4. To był taki... niewinny pocałunek

1.4K 100 20
                                    

Dzisiaj miałam ciężki dzień w pracy. Masa roboty, przez co byłam zmuszona zostać godzinę dłużej. W domu byłam grubo po 16. Planowałam obejrzeć jakiś film, tylko moje plany zepsuła oczywiście Emma, która wparowała do mojego domu, jak do swojego.

- Scar! Nic nie dzwonisz, nie odzywasz się.

- Byłam w pracy i nie miałam czasu. A coś się stało?

- Co się mogło stać. Opowiadaj mi tu teraz jak tam wczorajszy obiad.

- Obiad jak obiad. Był bardzo pyszny. Jadłam pieczone ziemni....

- Scarr! Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. Jak tam Eric?

- Co Eric? Po obiedzie od razu zniknął i całe popołudnie spędziłam z Liz.

- Ty coś przede mną ukrywasz. Gadaj mi tu zaraz. Coś ci powiedział, albo lepiej?

- Całowaliśmy się.

- Co? I jak? Jak całuję? Było z języczkiem?

- To był taki... niewinny pocałunek.

- Taa niewinny, już to widzę. Takie kity to możesz swojej babci wciskać.

- Co mam ci powiedzieć, że ma cudowne usta i świetnie całuje?

- No tak? A było coś po tym? Zaciągnął cię do łóżka, czy ty sama mu wskoczyłaś?

- Przestań. Nic takiego nie było. Tylko się całowaliśmy i na tym koniec.

- Nuda, powinnaś posłuchać moich rad. Poczekaj, mama do mnie dzwoni. Halo? Nie, nie widziałam. Ale kiedy, teraz? A co,  pali się? Tak. Dobra. Do zobaczenia. Tak, będę... Jezu muszę jechać do mamy, bo podobno mnie potrzebuje.

- Coś się stało?

- Nie raczej nie. Wiesz, jaka jest moja mama. Muszę lecieć. Narazie Scar!

- Narazie. Pa!

°°°°°°°°°°

By Eric

Byłem zły, chłopaki mieli załatwić pewną sprawę, a jak zawsze potrzebowali jeszcze mnie. Po skończonym obiedzie z Liz i Scarlet, udałem się do bazy. Byli tam moi "pracownicy" i Mat, człowiek na którym mogłem polegać. Był moim dobrym kumplem.

- Szefie - odezwał się jeden z gostków - Sprawdziliśmy to miejsce i nikogo tam nie zastaliśmy. Nie było żadnych śladów.

- Bo kurwa, wy nic nie potraficie - wkurzyłem się - Miejsce było dobre, dałem wam wskazówki, a wy jak zawsze wszystko spierdoliliście! - taka była prawda.

Chłopaki mieli zgarnąć towar i przy okazji pozbyć się ludzi Albiego. Ale nawet tego nie potrafili, czasami zastanawiam się z kim ja pracuję.

- Eric, namierzyliśmy inne miejsce - odezwał się Mat - Jestem pewien, że tam znajdziemy to czego szukamy.

- Chociaż coś dobrego. Dobra Mat, weź chłopaków i jedzcie to sprawdzić. Ja w tym czasie spróbuje namierzyć Albiego.

- Robi się, szefie.

Wolałbym być teraz razem z dziewczynami. Swoją drogą ciekawe co teraz robią. Scarlet bardzo mnie intryguje. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją w klubie, wiedziałem że muszę ją zdobyć. Jeszcze nigdy nikt dla mnie tak nie tańczył.

Tak obcierała się o moje krocze, że mi stanął. Miałem kurewską ochotę ją bzyknąć. Nie dała się namówić na drinka, na którego liczyłem. Widziałem jak poszła do łazienki i jak bym za nią poszedł mógłbym tam ją przelecieć, ale zrezygnowałem z tego pomysłu.

Przez resztę godzin obserwowałem jej stolik. Na początku myślałem, że jest z tamtym kolesiem, ale on całował się z jakąś blondynką, więc na pewno nie.

Po imprezie myślałem tylko o tym, jak ją zdobyć. Problem sam się rozwiązał, bo Liz zorganizowała jakieś spotkanie jej przyjaciół, czy coś. Nie chciałem iść z nią, ale ostatecznie dałem się namówić. I kiedy zobaczyłem tam Scarlet byłem zachwycony. Nie spodziewałem się, że ona może być znajomą Liz. Swoją drogą, to miało być spotkanie przyjaciół, a tylko ona przyszła, mi to pasowało.

Wymyśliłem ten obiad, bo miałem w tym swój cel, chciałem zbliżyć się do Scar. Nie byłem do końca zadowolony, że ma on być w moim domu, a to dlatego, że czasami kręcą się w nim chłopaki i omawiamy to i owo, a po co niepotrzebnie wzbudzać jakieś podejrzenia.

Namierzyłem kolejny przemyt ludzi Albiego. Byłem coraz bliżej, żeby go złapać. Wróciłem późno do domu i nie sądziłem, że jeszcze zastanę w nim Scarlet. Chciała jechać do swojego, ale nie mogłem jej na to pozwolić. Wiedziałem gdzie mieszka, nie puściłem jej, bo w pobliżu chłopaki mieli mieć konfrontację z ludzmi Albiego.

Gdy skończyłem kolację, chciałem iść do pokoju Scar, ale niby co miałem jej powiedzieć, że co, przyszedłem, sprawdzić czy ma dość wygodne łóżko? Poszedłem do siebie. W moim pokoju zastałem nagą Liz leżącą na łóżku. Chciała się pieprzyć, a ja z chęcią skorzystałem. Liz była głupiótka, nic ją nie interesowało, tylko to, jak wygląda. Nie powiem była ładna, ale powoli już mi się nudziła.

Po seksie szybko zasnęła, a ja udałem się do kuchni. Do głowy mi nie przyszło, że tam będzie ONA. Stała obok zlewu na bosych stopach. Miała krótką bluzeczkę, która była za krótka by zasłonić jej piękną dupcię. Nie miała nic na dole tylko majteczki. Musiała mnie usłyszeć, bo odwróciła się do mnie i wodziła po mnie wzrokiem. Pragnęła mnie, widziałem to.

Gdy zamierzała mnie wyminąć, złapałem ją za nadgarstek i oparłem o szafkę. Miała takie piękne piersi. Zacząłem ją całować, na początku stawiała mi opór, ale ja się nie dałem. Dotykałem jej ciała, złapałem za tyłeczek i posadziłem na blacie.
Stanąłem pomiędzy jej nogami.

Widziałem jak jej ciało reaguje na mój dotyk, więc złapałem jej piersi i zacząłem je macać. Miała idealne piersi. Przez materiał bluzki bawiłem się jej sutkiem, który zrobił się twardy i nie tylko on robił się twardy. Mój penis był gotowy do wejścia i w chwili, kiedy miałem już ściągać jej majteczki, odepchnęła mnie.

Nie wiem, o co jej chodziło. Zrobiłem coś nie tak? W momencie, kiedy dała mi z liścia, domyśliłem się, że pewnie chodzi jej o Liz. Słyszała wcześniej, jak ją pieprzyłem, musiała sobie o niej przypomnieć i się zgorszyła.  A kurwa byłem tak blisko, jeszcze chwila, a posuwałbym jej cipke. Spieprzyłem to.

Rano już jej nie było, musiała wstać o wiele wcześniej, bo nawet gosposia jej nie widziała.

Wieczorem dostałem telefon od Mata. Podobno  dzisiaj miał odbyć się drobny przemyt mojego wroga. Pojechałem do chłopaków i razem ustaliliśmy plan. Byliśmy schowani w ciemnej uliczce, na obrzeżach miasta.
Przyjechały dwa samochody, jeden marki BMW, a drugi Chevrolet Malibu. Ten pierwszy z pewnością należał do ludzi Albiego. Z BMW wysiadło trzech ludzi, z drugiego czterech. Rozmawiali o czymś i przekazywali sobie jakieś torby, byli uzbrojeni, co nie uszło mojej uwadze. Ja z moimi ludźmi czekałem na odpowiedni moment, aby wkroczyć do akcji. Już wyciągałem moją broń, gdy nagle zobaczyłem JĄ. Cholera! Co ONA tam robiła?

Chciałam dodać coś z perspektywy Erica. :)
Co wydarzy się na akcji?
Pozdrawiam.

Your challenge is...him (Twoim wyzwaniem jest...on)✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz