Tak jak Toby mi polecił wróciłam do domu. Jednak okazało się, że policja już przybyła. Podeszłam do nich i udając głupią spytałam co się stało. Młoda policjanta zabrała mnie do ciężarówki i posadziła na krześle gdzie siedziała już moja mama. W rękach trzymała kubek z parującymi napojem. Z jej oczu przez cały czas leciały łzy i kiwała się do przodu i do tyłu. Musiałam dobrze udawać, że przejęłam się tym co się stało.
-M-mamo? - Spytałam podchodząc do niej i udając lekko przestraszoną. - Co się stało?
-Ana... Tak mi przykro... - kubek, który trzymała w rękach wyleciał jej, a ona podbiegła do mnie i mnie przytuliła szlochając mi w ramie. - A-Adrían... On... Nie żyje...
Znieruchomiałam, wytrzeszczyłam oczy i...się zaśmiałam... Ugh jak ja miałam się powstrzymać. Muszę to jakoś przewrócić. Odkleiła od siebie mamę, która patrzyła na mnie zdziwiona. Przybrałem przerażony wyraz twarzy.
-T-to jakieś żarty! Adrían nie może być martwy! - wykrzyknęłam i próbowałam wymusić na sobie płacz. O dziwo zadziałało, a z moich oczy zaczęły lecieć łzy. Hah, normalnie mogę iść na aktorkę. - Nie, To jakieś głupie żarty! - Krzyczałam dalej i złapałam się za głowę. Krzyknęłam i wybiegłam z radiowozu. Usiadłam na krawężniku i schowałam twarz w ramionach. Uśmiechnęłam się pod nosem i dalej udawałam, że płaczę.
Poczułam, że ktoś położył mi rękę na głowie i pogłaskał.
-Kochanie, wiem że ci ciężko, ale musisz zgłosić zeznania. Może widziałaś coś podejrzanego? - Usłyszałam głos tej policjantki.
- N-nie... Nie byłam dziś w szkole, bo się źle czułam, ale o około 15.00 wyszłam się przewietrzyć... kupiłam sukienkę... - Głos mi się „załamał" - gdybym wróciła szybciej... może on... może Adrían...
- Ćsii... nie obwiniaj się. To nie twoja wina. - policjanta usiadła obok i mnie objęła ramieniem. - Powiedz nam co wiesz. To nam bardzo pomoże.
- P-przebrałam się w nią i poszłam pochodzić po mieście... a-a...Gdy w-wróciłam...
- Dobrze. Dziękuje. Pomogłaś nam. Nie martw się, zaraz przyjdzie po ciebie jakiś pielęgniarz i się tobą zajmie. - Policjantka mnie puściła i ustala obok mnie.
- N-nie... mogę... Iść do siebie? Chcę pobyć sama... - Mruknęłam wstając i wycierając nos.
- Oczywiście rozumiem, ale przyda ci się opieka medyczna... może porozmawiać z psychologiem?
- Nie, potrzebuje... potrzebuję odpocząć... to mnie trochę przerasta. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź poszłam do pokoju. Na szczęście mnie nie zatrzymywała. Gdy byłam w moim pokoju przebrałam się w luźniejsze ciuchy. Sztylet schowałam w szkatułce i położyłam się na łóżku. W sumie teraz możliwe, że policja będzie się kręcić wokół naszego domu. W końcu nie wiadomo kto jest mordercą. Slenderman odcina kończyny, Jeff wycina uśmiech, Toby używa siekiery, Masky pistoletu, Ben doprowadza do samobójstwa... No trudno. Będę musiała przynajmniej na jakiś czas zaprzestać z mordowaniem. Nie jest to przyjemne, ale ciężko będzie kogoś zabić gdy policja kręci się wokół ciebie.
Spojrzałam na zegarek. Za niedługo będzie dwudziesta. Pójdę się wykąpać i chyba pójdę spać. Nie mam nic lepszego do roboty, a tak jeszcze lepiej uniknę spotkania z psychologiem. Poza tym, może w śnie spotkam Slendermana?
Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Gdy skończyłam wieczorną toaletę, położyłam się i dość szybko zasnęłam.
Następny Dzień
Obudziłam się gdy zadzwonił dzwonek w moim telefonie. Było już około 10. Odebrałam i po drugiej stronie usłyszałam głos Beth.
-O Boże kochana, jak się czujesz? Słyszałam co się stało... To musi być dla ciebie trudne. Jeśli chcesz o tym z kimś pogadać mogę do ciebie przyjechać. - Jej głos brzmiał jakby panikowała, ale jednocześnie nie wiedziała jak się zachować. Pewnie ona sama wolałaby teraz iść do baru, podrywać chłopaków niż słuchać moich wyżaleń. Oszczędzę tego nam obu.
-Nie, ale dziękuje. Nie czuję się na siłach żeby rozmawiać z kimkolwiek... Chce po prostu zostać sama okej? - Powiedziałam znów przybierając smutny i zmęczony ton.
-Dobrze, rozumiem kochana...W razie czego dzwoń. Do zobaczenia. - Usłyszałam pikanie oznaczające przerwanie połączenia, więc odłożyłam telefon. Położyłam się z powrotem na łóżku. Dzisiaj nie śnił mi się Slenderman. Jestem trochę... zdołowana z tego powodu. Ehh... Teraz przez jeszcze jakiś czas musze udawać smutną i przygnębioną z powodu mojego brata. Na szczęście dobrze mi to idzie. Ciekawe czy mój tata już o tym wie... Zapewne tak.
Wstałam w końcu z łóżka i wyjęłam z szafy jedną z moich ulubionych, oczywiście czerwoną, sukienkę. W domu panowała cisza. Mama pewnie jeszcze śpi. Wczoraj zapewne długo nie mogła zasnąć bo przeżywała śmierć Adríana. No chyba, że się upiła, ale to by znaczyło, że ma kaca i także będzie długo spała. Pójdę sprawdzić.
Ruszyłam do jej pokoju. Po chwili byłam na miejscu. Miałam dziwne przeczucie. Zapukałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Ponowiłem gest, ale mocniej. Nic... Delikatnie otworzyłam drzwi, ktróre uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Hah, jak w horrorze...hm...
Gdy tylko otworzołym drzwi moim oczom ukazał się, jak można było się spodziewać pokój mojej mamy. Ściany były odcieniu beżu i bieli jak cała reszta pomieszczenia. Ekran laptopa, który stał na biurku miał zbugowany obraz. Jednak coś różniło się w tym widoku. Na środku pokoju, na lince przewieszonej przez szyje wisiała moja mama.
-O cholera, ale histeryczka-- zaśmiałam się, ale od razu tego pożałowałam. Z garderoby wyszedł ojciec. Kątem oka zauważyłam, że w ręku trzyma pistolet. Taki jak do rosyjskiej ruletki. W ciszy stanął w drzwiach pokoju. Udawałam, że go nie zauważyłam. Znowu trzeba grać. -- Mamo? Mama, do cholery ogarnij się! Cz-Czemu?! Nie możesz być martwa!-- Podbiegłam do niej i próbowałam ją zdjąć.
--Spokojnie Ana... Mama jest razem z Adrianem. Zaraz też do nich dołączymy. -- Powiedził spokojnie ojciec. Prsekręcił magazynek pistoletu co wydało dziwny dźwięk. O czym on gada? Cholera, on chyba też chce się zabić. I zabrać mnie ze sobą.
Wybiegłam z pomiesczenia i pobiegłam do pokoju taty. Wyjęłam sztylet ze szkatułki i ustałam tak że gdy ojciec otworzy drzwi będe mogła się na niego rzucić od tyłu. Gdy tylko ojsciec wszedł podciełam mu gardło. Było to proste zważywszy, że jest on niski. Gdy mężczyzna padał na ziemie, wystrzelił jescze pocisk. Trafił mi w rękę, a raczej się o nią otarł. Rana jednak była dość głęboka i bolesna. Chcialam przebyć ranę, ale usłyszałam syreny policyjne za oknem. Przynajmniej mam dowód, że to była samoobrona. Mogę im powiedzieć, że on najpierw do mnie strzelał. Gdy skończyłam rzuciłam nóż obok ciała ojca aby myśleli, że rzuciłam nim po wykonanym czynie. Normalna osoba chyba by tak zrobiła. Usiadłam w rogu pokoju i czekałam na wejście komisaruszy. Przygotowałam się na udawnaje szoku, strachy i tym podobnych.
1045 słów. Hmm chyba nIeCHcĄcY zrobiłam z niej sierote.
CZYTASZ
𝘒𝘪𝘭𝘭𝘦𝘳 𝘉𝘦𝘢𝘶𝘵𝘺 || 𝘊𝘳𝘦𝘦𝘱𝘺𝘱𝘢𝘴𝘵𝘢 [Wstrzymana]
Horror„Wtedy przed moimi oczami pojawił się obraz...Obraz w którym dźgałam tą cholerną sukę...I muszę przyznać, że mi się podobało" Ana Sofía jest jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, ma bogatych rodziców, brata w drużynie koszykarskiej i sprzą...