26. Nic dla mnie nie znaczysz.

916 58 36
                                    

Kolejny dzień i kolejny nawał pracy. Ta robota kiedyś mnie wykończy.
Tak w ogóle zauważyłam, że mam większy apetyt. Ciągle coś wchłaniam. Jak tak to wygląda na początku, to boję się pomyśleć co będzie później.

Szczęśliwa, że skończyłam na dziś z pracą, wyszłam z budynku i zamarłam. Dobre nastawienie znowu zniknęło niczym tęcza. Mój wzrok powędrował nie w tym kierunku co miał.
Stał oparty o swój samochód, postawiony przy najbliższym parkingu.
Czemu on zawsze musi być taki przystojny?
Spuściłam głowę i równym krokiem szłam unikając jego osoby. Mam nadzieję, że mnie nie zauważy.

- Scarlet!

Usłyszałam. Kurde, zobaczył mnie. Niech to.
Czego on ode mnie chce?
Udałam, że nie słyszę i szłam dalej.

- Scarlet, zaczekaj! - podbiegł do mnie i złapał za ramię.

- Czego chcesz?

- Chciałem porozmawiać.

- To proszę, mów - moja twarz przybrała wojennego wyrazu.

- Przy kawie - odparł i chyba zrozumiał, że ta rozmowa nie będzie łatwa. - Chodźmy do kawiarni.

Zgodziłam się, aby mieć już święty spokój, choć sama nie wiem, czy chodziło o coś zupełnie innego.  Zastanawiałam się tylko, czy dobrze zrobiłam.

- O czym chciałeś porozmawiać?

- Jak się czujesz?

- Zaciągnąłeś mnie do kawiarni pytać się jak się czuje? - widziałam zmieszanie na jego twarzy.

- Czego się napijesz?

- Niczego. Chcę jak najszybciej skąd wyjść, więc albo przechodzisz do sedna sprawy albo...

- Wiesz kto jest ojcem? - zapytał szybko, jakby bojąc się tego co może usłyszeć.

- Nie - nie mogłam mu powiedzieć.

- Scar, ja cię przepraszam za to wszystko. Wiem, że to moja wina. Wiem, że jest ci ciężko, ale chcę żebyś wiedziała, że... brakuje mi ciebie - położył rękę na mojej dłoni, odsunęłam ją szybko.

- Coś jeszcze? - spojrzał na mnie zrezygnowany. - Jak nie to cześć.

Wstałam i wyszłam. Wiem, że byłam okropna i nie dałam mu szansy, ale tak będzie lepiej.

- Scar! - wybiegł za mną.

- Eric, czego ty ode mnie oczekujesz? Co?

- Daj mi szansę, proszę - podszedł do mnie i zbliżył się na niebezpieczną odległość, wiedziałam co zamierza zrobić. - Tęsknię za tobą.

Serce zaczęło mi mocniej bić na te słowa. Złapał mnie w talii i przysunął do siebie.

- Ja nie mogę - powiedziałam żałośnie i odsunęłam się od niego. - Nie mogę. Żegnaj Eric.

Czułam się źle. Na moje słowa, blask w jego oczach nagle zgasł.
Serce mi się krajało, ale nie mogłam dać mu szansy. Bałam się, że nie dam rady. Nie dam rady być przy nim, wiedząc, że to wszystko znowu może się powtórzyć. Byłam teraz odpowiedzialna za to małe ziarenko w moim brzuszku, nie mogłam narażać go na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

W domu rozryczałam się na dobre. Moje serce kazało mi dać mu szansę, a rozum kazał o nim zapomnieć. Byłam rozdarta.

°°°°°°°°°°

O 17:00 zadzwoniła do mnie Emma, prosząc abym do niej przyszła.
Tak też zrobiłam.

- Powiedz mi, co dziś zaplanowałaś? - spytałam.

Your challenge is...him (Twoim wyzwaniem jest...on)✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz