśli i zagwostek. Odwaga w obliczu śmierci nie miała bowiem nic wspólnego ze stresem, którego poznał dopiero lichą namiastkę. Tylko nie wiedział jeszcze, czy powinien przynać temu rację.

CZYTASZ
delirium ༄ sherlock bbc
Fanfiction❝𝐼𝑡 𝑟𝑎𝑡𝑡𝑙𝑒𝑠 𝑚𝑦 𝑙𝑢𝑛𝑔𝑠, 𝑏𝑢𝑡 𝑚𝑦 𝑚𝑖𝑛𝑑 𝑖𝑠 𝑇𝑎𝑛𝑔𝑙𝑒𝑑 𝑏𝑒𝑡𝑤𝑒𝑒𝑛 𝑦𝑜𝑢𝑟 𝑙𝑖𝑡𝑡𝑙𝑒 𝑓𝑙𝑎𝑤𝑠. ❞ Londyn działał poniekąd jak magnes na przestępców, lub inne postacie ściśle związane z branżą kryminalną. Jednak mimo...