23. Zależało mi... na twojej matce.

945 64 37
                                    

Dotarłem na Street-Point gdzie był nasz tak zwany magazyn zapotrzebujący sieć hoteli. To tutaj byli przetrzymywani i torturowani wszyscy moi wrogowie, w tym Albi. Chłopaki wytępili wszystkich jego ludzi, dałem im wolną rękę. Dla siebie zostawiłem tą najgorszą padlinę, która w końcu zasmakuje sprawiedliwości.

Mój magazyn zajmował spore terytorium wykupionej działki. Jego umiejscowienie było przemyślane, bo znajdował się siedem kilometrów za miastem, na pustej przestrzeni. Nie wzbudzał żadnych podejrzeń, ponieważ obok stał drugi magazyn, który był przeznaczony do prawdziwego biznesu.

Albiego przetrzymywałem w specjalnej izolatce. Mat przykuł go do sterylnego stołu. Był pozbawiony jakichkolwiek ruchów rękoma i nogami. Przed moim przybyciem chłopaki obudzili go, musiał być w pełni świadomy. W izolatce był tylko on i ja.

- Witaj Albi.

- O cwaniaczek, jak dobrze cię widzieć. Jak miewa się twoja kurwa?

- Sądziłeś, że zdołasz ją uśmiercić?

- Prawie się udało. Szkoda, że przeżyła. Ten lek nie był jednak tak mocny jak sądziłem, ale przyznam, że rżnęło mi się ją wyśmienicie.

Przywaliłem mu z pięści w mordę. Splujnął krwią.

- Myślę, że mnie polubiła, jej cipa idealnie do mnie pasowała.

Uderzyłem go kolejny raz.

- Sądziłem, że jesteś człowiekiem z honorem. Musiałeś mnie przywiązać, bo wiesz że nie poradziłbyś sobie ze mną.

- I kto to mówi. Pierdolony gwałciciel. Nie zamierzam z tobą rozmawiać, tylko skończyć.

Wyciągnąłem z pudła dużego szczura i położyłam go na jego brzuch, przykryłem go metalową miską i zapalniczką zacząłem podgrzewać metal.

- Kurwa! Co ty robisz!?

-  Szczury to takie miłe, małe zwierzątka, które mają bardzo ostre zęby. Potrafią nimi wszystko przegryźć poczynając od drewna i kabli a kończąc na ciele człowieka. Jak myślisz, będzie szukał ucieczki, czy jednak się podda?

- Ty skurwielu!

- Może i nim jestem, ale prawdziwy leży przede mną.

Za pomocą rączki trzymałem metalową miskę, która z minuty na minutę coraz to bardziej się nagrzewała. Głośny wrzask Albiego świadczył o tym, że mój szczurek zaczął gryźć. Musiało go naprawdę boleć, bo krzyczał niewiarygodnie głośno. Żałowałem, że nie założyłem zatyczek do uszu.

- Weź go! Kurwa! Weź! Błagam, weź go!

Zaprzestałem mojej czynności i zabrałem szczura. Na brzuchu Albiego były ślady od wgryzania się ząbków. Ten szczur musiał być mięsożerny, bo nieźle się wpił.

- Spójrz - podniosłem szczura i zbliżyłem do jego twarzy. - Przez ciebie ma brudny pyszczek.

- Weź go ode mnie!

- Myślałem, że lubisz zwierzątka - widziałem jak robi mu się niedobrze. - Ogarnij się. Jeszcze z tobą nie skończyłem. Nie mów, że jakiś szczur cię wykończył. Pomyśl sobie o tych wszystkich ludziach, których ty wykańczałeś, pozbawiałeś życia, godności, członków rodziny, odbierałeś im wszystko, ale dzisiaj się to skończy. Już się skończyło, wreszcie zgnijesz.

Zabrałem nóż do ręki i naciąłem go w paru miejscach. Z jego ciała zaczęła sączyć się krew. Wyciągnąłem sól i posypałem nią trochę. Jego ból i wrzask wcale nie sprawiały mi przyjemności. Ale uważałem to za konieczne. Taka osoba jak on nie mogła dostać tak po prostu kulki w łeb i nic nie czuć.

Nie.

Chciałem, ażeby choć trochę poczuł się jak ofiara, aby dotarło do niego, że skrzywdził wiele ludzi. Nie mogłem przepuścić mu tego co zrobił Scar.
Niech cierpi.
Teraz tylko cierpienie może być jego zbawieniem.
Zostawiłem go w izolatce na godzinkę, kiedy wróciłem miał poważne rany. Sól wżarła się w jego ciało.

- Fajnie ci teraz, chuju?

- Wprost idealnie. Zawsze myślałem, że jesteś mięczakiem, ale teraz wiem, że się myliłem. To miasto potrzebuje takiego kogoś jak ty. Jesteś godnym następcom.

- Nigdy nie byłem i nie będę taki jak ty. Kiedykolwiek zależało ci na kimś? Masz w ogóle sumienie?

- Zależało mi... na twojej matce.

Przywaliłem mu w mordę.

- Łżesz! Zostawiłeś ją gdy zachorowała. Nie pomogłeś jej. Wykorzystałeś mojego ojca, a jej pozwoliłeś umrzeć!

- A ty co zrobiłeś? Syneczek się znalazł. Zależało mi, ale przestało. Nie byłem fundacją charytatywną, żeby pomagać zdesperowanym żonom. Fajnie się ją pierdoliło, ale trzeba było skończyć.

- Przestań pieprzyć! - dostał ode mnie parę ciosów.

- Twoja kurwa była lepsza, pomimo że się stawiała.

Nie wytrzymałem. Odzabezpieczyłem jego kończyny i szarpiąc go przymocowałem do wiszącego łacucha. Łańcuch był przymocowany do sufitu za pomocą haka. Zdjąłem mu buty. Podstawiłem pod jego stopy przenośny palnik. Oblałem jego ciało olejem i podpaliłem palnik.

- Żegnaj Albi.

Spojrzałem w jego oczy i wyszedłem. Za sobą słyszałem jedynie przeraźliwy krzyk i smród nadpalonego ciała. Spalił się żywcem. Nie zasługiwał na nic innego.

Your challenge is...him (Twoim wyzwaniem jest...on)✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz