05 | UNDER THE GROUND

26 3 1
                                    

    — Nigdzie nie idę.

Po drugiej stronie słuchawki, którą trzymała Nicolé Evendeen, rozległ się pełen niezadowolenia głos. Szatynka przewróciła oczami i wyłożyła nogi na stolik do kawy. Przewróciła przy tym szlankę z wodą, która momentalnie rozbiła się na kilkaset maleńkich kawałeczków.

   — W mordę! — zaklęła, zrywając się z kanapy. — Masz przesrane, przez ciebie zbiłam szklankę — dodała przyciskając urządzenie ramieniem do ucha.

   — Przestaniesz kiedyś zwalać na mnie winę za to, że jesteś ofermą? — odpowiedział jej męski głos.

   — Robienie tego jest o wiele prostsze.

Uznała, że nie będzie teraz sprzątać, więc skierowała się do kuchni i podpierając się dłońmi, wskoczyła na blat. Opadła plecami na ścianę i kontynuowała rozmowę.

   — Nie daj się namawiać, Felix — zwróciła się do brata. — To tylko jedna kolacja.

   — Nie będę robił za twoją przepustkę do awansu, młoda.

   — Jakby spojrzeć na to z innej strony, to ja wyświadczam ci przysługę. Umawiam cię z fajnym, starszym facetem, który ma tyle forsy, że w podróż poślubną zabierze cię na wycieczkę dookoła świata! — mówiła entuzjastycznym głosem. — Trzykrotnie!

Skrzypek westchnął przeciągle. Godzina na jego zegarku wskazywała za pięć dwunastą, co oznaczało, że było już po południu, bo jego zegarek spóźniał się siedem minut. Przeczesał nerwowo włosy i spojrzał za okno, gdzie przed mieszkaniem stała czekająca na niego taksówka. W duszy współczuł kierowcy, który został ofiarą telefonu Nicolé, akurat w momencie, gdy podjechał.

   — Muszę kończyć — wydukał szybko. — Taksówka na mnie czeka. To pilne.

   — A co z tą randką? — spytała z nadzieją.

   — Zapomnij.

Momentalnie rozłączył się i chwytając beżowy płaszcz, wybiegł z mieszkania. Rozdygotaną dłonią zamknął drzwi na klucz, następnie upewniając się jeszcze, że domknął wszystkie okna. Kiedy w końcu udało mu się wsiąść do samochodu, rzucił się o oparcie fotela i łapiąc z trudem oddech powiedział:

   — Do New Scotland Yardu, poproszę.

   Od dnia, w którym dwudziestopięciolatek został prawie zamordowany przez sławnego lekarza — blogera, minęło pięć dni. Dopiero wczoraj wieczorem chłopak otrzymał telefon od inspektora Lestrade, który oznajmił, że powinien stawić się w siedzibie policji metropolitarnej tak szybko, jak jest to możliwe. Nie podał powodu spotkania, choć Felix podejrzewał, że może chodzić o przesłuchanie. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie poniesie ono klęski i nigdy więcej nie będzie musiał wracać w to miejsce.

Na prawdę nie rozumiał, czemu cała ta sprawa, tak niewiele go obchodziła. Nigdy nie myślał nad sensem swojej egzystencji, albo jej końcem. Całe jego życie było jednym wielkim przypakiem, także podejrzewał, że również przypadkiem się zakończy. Jednak, czy była to tylko odwaga? Nad tym jednym pytaniem głowił się ostatnie cztery dni. Trudno mu było stwiedzić co nim kierowało, gdy wszedł w dialog z mordercą. Co najgorsze, dał się zmanipulować i oszukać.

Być może detektyw miał rację, a on używał swojego nieodkrytego umysłu na głupoty takie jak skrzypce... O, nie. Skrzypce zdecydowanie nie były głupie. One jedne były dla niego częścią stałą w płynącym bezustannie czasie. Choć opcja poznania nieco możliwości swojego mózgu brzmiała doprawdy kusząco.

   Potężne krople deszczu spadały jedna po drugiej na chodnik, przeistaczając się powoli w nasilającą z minuty na minutę ulewę. Ciemne chmury przysłaniały niebo, ograniczając nawet widoczność czubka remontowanego Elisabeth Tower. Temperatura dobijała szesnastu stopni, przy brzegu rzeki piętnastu, dlatego ponure stroje ludzi przeplatane były kolorowymi czapkami, lub szalami, aby nie zamarznąć w drodze do pracy. Uliczne kawiarenki pękały w szwach, od chcących się ogrzać mieszkańców i turystów, a sam personel kursował od baru do lady z papierowymi kubeczkami, wypełnionymi po brzegi gorącą kawą.

delirium ༄ sherlock bbcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz