Rozdział 13: a jednak

1.9K 146 77
                                    

ŁUKASZ

Stałem nadal wpatrując się w niebo, gdzie jeszcze niedawno widziałem samolot. Wziąłem głęboki oddech i spuściłem wzrok. Przez chwilę stałem tak, oparty o szklaną ścianę dłońmi i ze spuszczoną głową.

Oddychałem głęboko. Próbowałem ułożyć sobie wszystko w głowie. Ale nie wiedziałem co mam teraz zrobić.

No co mam zrobić?!

Nie mogę za nim teraz jechać, bo ta pierdolona aplikacja!!! A nie chcę tu być bez niego... Bo... Nie chcę żyć bez niego. Kocham go, kurwa, i chcę go z powrotem!

Wziąłem kolejny głęboki oddech i wyprostowałem się. Patrzyłem jeszcze przez chwilę na płytę lotniska i w końcu się odwróciłem.

Za mną stał Marek.

- Co ty tu robisz? - zapytał.

- A ty? Przecież... - wskazałem w stronę płyty lotniska, gdzie przed chwilą odleciał samolot.

- To był samolot do Wiednia, Łuki - oznajmił. Patrzyłem na niego w milczeniu przez chwilę.

- A twój? - dopytałem. Chłopak wskazał coś za mną, a ja się odwróciłem. Jakiś samolot właśnie kołował.

- Zaraz startuje - szepnął.

Podszedłem do niego i położyłem mu dłonie na biodrach.

- Nie wpuszczę cię na pokład - oparłem czoło o jego.

- Nie mam zamiaru tam dziś wsiadać - objął ramionami moją szyję i wtulił się we mnie.

Przytulałem go mocno do siebie i schowałem twarz w jego szyi.

Nie mam pojęcia jak długo go jeszcze będę miał dla siebie, jak długo tutaj zostanie, ale... Nie chcę go wypuszczać ze swoich ramion.

- Powiedziałem Kindze, że chcę rozwodu - szepnąłem, a Marek przeczesał palcami moje włosy.

- To dobrze. Chcę cię tylko dla siebie - pocałował moją szyję.

- Chyba będę musiał się douczyć francuskiego - podniosłem głowę i oparłem czoło o te jego. - Jeśli chcę z tobą wyjechać.

- A chcesz? - pogłaskał mnie po policzku.

W czasie naszej rozmowy kilka razy wzywali Marka na pokład samolotu, ale obaj to ignorowaliśmy.

- Oczywiście, że chcę - wyszeptałem i złączyłem nasze usta. Marek od razu odwzajemnił pocałunek, przylegając mocniej do mojego ciała.

- Właściciel samochodu Audi A8 D5 o numerze rejestracyjnym WI 8369H proszonych jest o natychmiastowe przestawienie pojazdu - rozległ się komunikat, a ja oderwałem się od Marka.

- Ktoś się zna na autach... Chodź, muszę ją zabrać - zaśmiałem się.

- Gdzie ty je zostawiłeś? - złapał mnie za wolną rękę, kiedy wziąłem jego walizkę.

- Na kopercie - odparłem, a on pokręcił głową z uśmiechem.

- No, no... Panie mecenasie - śmiał się, a ja przewróciłem oczami.

Przy samochodzie czekała na nas ochrona trochę się powkurzali, ale w końcu sobie poszli. Chyba zorientowali się, że nie mnie przegadają. Wrzuciłem walizkę Marka do bagażnika i wsiadłem za kierownicę.

Obaj wiedzieliśmy, że musimy porozmawiać o tym co dalej. Bo Marek nie zostanie w kraju na stałe. Wiedziałem to. Jak i to, że teraz został tylko dlatego, że nie chce się ze mną rozstawać, bo mnie kocha i chce się jakoś dogadać.

- Więc co zrobimy? - zapytałem go, gdy jechaliśmy w stronę domu jego rodziców o co mnie poprosił.

- Muszę wyjechać, ale... Wcześniej sądziłem, że nie mogę cię prosić żebyś jechał ze mną, ale teraz już wiem, że chcesz i...

- Dopiero za pół roku mogę wyjechać, Marek - zerknąłem na niego.

- Chyba... Wytrzymamy te pół roku na odległość, co? - wyciągnął rękę i przeczesał moje włosy na potylicy. - Będziesz miał czas na zrobienie szybkiego kursu francuskiego - zażartował.

- Je connais les bases du français. Je l'ai étudié quatre semestres au collège*.

- No to będziesz miał łatwiej - zaśmiał się. - Powiedz coś jeszcze - poprosił. - To tak seksownie brzmi - dodał, a ja się zaśmiałem.

- A jak ty stoisz z francuskim?

- Pracując w Stanach musiałem się go nauczyć, bo jeden z właścicieli jest francuzem i ogarnął kurs dla wszystkich pracowników - wyjaśnił. - Donc mon français est très bon**.

- Masz rację... To seksowne - wymruczałem, a on się zaśmiał.

- Umiem jeszcze po włosku. Ale tylko trochę, bo to już sam się uczyłem - posłał mi uśmiech. - Il mio ragazzo è molto bello. Mi eccita quando dice cosa fare di me in camera da letto*** - wymruczał. Nie mam pojęcia co powiedział, ale zrobił to, cholernie, seksownie.

- Co to znaczy? - zatrzymałem się na światłach i popatrzyłem na mojego chłopaka. Marek tylko uśmiechnął się szeroko.

- Powiedziałem, że jesteś przystojny i kręci mnie, gdy mówisz co zrobisz ze mną w łóżku - oznajmił, a na moich ustach pojawił się uśmiech.

- Kręci mnie, gdy mówisz w obcych językach - pochyliłem się w jego stronę i pocałowałem go lekko.

Po dotarciu do domu rodziców Marka, chłopak poszedł po klucze od swojego mieszkania. Gdy tam dotarliśmy usiedliśmy na kanapie, patrząc na siebie.

To co ustaliliśmy w aucie to tylko początek. Musieliśmy porozmawiać co dalej. I tak zrobiliśmy.

Chciałem zostawić dom Kindze. Mi i tak nie będzie potrzebny skoro mam wyjechać z Markiem do Francji. Przez te pół roku będę mieszkał w mieszkaniu mojego chłopaka, a przed wyjazdem wynajmę je, aby nie stało puste. No i trochę kasy nam wpadnie. W między czasie będę szukał pracy w Paryżu no i robił tej głupi, przyspieszony kurs francuskiego. Nie zapominając o mojej pracy i aplikacji. Marek powiedział, że mnie sprawdzi, jak dojadę do niego do Paryża. Już się nie mogę doczekać.

Ustaliliśmy też, że będziemy latać do siebie weekendami. Raz jeden, raz drugi. W zależności od natężenia obowiązków. Ale Marek doskonale wiedział, że częściej on będzie w Polsce, bo mi przez te pół roku dużo rzeczy zwali się na głowę.

Blondyn musiał jechać jutro, jeśli nie poleciał dziś, bo w poniedziałek miał spotkanie z szefem, na którym musi się pojawić. Nie miałem mu tego za złe. Najważniejsze, że się dogadaliśmy i ustaliliśmy jak nasza relacja będzie wyglądać w przyszłości.






* Znam podstawy francuskiego. Uczyłem się go cztery semestry na studiach.

** Więc mój francuski jest bardzo dobry.

*** Mój chłopak jest mega przystojny. Podnieca mnie to, gdy mówi co zrobi ze mną w sypialni.

Okrucieństwo nie do przyjęcia | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz