Przeszedłem przez halę przylotów lotniska Roissy-Charles de Gaulle w Paryżu. Marek miał się chwilę spóźnić, bo stał w jakimś korku, więc na luzie usiadłem sobie na krześle i czekałem na niego.
Rozejrzałem się dookoła. Było tu pełno ludzi. Wszyscy się gdzieś spieszyli. Oprócz mnie. Bo ja miałem dziś wolny weekend i zamierzałem go spędzić z moim chłopakiem.
Po pół roku osobno w końcu będziemy mogli mieć siebie na stałe. A ten weekend miał to zapoczątkować. Dlatego chciałem spędzić go jakoś fajnie. Ale w sumie... Mogę leżeć z nim na kanapie i pić wino i też będzie zajebiście.
Nie wiem jak długo czekałem na Marka, ale w końcu rozdzwonił się mój telefon. Zobaczyłem imię mojego chłopaka i uśmiechnąłem się do siebie.
- I jak tam? - zapytałem, gdy odebrałem.
- Już jestem. Gdzie jesteś? Bo nie widzę cię nigdzie - mówił.
- To spotkajmy się przy wyjściu. Bo raczej mnie nie znajdziesz wśród tylu ludzi - zaśmiałem się i wstałem, zakładając torbę podróżną na ramię i biorąc laptopa do ręki..
- Nie znasz moich możliwości - roześmiał się. - Po perfumach cię znajdę - dodał, a ja się głośno roześmiałem. - Albo po śmiechu. Widzę cię, stój i się nie ruszaj.
- Tak? A ja cię nie widzę - rozejrzałem się.
- Nie kręć tym łbem jak melonem, bo ci z kija spadnie.
- Co? - roześmiałem się ponownie. - Ile ty masz lat, że używasz takich odzywek?
- Za dużo - odparł.
- Marek - westchnąłem i odchyliłem głowę do tyłu.
- Tak?
- Tęskniłem za tobą - uśmiechnąłem się.
- Ja za tobą też - powiedział, a ja po chwili zobaczyłem go po mojej prawej. Odwróciłem się, a Marek podbiegł do mnie, aby na mnie wskoczyć. Objął mnie nogami i rękami, przytulając się mocno. Złapałem go za pośladki, aby nie upadł. - Dobrze, że już jesteś - szepnął mi do ucha. W jednej ręce nadal trzymałem telefon z trwającym połączeniem, więc musiałem postawić Marka, ale on nie chciał mi na to pozwolić.
- Słonko - szepnąłem mu do ucha i pocałował go w skroń. - Za chwilę się mną nacieszysz. Już cały czas będę obok ciebie przecież - przypomniałem mu.
- Teraz chcę się przytulać - objął mocniej ramionami moją szyję. Na szczęście nikt nie zwracał na nas uwagi. Wszyscy mieli na nas wywalone, bo się gdzieś spieszyli.
- To daj mi chociaż odstawić torbę - zaśmiałem się. - Mareczku - westchnąłem, a on odchylił się trochę, przez co musiałem przesunąć jedną rękę na jego plecy, bo bałem się że spadnie.
- Spokojnie - zaśmiał się i pocałował mnie lekko, aby po chwili przycisnąć usta mocniej do moich warg. Musiałem lekko zadrzeć głowę, aby móc odwzajemniać jego pocałunki. Chłopak skupił się na pieszczeniu mojej górnej wargi, a ja zassałem się lekko na jego dolnej. Marek przesunął prawą dłoń w moje włosy i zacisnął na nich palce. Zacisnąłem rękę na jego pośladku, a chłopak westchnął w moje wargi, co wykorzystałem, aby pogłębić pieszczotę. Marek odwzajemniał każdy ruch mojego języka. - Łukiś - oderwał się ode mnie i oparł czoło o moje. - Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, słonko - uśmiechnąłem się, a on dał mi buziaka.
Postawiłem chłopaka na podłodze i poprawiłem torbę podróżną i pasek od laptopa na swoim ramieniu. Marek złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Zaprowadził mnie do swojego auta, służbowego, ale z tego co wiem, to mógł nim jeździć gdzie chciał, ale Wtedy on pokrywał koszt paliwa. Firma zwracała tylko za wyjazdy służbowe.
Zapakowałem do granatowej Kii Ceed swoje rzeczy, a Marek podał mi kluczyki. Zaśmiałem się tylko, ale tego nie skomentowałem. Wiedziałem, że woli, gdy ja prowadzę, jeśli jestem obok. I nie chodziło o to, że on się boi czy coś... Tak naprawdę nie mam pojęcia czemu tak robił. Chyba tak po prostu wolał.
Wsiedliśmy do auta i odpaliłem silnik. Nie lubię tego auta. Kurwa, 1.4 benzyna i buda kombi... Kto to kurwa słyszał! Przecież to w ogóle nie opłacalne... To znaczy... Dla stacji paliw to bardzo opłacalne, ale nie dla właściciela... No chyba, że tylko w mieście jeździ, to jeszcze w miarę... Ale po trasie to co chwilę trzeba tankować!
- Czemu nic nie mówisz? - Marek położył dłoń na moim udzie.
- Doceniam chwilę ciszy, bo przy tobie to rzadkość - westchnąłem, a blondyn uderzył mnie w ramię.
- Głupi idiota! - mruknął i założył ręce na piersi. Zaśmiałem się i sięgnąłem po jego rękę, ale nie chciał mi jej dać.
- Maruś - śmiałem się. - No skarbie, przecież wiesz, że żartowałem - splotłem nasze palce, a raczej wsunąłem swoje między jego, bo Marek trzymał swoje palce sztywno wyprostowane. - Kochanie... Przepraszam... To było głupie - dodałem, ale chłopak nawet na mnie nie spojrzał, ale widziałem, że na jego ustach majaczy uśmiech. - No możesz okazać mi trochę czułości - zauważyłem, Marek zgiął palce, ściskając delikatnie moją rękę. Roześmiałem się, ale uniosłem nasze dłonie i pocałowałem tą jego. - Uparciuch.
- Myśl zanim coś powiesz... Wiem, że to nie jest twoja mocna strona, ale postaraj się.
- Jezu - westchnąłem. - Daj mi cierpliwość, bo jak mi dasz siłę to będziesz mi musiał załatwić zajebistego prawnika.
- Co tam mruczysz? - zapytał Marek.
- Że bardzo cię kocham.
- Przestań kłamać - powiedział, a ja się zaśmiałem. - Ledwo przyjechał i już mi kłamie... Nie jesteś w sądzie.
- Boże... Co mi w tej Kindze nie pasowało?
- Nie wiesz? Ja ci mogę powiedzieć - zaproponował.
- Słucham - zerknąłem na niego.- Nie lubiła seksu analnego - oznajmił, a ja się zaśmiałem. - I... Nie miała tego - dodał i położył moją dłoń na swoim kroczu. Zacisnąłem na nim lekko palce, a Marek drgnął.
- To zdecydowany argumenty przemawiający na twoją korzyść - wymruczałem.
- Musisz po prostu przyznać, że czasami lubisz jak to ciebie pieprzą - wzruszył ramionami.
- Przyznaję, że czasami lubię jak to ty mnie pieprzysz - uśmiechnąłem się, a Marek się zaśmiał.
- Dużo lepiej dochodzi się mając coś w sobie - stwierdził mój chłopak.
- Ja tam lubię dochodzić w tobie - przesunąłem dłonią po jego kroczu, a Marek westchnął cicho.
- Lubię, kiedy we mnie dochodzisz - przyznał, a ja się uśmiechnąłem.
Chyba nie muszę dodawać, że jak tylko wpadliśmy do mieszkania to dosłownie się na siebie rzuciliśmy. Obaj się za sobą stęskniliśmy, bo nie widzieliśmy się trzy tygodnie. Niby ci wieczór rozmawialiśmy przez kamerkę, ale to nie to samo. Seks przez internet to już w ogóle, więc obaj byliśmy stęsknieni swojego dotyku i swoich ciał.
To już jest koniec, dalej nie ma nic...
Nie wiem jak wy, ale ja to się cieszę, że to ff się już kończy, bo było dla mnie ciężkie do pisania.
W każdym razie zostało jeszcze PS. Kocham cię i Coming out, a gdy skończę to pierwsze wleci Kukurydza.
Proszę posłuchajcie piosenki w mediach, jakoś tak mi się skojarzyła z tym ff.
Do następnego, kochani 😘😘😘
CZYTASZ
Okrucieństwo nie do przyjęcia | KxK
FanfictionHistoria zaczyna się w momencie, gdy Łukasz, wzięty prawnik, pracujący do spółki z ojcem i kuzynem, spotyka na swojej drodze swoją licealną miłość. Marek nie stanął ponownie na drodze Łukasza przypadkiem. Chce się zemścić na Wawrzyniaku za to jak po...