Rozdział 9

253 16 78
                                    

Elena

Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, gdy tylko otwieram rano oczy, to żeby wziąć prysznic, zanim jeszcze obudzi się Danny. Podnoszę się więc cichutko na łokciu i zerkam na zegarek. Jest siódma. Powinien spać jeszcze godzinę.

Zerkam na łóżko Damona. On też jeszcze śpi. Po tym, w jakim stanie przywlekł go w nocy do pokoju chłopak z recepcji, zapewne pośpi nie tylko godzinę, a pół dnia.

Wstaję ostrożnie z łóżka, starając się to zrobić bezszelestnie i idę do łazienki. Zamykam za sobą drzwi i chwilę później ciepła woda płynie po całym moim ciele. Mam czas, żeby zastanowić się, czy powinnam porozmawiać z Damonem o jego ojcu. Czy powinnam mu to wytłumaczyć? Czy powinnam się jakoś usprawiedliwić? Czy powinnam w ogóle postrzegać to jako coś, w czym zawiniłam? Nie wiem, jaki cel miały te wspólne wakacje, ale chyba go nie osiągnęły, a kończą się raptem już jutro. Zastanawiam się, czy konieczna byłaby rozmowa? Nie chcę rozmawiać. Nie wiem, jak mam traktować słowa Damona, który jeszcze dwa dni temu mówił, że chce odzyskać nas oboje.

Woda robi się chłodna, a ja nie znajduję odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie sprawy.

Wychodzę z łazienki i wpadam na Damona.

— Przepraszam — mówię do niego i odstępuję krok w tył.

— Nic się nie stało — odpowiada i pociera zmęczoną twarz. — Mogę teraz ja wziąć prysznic?

— Oczywiście, ale woda jest chłodna — odpowiadam.

Prycha krótkim śmiechem.

— To chyba nawet lepiej.

Uśmiecham się.

— Chyba tak. — odpowiadam i wymijam go w drzwiach łazienki.

Chwyta mnie za nadgarstek i zatrzymuje.

— Przepraszam... — mówi ze skruchą.

Zerkam na niego zaskoczona. Wydawało mi się, że to ja powinnam go przepraszać.

— Za co?

— Za to, że się upiłem. — odpowiada, ale na mnie nie patrzy.

Czuję jego ciepłą dłoń na moim nadgarstku. Zerkam na nią.

— Nie musisz przepraszać — mówię cicho.

— Bałem się...

Zerkam znów na niego.

— Czego?

— Że was już tu nie będzie, gdy wrócę. — odpowiada skrępowany. — I dlatego się upiłem. Ja nadal chcę wszystko naprawić, ale chwilowo brakło mi odwagi. Ja... nie zdawałem sobie sprawy...

— Nie musisz się tłumaczyć, Damon — szybko staram się urwać rozmowę.

Wzdycha z irytacją i przewraca oczami. Zaciska szczękę, a dłoń mocniej na moim nadgarstku.

— Nie mów mi, co muszę, a czego nie muszę, Elena. Nie rozumiesz, że chcę? Chcę cię do cholery przeprosić. Wytłumaczyć. Przecież wiesz bardzo dobrze, że kiedyś będziemy musieli porozmawiać. Dlaczego mi wciąż na to nie pozwalasz? — warczy.

— Może dlatego, że zwyczajnie już mi na tym nie zależy? — warczę w odpowiedzi.

Jego oczy natychmiast spotykają się z moimi. Moje są tak samo szeroko otwarte, jak jego.

— Nie chciałam tego powiedzieć — mówię szczerze. Naprawdę nie chciałam. Boję się, że teraz zrezygnuje... nie tylko z Danny'ego... ale też ze mnie?

Damon przełyka głośno.

— Chciałaś... nie przejmuj się, zniosę to. Zniosę o wiele więcej, niż ci się wydaje. — mówi z przekonaniem i zwiesza głowę. Puszcza mój nadgarstek.

Wchodzi do łazienki.

Dlaczego znów czuję się winna? Czy ja podświadomie chcę go ukarać?

Chyba tak, ale przecież to mi nic nie da. Cierpimy przy tym oboje. To bez sensu. Prowadzi donikąd. Jeśli chcę, żeby tym razem się to udało, muszę odpuścić. Odciąć przeszłość i Damon musi zrobić to samo. Dowiedział się już najgorszego.

Ale czy będzie potrafił?

***

Śniadanie mija nam spokojnie. Damon zachowuje się jakby nic się nie wydarzyło. Po śniadaniu idziemy na plażę. Danny wciąż chce robić zupełnie nie to, co zaplanowaliśmy i co ustaliliśmy. Pół dnia, na przemian z Damonem ganiamy za nim po plaży, a on co chwila wymyśla nowe zabawy. Na przykład z upodobaniem udaje, że jest kotletem i tarza się w piasku tuż po wyjściu z oceanu. Popołudniu jest zmęczony i marudny. Wracamy do pokoju, a on zasypia Damonowi na rękach. Kładzie go do łóżka, a ja biorę prysznic. Po kąpieli wychodzę z łazienki i dostrzegam, że Damon siedzi na tarasie, a Danny śpi.

Wychodzę na taras. Schodzę trzy schodki w dół i opadam ciężko na leżak obok Damona, który leży przy basenie.

— Nie mam pojęcia jak sobie z tym jego uporem i przekornością poradzić — wzdycham ciężko, narzekając na Danny'ego.

Jestem coraz bardziej załamana. Danny rośnie, a ja nie radzę sobie z jego uporem.

— Naprawdę? — pyta kpiąco Damon.

Podnoszę na niego pytające spojrzenie.

— Przecież to proste — prycha. — To teoria odwrotności.

— No patrzcie, ekspert się znalazł — warczę, ale natychmiast się reflektuję — przepraszam, nie chciałam.

Damon prycha z rozbawieniem. Wyciągnięty na leżaku, w czarnych kąpielówkach i w rozpiętej koszuli, wygląda jak Bóg seksu.

— Nie przepraszaj, przecież wiem, jestem do bani, ale Danny to najprostszy przypadek uparciucha. Zawsze zrobi wszystko wbrew tobie, twoja decyzja działa jak zapalnik, a twoja uwaga jest dla niego hipnotyzująca. On chce żebyś się nim interesowała, tylko nim, chce cię mieć tylko dla siebie, ciągle, bez ustanku, na absolutną wyłączność — tłumaczy jakby naprawdę był ekspertem od wychowywania dzieci.

— Danny nie jest zazdrośnikiem — bronię Danny'ego.

— To nie ma nic wspólnego z zazdrością — natychmiast mi zaprzecza. — On chce uwagi, ale wtedy kiedy on chce. Nie przeszkadza mu, że wtedy gdy nie jej nie chce, ty kierujesz ją gdzieś indziej. Po prostu wtedy, gdy się jej domaga, musisz dwa razy pomyśleć, zanim mu odpowiesz na każde jego pytanie. Jeśli o coś pyta, to wiedz, że zrobi dokładnie odwrotnie niż zabrzmi twoja odpowiedź. Jeśli chcesz żeby coś zjadł, powiedz, że jest niedobre i dasz to komuś innemu. Jeśli chcesz żeby poszedł spać, to powiedz, że ty już idziesz, on przecież jest zmęczony, pójdzie, bez awantury. Nawet poprosi, czy może się położyć obok. Jeśli...

— Skąd to wiesz? — przerywam mu. To brzmi jak coś bardzo oczywistego. Zastanawiam się jak to się stało, że ja na to nie wpadłam.

Zerka na mnie, a potem odchyla głowę w tył i błądzi wzrokiem gdzieś po niebie.

— Bo ja też kiedyś "walczyłem" o uwagę matki w ten sposób... — urywa.

Gdy to mówi, coś boli mnie w środku.

— Damon...

— Dwa razy w życiu tak walczyłem, jako dziecko robią na przekór matce i jako dorosły człowiek, na przekór samemu sobie — przechyla głowę w bok i patrzy teraz na mnie. Odważnie.

Zerkam na niego, a on patrzy prosto w moje oczy. Mówi o mnie.

Sykam.

Mieliśmy nie poruszać tego tematu. Wstaję odruchowo i chcę wyjść z tarasu. Idę prosto do drzwi balkonowych. Damon wstaje natychmiast za mną.

— Elena — słyszę swoje imię za plecami.

Podbiega i chwyta mnie za rękę. Zatrzymuje.

— Mieliśmy o tym nie rozmawiać — mówię z wyrzutem.

— Wiem, ale nic na to nie poradzę. Mówiłem ci, że kiedyś i tak będziemy musieli porozmawiać. — syczy. — To nie moja wina, że wiem, co czuje Danny, nie możesz mieć mi tego za złe.

— Nie wierzę ci — odpycham go od siebie i wchodzę po schodach na balkon.

Damon nie idzie za mną. Uciekam do pokoju. Jestem wstrząśnięta. To chyba nigdy się nie zabliźni. Ta rana, którą noszę w sobie od tamtego czasu. Pragnęłam tego uczucia tak bardzo. Za bardzo.

Damon nie przychodzi do pokoju. Kładę się obok Danny'ego i całuję go w wilgotne czoło. Jest upał, ale nie chcę włączać klimatyzacji. Rozchoruje się i będzie miał po wakacjach. Gdy śpi, jest taki spokojny, jak anioł. On poniekąd jest moim aniołem. Wiem to, choć wielu ludzi powiedziałoby, że niechciana ciąża jest tragedią, ale ja śmiało mogę powiedzieć, że była dla mnie jak zbawienie. Gdy Danny się urodził i zobaczyłam jego niebieskie oczy, wiedziałam, że był moim zbawieniem. Moje serce się uzdrowiło. Bez niego bym sobie wtedy nie poradziła.

HEARTBURN 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz