ŁUKASZ
Stałem nadal wpatrując się w niebo, gdzie jeszcze niedawno widziałem samolot. Wziąłem głęboki oddech i spuściłem wzrok. Przez chwilę stałem tak, oparty o szklaną ścianę dłońmi i ze spuszczoną głową.
Oddychałem głęboko. Próbowałem ułożyć sobie wszystko w głowie. Ale nie wiedziałem co mam teraz zrobić.
No co mam zrobić?!
Nie mogę za nim teraz jechać, bo ta pierdolona aplikacja!!! A nie chcę tu być bez niego... Bo... Nie chcę żyć bez niego. Kocham go, kurwa, i chcę go z powrotem!
Wziąłem kolejny głęboki oddech i wyprostowałem się. Patrzyłem jeszcze przez chwilę na płytę lotniska i w końcu się odwróciłem.
Za mną stał Marek.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- A ty? Przecież... - wskazałem w stronę płyty lotniska, gdzie przed chwilą odleciał samolot.
- To był samolot do Wiednia, Łuki - oznajmił. Patrzyłem na niego w milczeniu przez chwilę.
- A twój? - dopytałem. Chłopak wskazał coś za mną, a ja się odwróciłem. Jakiś samolot właśnie kołował.
- Zaraz startuje - szepnął.
Podszedłem do niego i położyłem mu dłonie na biodrach.
- Nie wpuszczę cię na pokład - oparłem czoło o jego.
- Nie mam zamiaru tam dziś wsiadać - objął ramionami moją szyję i wtulił się we mnie.
Przytulałem go mocno do siebie i schowałem twarz w jego szyi.
Nie mam pojęcia jak długo go jeszcze będę miał dla siebie, jak długo tutaj zostanie, ale... Nie chcę go wypuszczać ze swoich ramion.
- Powiedziałem Kindze, że chcę rozwodu - szepnąłem, a Marek przeczesał palcami moje włosy.
- To dobrze. Chcę cię tylko dla siebie - pocałował moją szyję.
- Chyba będę musiał się douczyć francuskiego - podniosłem głowę i oparłem czoło o te jego. - Jeśli chcę z tobą wyjechać.
- A chcesz? - pogłaskał mnie po policzku.
W czasie naszej rozmowy kilka razy wzywali Marka na pokład samolotu, ale obaj to ignorowaliśmy.
- Oczywiście, że chcę - wyszeptałem i złączyłem nasze usta. Marek od razu odwzajemnił pocałunek, przylegając mocniej do mojego ciała.
- Właściciel samochodu Audi A8 D5 o numerze rejestracyjnym WI 8369H proszonych jest o natychmiastowe przestawienie pojazdu - rozległ się komunikat, a ja oderwałem się od Marka.
- Ktoś się zna na autach... Chodź, muszę ją zabrać - zaśmiałem się.
- Gdzie ty je zostawiłeś? - złapał mnie za wolną rękę, kiedy wziąłem jego walizkę.
- Na kopercie - odparłem, a on pokręcił głową z uśmiechem.
- No, no... Panie mecenasie - śmiał się, a ja przewróciłem oczami.
Przy samochodzie czekała na nas ochrona trochę się powkurzali, ale w końcu sobie poszli. Chyba zorientowali się, że nie mnie przegadają. Wrzuciłem walizkę Marka do bagażnika i wsiadłem za kierownicę.
Obaj wiedzieliśmy, że musimy porozmawiać o tym co dalej. Bo Marek nie zostanie w kraju na stałe. Wiedziałem to. Jak i to, że teraz został tylko dlatego, że nie chce się ze mną rozstawać, bo mnie kocha i chce się jakoś dogadać.
- Więc co zrobimy? - zapytałem go, gdy jechaliśmy w stronę domu jego rodziców o co mnie poprosił.
- Muszę wyjechać, ale... Wcześniej sądziłem, że nie mogę cię prosić żebyś jechał ze mną, ale teraz już wiem, że chcesz i...
- Dopiero za pół roku mogę wyjechać, Marek - zerknąłem na niego.
- Chyba... Wytrzymamy te pół roku na odległość, co? - wyciągnął rękę i przeczesał moje włosy na potylicy. - Będziesz miał czas na zrobienie szybkiego kursu francuskiego - zażartował.
- Je connais les bases du français. Je l'ai étudié quatre semestres au collège*.
- No to będziesz miał łatwiej - zaśmiał się. - Powiedz coś jeszcze - poprosił. - To tak seksownie brzmi - dodał, a ja się zaśmiałem.
- A jak ty stoisz z francuskim?
- Pracując w Stanach musiałem się go nauczyć, bo jeden z właścicieli jest francuzem i ogarnął kurs dla wszystkich pracowników - wyjaśnił. - Donc mon français est très bon**.
- Masz rację... To seksowne - wymruczałem, a on się zaśmiał.
- Umiem jeszcze po włosku. Ale tylko trochę, bo to już sam się uczyłem - posłał mi uśmiech. - Il mio ragazzo è molto bello. Mi eccita quando dice cosa fare di me in camera da letto*** - wymruczał. Nie mam pojęcia co powiedział, ale zrobił to, cholernie, seksownie.
- Co to znaczy? - zatrzymałem się na światłach i popatrzyłem na mojego chłopaka. Marek tylko uśmiechnął się szeroko.
- Powiedziałem, że jesteś przystojny i kręci mnie, gdy mówisz co zrobisz ze mną w łóżku - oznajmił, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Kręci mnie, gdy mówisz w obcych językach - pochyliłem się w jego stronę i pocałowałem go lekko.
Po dotarciu do domu rodziców Marka, chłopak poszedł po klucze od swojego mieszkania. Gdy tam dotarliśmy usiedliśmy na kanapie, patrząc na siebie.
To co ustaliliśmy w aucie to tylko początek. Musieliśmy porozmawiać co dalej. I tak zrobiliśmy.
Chciałem zostawić dom Kindze. Mi i tak nie będzie potrzebny skoro mam wyjechać z Markiem do Francji. Przez te pół roku będę mieszkał w mieszkaniu mojego chłopaka, a przed wyjazdem wynajmę je, aby nie stało puste. No i trochę kasy nam wpadnie. W między czasie będę szukał pracy w Paryżu no i robił tej głupi, przyspieszony kurs francuskiego. Nie zapominając o mojej pracy i aplikacji. Marek powiedział, że mnie sprawdzi, jak dojadę do niego do Paryża. Już się nie mogę doczekać.
Ustaliliśmy też, że będziemy latać do siebie weekendami. Raz jeden, raz drugi. W zależności od natężenia obowiązków. Ale Marek doskonale wiedział, że częściej on będzie w Polsce, bo mi przez te pół roku dużo rzeczy zwali się na głowę.
Blondyn musiał jechać jutro, jeśli nie poleciał dziś, bo w poniedziałek miał spotkanie z szefem, na którym musi się pojawić. Nie miałem mu tego za złe. Najważniejsze, że się dogadaliśmy i ustaliliśmy jak nasza relacja będzie wyglądać w przyszłości.
* Znam podstawy francuskiego. Uczyłem się go cztery semestry na studiach.
** Więc mój francuski jest bardzo dobry.
*** Mój chłopak jest mega przystojny. Podnieca mnie to, gdy mówi co zrobi ze mną w sypialni.
CZYTASZ
Okrucieństwo nie do przyjęcia | KxK
FanfictionHistoria zaczyna się w momencie, gdy Łukasz, wzięty prawnik, pracujący do spółki z ojcem i kuzynem, spotyka na swojej drodze swoją licealną miłość. Marek nie stanął ponownie na drodze Łukasza przypadkiem. Chce się zemścić na Wawrzyniaku za to jak po...