Rozdział Pierwszy

89 9 4
                                    

Biegnę przez las nie zatrzymując się. Zgrabnie omijam wszystkie napotkane przeszkody, na swojej drodze. Słyszę głośnie uderzenia łap za sobą, przez co jeszcze bardziej przyspieszam. Przeskakuje rów który był przede mną. Omijam drzewo i czuję mocne uderzenie z mojej prawej strony, przez co upadam z bólem na ziemię. Jęczę głośno i próbuje wstać, ale ciężkie ciało wilka przygniata mnie do ziemi. Słyszę warczenie nade mną, a stróżka śliny wylatuje z pyska zwierzęcia. Wykrzywiam twarz w obrzydzeniu.

-Fuj Steven- uderzam futrzaka z pięści i próbuje go zrzucić- no zejdź ze mnie krety ie! - krzyczę. Schodzi ze mnie i wytyka język z pyska.

-Przegrałaś, znowu - mówi do mnie telepatycznie, a ja wywracam oczami.

-A czy to moja wina, że tylko ja w rodzinie nie potrafię się przemienić - burcze pon nosem i kieruje się w stronę domu.

-Jesteś szybsza, zwinniejsza, a Twoje zmysły są wyostrzone o wiele bardziej, niż u zwykłych ludzi- mówi Laden, mój drugi brat, a brat bliźniak Stevena- a i tak po raz kolejny, dałaś się podejść. Co się z tobą dzieje Brenda?

-Wypchajcie się obydwoje - mówię i wchodzę do domu. Z kuchni wychyla się moja matka i patrzy na mnie z pod zmarszczonych brwi. Jej brązowe oczy patrzą na mnie przenikliwie, a blond włosy ma porozrzucane na wszystkie strony.

-Co się stało kochanie? - pyta się mnie, a ja jedynie macham ręką na znak, że jest to bezsensowne i nie ma co dopytywać.

-Znowu przegrała - śmieje się Laden, który wchodzi w samych spodenkach do salonu i rzuca się na kanapę, obok mnie.

-Po prostu nie rozumiem - wchodzi tak samo ubrany Steven i macha rękoma na wszystkie strony-A gdyby to nie był Laden?

-Po prostu mam zły dzień okej? - mówię zrezygnowana.

-Myślę, że wrogiego wilka, nie obchodziło by to.

-Po prostu się zamknijcie i dajcie mi wszyscy święty spokój! - krzyczę nie wytrzymując. Jak nigdy jestem pobudzona, moja idealnie wypracowana samokontrola idzie na spacer, a ręce same zaczynają się trząść.

-Co się dzieje Bredna? - mówi zaalarmowany ojciec i pochodzi, kucając przede mną.

-Nie wiem tato, po prostu nie wiem - mówię mu załamana i przytulam się do niego.

-Czy ktoś Ci coś zrobił?- patrzy na mnie twardo, a ja wywracam oczami. Żaden się nie odważy. Wszyscy boją się mojego ojca i braci. Nawet moja matka jest przerażająca.

-Nie - odpowiadam szczerze- po prostu mam wrażenie, że jutro coś się wydarzy, ale nie mam pojęcia co i jestem poddenerwowana. Tylko tyle.

-Jutro przyjeżdża alfa-zaczyna ojciec.

-Ah - wymknęło mi się - może dlatego tak dziwnie się czuję- zastanawiam się chwilę. Od dziecka, gdy miało coś się wydarzyć miałam dziwne przeczucie, ale nigdy nie tak mocne jak teraz.

-Nigdy nie odczuwałaś tak mocno-zaczyna mama delikatnie.

-A może nasza siostrzyczka, w końcu pozna swojego mate - odzywa się Laden śmiesznie poruszając brwiami. Wywracam oczami na jego słowa. Ta, myślę, że takie odmieńce jak ja, nie mają swojego mate.

-Po prostu czuje, że dużo się zmieni - kończę i idę do kuchni, na przygotowaną kolację, przez naszą matkę.
Na prawdę dużo się zmieni.

****

Następnego dnia, ubieram się w obcisłe, czarne, skórkowe spodnie i białą elegancką koszule, ze złotymi zdobieniami. Do tego założyłam czarne botki na obcasie i razem z elegancko ubraną rodziną, kieruje się do centrum zgromadzenia. Za parę minut powinien przyjechać alfa ze swoją świtą, a ja jestem jeszcze bardziej zdenerwowana niż wczoraj.

Na podjazd zajeżdża pięć czarnych jeepów i po chwili wysiada z nich kilku rosłych mężczyzn i cztery kobiety. Na ich czele idzie alfa i po chwili wita się z moim ojcem, który zarządza naszą wioską. Obok niego oczywiście stoi moja matka, a jego mate.
Wioska jest ułożona w środku lasu, gdzie ludzie w ogóle nie zapuszczają się w te tereny.
Całe szczęście, że w rządzie, na samym jego czele jest ustawiony wilkołak, który pilnuje lasów tam, gdzie mieszkają tacy jak my. Wilkołaki.

Mój wzrok cały czas utkwiony jest w mężczyźnie, który zwany jest naszym alfą. Jego blond włosy są krótko ścięte i ułożone w artystycznym nieładzie, który cholernie daje mu pikanterii, a koszulka która opina jego umięśnione ciało, ma ochotę pęknąć. Jest wysoki, bo przewyższa wszystkie wilkołaki tutaj, co pokazuje jaką potęgę ma w sobie. Wdycham mocniej powietrze, a do moich nozdrzy dociera piękny, leśny zapach, z odrobiną pieprzu i ziemi, z lekką wonią jakiegoś kwiatu.

-Czyżby to był ten moment? - nachyla się w moją stronę Laden, a ja wywracam oczami.

-Po prostu bądź cicho. Nie mam pojęcia co się dzieje. Wiatr zawiewa bardziej, a mój brat cały się napina. Patrzę na niego zaskoczona, a głupi uśmieszek wkrada się na moje usta.

-Och bracie, czy to jest ten moment, w którym znajdujesz swoją bratnią duszę? - pytam się, a ten warczy na mnie.

Stoimy jakieś dziesięć metrów za rodzicami, przez co mam idealny widok na całą scenerię.
Alfa nagle rozgląda się i zaczyna wąchać powietrze koło mojego ojca.

-Czy wszystko w porządku alfo? - pyta się go zaskoczony, a ten jakby go nie słuchając, zaczyna się rozglądać. Jego wzrok nagle zatrzymuje się na mnie, a oczy zaczynają błyszczeć. Z jego ust wychodzi głośny ryk, który niesie się po całym lesie, płosząc ptaki w nim mieszkające.
Przechodzą mnie ciarki. Lekko się chwieję, przez co łapie za rękę Stevena, który stoi po mojej drugiej stornie. Ten widząc, że coś jest nie tak, łapie mnie mocno, przez co powietrze znowu rozdziera głośny ryk. Patrzę na alfę, który idzie w moim kierunku i prawie gdy jest już przy nas, pojawiają mi się mroczki przed oczami i po prostu lecę w dół, widząc tylko ciemność.

~ Następne rozdziały będą dłuższe!
Życzę miłego czytania.

Smak przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz