Rozdział 17

14 5 0
                                    

Kiedy go zobaczyłam coś mocno ścisnęło mi się w klatce piersiowej.Wyglądał strasznie.Posiniaczony i zabandażowany.Podłączony do masy urządzeń.Podeszłam bliżej i złapałam go delikatnie za dłoń.Była ciepła ale zupełnie wiotka.To moja wina.Dlaczego nie pojechałam z nim?Mogłabym od razy go uleczyć i nie musiał by tak cierpieć.Usiadłam na krześle obok łóżka.Przyglądałam mu się kiedy poczułam zbliżającego się Chanyeola. Wszedł cicho do sali i stanął w nogach łóżka.Spojrzałam na niego.Podniósł do góry rękę pokazując mi jej zawartość.Wstałam puszczając dłoń Tao i podeszłam do niego.

-To nie będzie podejrzane jeżeli tak szybko wyzdrowieje?

Zapytał cicho.

-Będę podawać mu niewielkie ilości w odstępie kilku godzin.Kiedy stan się poprawi na tyle aby można go było przenieść sfabrykujemy dokumenty że przenosimy go do prywatnej kliniki.

Pokiwał głową i przekazał mi strzykawkę z igłą.Odszukałam żyłę na nadgarstku i pobrałam niewielką ilość.Podeszłam do Tao i wstrzyknęłam mu ją w ramię.To było dosłownie kilka kropel i tyle na razie wystarczy.

W ciągu następnej godziny jego stan uległ ogromnej poprawie.Ciśnienie krwi wzrosło a rytm serca się ustabilizował.Przez chwilę bałam się że podałam mu za dużo.Lekarz był w lekkim szoku ale z rzucił to na młody i silny organizm więc odetchnęłam z ulgą.Postanowiłam wstrzymać się z podawaniem następnej porcji mojej krwi.Nie sądziłam że efekt tych kilku kropli będzie aż tak spektakularny. Chanyeola wysłałam do domu aby sprawdził czy wszystko jest w porządku a sama zostałam aby obserwować Tao.Byłam zmęczona więc położyłam głowę na złożonych rękach opartych o łóżko Tao i odpłynęłam.

Przebudziłam się bo wyczułam obecność Chanyeola. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.W jego oczach dostrzegłam troskę.

-Która godzina?

Zapytałam wstając aby się przeciągnąć.

-Ósma rano.W domu wszystko jest pod kontrolą.Co z nim?

Zapytał na koniec spoglądając na Tao.

-Stan znacznie się poprawił.Nie spodziewałam się aż takiej reakcji.

Pokiwał głową i podszedł do mnie.

-Masz silną krew.Przynieść ci kawę i coś do jedzenia?

Uśmiechnęłam się.

-O tak.Proszę.

Odpowiedział skinięciem głowy i wyszedł.Wróciłam na swoje miejsce czyli na krzesło obok łóżka.Poczułam że Tao odzyskuje świadomość.Chwyciłam go za dłoń i przyjrzałam się jego twarzy.Zmarszczył brwi i otworzył oczy. Patrzył przed siebie dopiero po kilku sekundach zwrócił na mnie uwagę.Zlustrował moją twarz.Wyglądał jakby mnie nie poznawał.Po chwili otworzył szerzej oczy jakby w szoku i wyrwał dłoń z mojego uścisku.Odsunęłam się od niego siadając prosto na krześle.

-Nie poznajesz mnie?

Zapytałam łagodnie i uśmiechnęłam się.

-Poznaję.Wiem dokładnie czym jesteś.Nie dotykaj mnie.

Kiedy usłyszałam jego słowa uśmiech natychmiast zniknął z mojej twarzy.Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Jak zareagować?

-Tao ja nie rozumiem.

Niemal wyszeptałam.

-Pamiętam wszystko tylko za cholerę nie mogę pojąć dlaczego się tak zachowywałem.

Byłam w szoku. Czyżby jednak doszło do uszkodzenia mózgu ale moja krew powinna to naprawić prawda?

-To znaczy że nic do mnie nie czujesz?

Zamrożona w czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz