Rozdział Jedenasty

32 2 0
                                    

-Kochanie świetnie ci idzie - mówię do Mili, która gra na fortepianie w salonie.

-Mówisz? - pyta się - nauczę je grać - mówi pokazując na mój brzuch. Klepie się po nim delikatnie i uśmiecham lekko.

-Jeśli chcesz, możesz zacząć uczyć mnie, ponieważ nie umiem grać a bardzo bym chciała.

-Super! - krzyczy - dzięki Brenda. Chociaż nabiorę wprawy w nauczaniu zanim będę uczyła dwójkę- mówi zadowolona i szybko przebiera palcami-widzisz jak mi idzie?!

-Bredna - do salonu wchodzi Jackson, więc odwracam się w jego stronę. Mężczyzna ma zacięty wyraz twarzy.

-Tak?

-Kayden prosi cię, abyś przyszła- kiwam głową zgadzając się i idę za nim.

-Coś się stało? - pytam gdy wychodzimy na dwór. Dziś jest nie za ciekawy dzień. Deszcz delikatnie pada, przez co mam na sobie czarną bluzę Kaydena. Lekkie zdenerwowanie przebiega mi przez kręgosłup, ale nie zwracam na to uwagi. To pewnie przez samopoczucie związane z pogodą.

-Kobieta, którą znaleźliśmy trzy dni temu, chce rozmawiać tylko z tobą.

Kiwam głową rozumiejąc i po chwili wchodzimy do podziemnego budynku. Schody ciągną się jakiś czas, więc dopiero po chwili znajdujemy się w ciemnym korytarzu, oświetlonym jedynie kilkoma żółtymi lampami. Pierwszy raz tutaj jestem, dlatego idę powoli i niepewnie. Skręcam w lewo, od razu zauważając Kaydena.

-Na pewno chcesz tam wejść? - pyta się mnie. Już wczoraj mówiłam, że jeśli chce ze mną rozmawiać to przyjdę. Ale trzymał się umarcie przy swoim.

-Tak- wzdycha zrezygnowany.

-W porządku. Gdy tam wejdziesz, trzymaj się z daleka i jeśli zauważysz jakie kolwiek podejrzane ruchy, wychodzisz. Będzie próbowała wyprowadzić się z równowagi, także bądź opanowana- rozkręca się. Łapię go za rękę i ściskam delikatnie.

-Kayden spokojnie, wiem co mam robić. Wchodzę, próbuję wyciągnąć z niej jak najwięcej i wychodzę.

Kiwa głową zgadzając się i otwiera drzwi przede mną. Wchodzę do pomieszczenia, trzymając jedną ręką brzuch, osłaniając go w ten sposób.
Kobieta, jest szczupłą brunetką. Podnosi delikatnie głowę gdy słyszy, że wchodzimy i po chwili mogę ujrzeć jej twarz. Jest lekko posiniaczona, a worki pod oczami ukazują zmęczenie. Ma brązowe, wręcz czarne oczy, które patrzą wprost na mnie i lekko się przy tym uśmiechając.

-Witaj Brenda - mówi, lekko ochrypłym głosem.

-Witaj- również się z nią witam - chciałaś ze mną rozmawiać.

-To prawda. Ale tylko z tobą, oni mają wyjść- stawia warunki. Śmieje się lekko.

-Mówisz przy nich, albo wychodzę- robię krok w tył pokazując, że jestem gotowa do wyjścia- mogę znowu zostawić was samych- dodaję.

-Okej, okej- unosi ręce do góry w geście poddania. Jej dłonie jak i nogi są skute srebrnym żelazem do ściany- gratuluję - pokazuje na brzuch.

-Co chciałaś mi powiedzieć? - zmieniam temat. Kobieta śmieje się kpiarsko.

-No, no żądna konkretów. Swój do swego ciągnie- wywracam oczami i zakładam ramiona na klatkę piersiową lekko się uśmiechając.

-Mów w końcu - warczy Kayden. Uśmiecham się do niego łagodnie i podchodzę, łapiąc go za rękę.

-Mmm- mruczy kobieta - cieszcie się chwilą razem. Niedługo już nie będzie tak kolorowo- marszczę brwi.

-Co masz na myśli? - pytam się.

Smak przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz