Rozdział 1

354 16 43
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

— Elenaaaa!

Słyszę jego głos, gdy woła za mną głośno, ale jesteśmy już daleko. Nie widzi nas, za to Danny go słyszy i ciągle się za nim ogląda. 

— Mamo, on cię woła — mówi głośno po włosku i podskakuje w biegu.

Idę bardzo szybko, a jemu nogi się plączą, bo ciągnę go z całej siły za sobą. Swoją drogą to ciekawe, że gdy mi ucieka, to wtedy potrafi pędzić jak wiatr, a teraz, gdy jest potrzeba, żeby był taki prędki, to nie nadąża.

Nie odpowiadam mu.

Pędzę przed siebie, jakby ktoś mnie gonił. W sumie to chyba tak właśnie jest. Żałuję przyjazdu do Ameryki. Niepotrzebnie tu wracaliśmy. Wiedziałam, że ten kontynent jest za mały dla nas trojga. Zupełnie nie wiem, co sobie wyobrażałam. Żałuję swojej decyzji i wciąż prawie biegnę przed siebie, wyrzucając sobie lekkomyślność. Ciągnę za sobą Danny'ego, a on coraz bardziej się opiera. Nie rozumiem tego dziecka. Chyba jestem złą matką, bo nigdy mnie nie słucha.

— Idziesz za szybko — jęczy w podskokach — on cię woła!

Ludzie zaczynają się na nas oglądać, a moje imię, które wykrzykuje w tłumie Damon, wciąż słychać za naszymi plecami. Jest coraz bliżej. Serce podchodzi mi do gardła i mam wrażenie, że za chwilę dostanę zawału. On nie może nas dogonić.

— Elena! Zatrzymaj się! — głos Damona wciąż rozbrzmiewa w tłumie.

— ON CIĘ WOŁA! — wrzeszczy Danny, czym naprowadza Damona na nasz trop, bo wciąż gada po włosku.

Zna ten język lepiej od angielskiego, na moje nieszczęście w tej chwili.

— Cicho bądź — warczę na niego też po włosku, żeby dobrze to do niego dotarło.

Nie ma pojęcia, kim jest ten człowiek, a ja nie mam zamiaru NIGDY mu tego tłumaczyć. Nie chcę. Nie mogę. Nie zrobię tego!

— Zatrzymaj się! — wrzeszczy za nami Damon. — Nie uciekniesz mi! To moje dziecko! Niech ją ktoś zatrzyma!

Boże, domyślił się! Że też spośród ośmiu i pół miliona mieszkańców Nowego Yorku Danny musiał wpaść akurat niego. Co Damon tu w ogóle robi? — zastanawiam się i wciąż pędzę przed siebie. Nawet nie wiem już, na jakiej ulicy jesteśmy.

— Elenaaaaa! — Damon drze się dokładnie tak samo, jak Danny.

Złości mnie tym. Po cholerę drąży temat! Dałby spokój! Nie widzieliśmy się pięć lat i wolałabym, aby minęło jeszcze kolejnych pięćdziesiąt pięć i żebyśmy nigdy się nie spotkali.

Ludzie się oglądają, gdy ich mijam. Widzę, że zaczynają się zastanawiać, co się dzieje i niektórzy zaczynają się niepokoić. Jeszcze chwila i wiem, że zaczną reagować. Pędzę jednak ile sił przed siebie. Liczę, że uda mi się umknąć, choć sama już nie daję rady. Zastanawiam się, czy zejść do metra, ale po schodach pójdzie nam jeszcze wolniej, a jeśli na stacji nie będzie metra, będziemy jak w potrzasku.

Modlę się do Matki Natury, żeby dała mi umiejętność stawania się niewidzialną. Dosłownie marzę w tej chwili, żeby to potrafić.

Mijam zejście do metra i pędzę dalej ulicą. Modlę się o zielone na najbliższym skrzyżowaniu.

— Elenaaaaa! — nadal wrzeszczy za naszymi plecami Damon.

Jest wściekły i zdesperowany. Znam aż za dobrze ten jego wrzask. Przyspieszam jeszcze bardziej, a Danny zaczyna płakać. Biorę go na ręce. Uspokaja się i obejmuje mnie rękami za kark, kurczowo. Jest ciężki, bo za duży na noszenie na rękach, ale adrenalina daje mi siłę. Znów przyspieszam kroku, ale po kilku metrach potężny mężczyzna, chwyta mnie za ramię i nakazuje się zatrzymać.

— Ten człowiek chyba panią woła — mówi grubym, donośnym głosem.

Jest przepotężny, a jego ręka tak silna, jak imadło i nie potrafię się mu wyrwać. Stawiam Danny'ego na ziemi.

— Czy to pani dziecko? — pyta podejrzliwie mężczyzna.

Prycham na niego kpiąco.

— Oczywiście, że moje — odpowiadam arogancko, ale oglądam się z lękiem za siebie. Oddech mi pędzi i mężczyzna widzi mój lęk.

— Więc dlaczego mężczyzna panią goni? — dopytuje wciąż podejrzliwym głosem.

— Nie mam pojęcia, proszę mnie puścić — podnoszę na niego głos.

— Mamo, boję się — mówi po angielsku Danny i znów zaczyna płakać, a mężczyzna, słysząc to, natychmiast puszcza moje ramię.

Nie mam jednak szans na ucieczkę, bo Damon w tym momencie nas dopada. Dyszy ciężko i patrzy na mnie z grymasem na twarzy.

Właśnie rozgrywa się najgorsza chwila mojego życia.

***********************************************************************************************

Tak, tak, krótko, ale treściwie, prawda? Czy Wy też macie zadyszkę? Ja się dosłownie zziajałam :D Teraz już wiemy, że Damon to nie fujara i nie pozwolił Elenie uciec. Gdzieżby! Nooo <facepalm> Niosła go złość, desperacja, a może coś jeszcze? Co takiego? Chyba wiemy. Uczucie do Eleny. Pytanie: Jak oni sobie teraz z tym poradzą? Jak myślicie? 

Już Wam przeszła złość na mnie? Morderczy odruch przeszedł, za ostatnie zakończenie? Mam nadzieję, że tak, aaaaaaale....

Jeśli spodziewacie się, że druga część będzie usłana różami i wszyscy pojedziemy na jednorożcu po tęczy, to sooooooryyyy.

Jest w niej mnóstwo napięcia, skrywanych, bolesnych wspomnień i mnóstwo zgrzytów :/ a koniec nie jest oczywisty :/

Czytacie dalej?

Napiszcie koniecznie w komentarzu. Muszę wiedzieć, czy znów ktoś będzie chciał mnie zamordować :D

Może skłoni Was do dalszej lektury kilka rozdziałów napisanych z punktu widzenia Damona... toż to druga część serii, która dopuszcza taką możliwość. ^^

Pamiętajcie o Insta. 777sev777 Co piątek pokaże się zapowiedź. ;)

Trzymajcie się i do za tydzień :*

Sev. 


HEARTBURN 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz