21. Zdechniesz za to.

911 62 33
                                    

Powiem szczerze, że dostałem szoku, kiedy zobaczyłem ciało.
Bałem się, ale kiedy ujrzałem twarz, ogarnęła mnie ulga.
Myślałem, że ją straciłem.
W tamtym momencie, coś we mnie pękło. Do mojej głowy doszło, że to już koniec, że moje życie zostało pozbawione sensu.
Nie wierzę w to co mówię i myślę, ale zakochałem się.

Byłem pewien, że nie jestem zdolny do jakichkolwiek uczuć. Wszystkie kobiety traktowałem z niższością. Byłem kutafonem, który liczył tylko na seks.

Teraz czuję, że coś jest inaczej. Ja, nie poznaję siebie. Scarlet otworzyła mi oczy. Pokazała inną perspektywę. Dzięki niej zrozumiałem, że świat nie kręci się wokół mnie i moich problemów.
Świat to coś więcej.
Ta kobieta to coś więcej.
Nigdy nie czułem czegoś takiego.

Kurwa, kocham ją, a nawet jej przy mnie nie ma. Pozwoliłem, aby cierpiała. Jestem zwykłym chujem! Nie mogę pozwolić, aby skończyła tak jak Grace. Ten skurwiel jej tego nie zrobi! Pożałuje, że w ogóle ją dotknął.

- Mat. Do mnie - odłożyłem telefon.

- Co jest? Nic nowego jeszcze nie mam.

- Musimy odbić Scar.

- No wiem, mówiłeś mi.

- Dzisiaj.

- Co? Jak kurwa dzisiaj? Nie jesteśmy jeszcze gotowi. Mówiłeś, że...

- Nie obchodzi mnie to. Dzisiaj chcę mieć ją tutaj, rozumiesz? Widziałeś co zrobił z Grace. Nie pozwolę, aby to samo stało się ze Scar.

- Wiesz, że to jest samobójstwo? Wpadamy do jego bazy, której nie znamy planu, nie wiemy ile jest tam ludzi i jaki teren. To się nie uda. Plus nie masz stu procentowej pewności, że ona tam jest.

- Trzeba nadrobić to czego nie wiemy. Zwołał chłopaków, musimy ustalić plan.

- Jesteś tego pewien? Nie lepiej poczekać do jutra?

- Obawiam się, że jutro może być już za późno. Wiem co robię. Idź.

By Scar

Wszystko mnie bolało. Krzesło wciskało mi się w ciało. Nie wiem, ile na nim siedziałam, ale z pewnością minęło parę godzin. Szczere mówiąc, nie miałam już żadnej nadziei.

To mój koniec, ale nie poddam się. Nie mam żadnych szans, ale dobrowolne poddanie się oznaczało by klęskę, wewnętrzną klęskę.

Zawsze starałam się odnajdywać różne rozwiązania z każdej sytuacji, teraz nie widziałam żadnej, ale to nie oznaczało, że mam się poddać.

Każdy dźwięk wywoływał u mnie strach, tak też było tym razem, kiedy słyszałam otwieranie się metalowych drzwi. Do środka wszedł Albi.

Wiedziałam co to oznacza. Najgorsza chwila mojego życia właśnie wkroczyła. Sam jego uśmiech wywoływał u mnie obrzydzenie.

- Wybacz, że musiałaś czekać. Nie martw się nie pozwolę, aby coś nam przerwało. Zaczął odwiązywać moje ręce i nogi od krzesła i związał je jeszcze raz, tym razem tylko ręce. Gdy odwiązywał mi nogi, kopnęłam go mocno w krocze.

- Sukoo - zawył z bólu, po czym uderzył mnie w twarz - Lubisz na ostro, tak? To ja ci pokażę - zerwał taśmę z moich ust - Chcę słyszeć jak mnie pragniesz.

Z krzesła zrzucił mnie na podłogę. Uderzyłam łokciem o posadzkę, wiedziałam że jest już zdarty. Albi rzucił się na mnie i rozrywał moją bluzkę. Nie miał przy sobie noża. Zostawił mnie na staniku i od razu przeszedł na dolną garderobę.

Wyrywałam się, kopałam i krzyczałam.
Prosiłam, błagałam, aby mnie zostawił. Dostałam parę razy w twarz. Z wargi zaczęła sączyć się krew. Cała głowa była jak balon, opuchnięta i nabrzmiała. Ściągnął ze mnie dół, przycisnął mocno do podłogi i zaczął dotykać moje ciało. Moje krzyki i walka była na nic.
Zrobił to, a ja wstrzymałam oddech. W tym momencie wszystko się skończyło.
Ja.
Moje życie.
Moja godność.

Czułam na sobie jego masywne ciało, oddech i narząd. Odebrał mi godność, osobowość i wiarę.
Chciało mi się płakać, ale nie mogłam pokazać mu, że udało mu się mnie złamać, co było prawdą. W tym momenie czułam tylko wielkie obrzydzenie, ogromny wstręt do niego i do samej siebie.
Zapragnęłam zobaczyć jak umiera, tak chciałam żeby cierpiał w najgorszy możliwy sposób. Za to wszystko co mi odebrał, za to co mi zrobił, nie tylko mi, ale wszystkim innym ludziom.
To nie był człowiek.

Gdy skończył, odwiązał mi ręce i parszywie się uśmiechnął.

- Podoba mi się twoja cipka. Teraz już wiem, dlaczego tak mu na tobie zależy. Nie udawaj, że nie podobało ci się.

- Zdechniesz za to - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Jutro zrobimy powtórkę. Dobranoc.

Cała obolała wstałam i zakryłam ciało, usiadłam w kącie i skulając się, rozpłakałam się.
To był koniec...
Gdyby Ericowi na mnie zależało, nie pozwoliłby na to.
Uratowałby mnie.
Zostawił mnie, zapomniał, a przecież przez niego tu jestem. Przez niego mnie skrzywdzono. On jest największym potworem. Powinien umrzeć razem z ojcem.

Długo zastanawiałam się, czy dokonać gwałtu na głównej bohaterce. Mam nadzieję, że nikogo nie zraziłam. Do następnego 😘👋

Your challenge is...him (Twoim wyzwaniem jest...on)✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz