Rozdział Drugi

53 7 0
                                    


Otwieram powoli powieki, które jak na złość są bardzo ciężkie.
Słyszę głos kilku osób, ale za cholerę nie mogę ich zrozumieć, co bardzo mnie irytuje. Mrugam lekko powiekami i rozglądam się po pomieszczeniu, którym okazuje się salon.
Prostuje się szybko i uderzam w coś twartego. Słyszę jęk bólu, przez co odwracam się w tamtą stronę.  Widzę moją mamę, która trzyma się za nos.
Wstaje szybko z kanapy, przez co kręci mi się w głowie i od razu opadam na nią.
Czuję ramiona oplatające moją talię, ale nie zwracam uwagi na iskierki, które przechodzą w tamtym miejscu.

-Mamo nic ci nie jest?! - krzyczę i próbuje znowu wstać, ale ramiona mi to uniemożliwiają. Odwracam się w tamtym kierunku i wytrzeszczam oczy na widok Alfy, który aktualnie przyciąga mnie bardziej do siebie i warczy pod nosem.
Próbuję się wyrwać, ale mi to nie wychodzi, przez co irytacja i lekki strach rozchodzi się dreszczem, po moim kręgosłupie.

-A-alfo, przepraszam, ale czy mógłbyś mnie puścić? - pytam się i klne pod nosem za moje zająknięcie się. Kaszle szybko, aby je zamaskować i schylam głowę w dół, aby pokazać uległość i szacunek dla niego.
Mężczyzna delikatnie podnosi moją twarz do góry, przez co spoglądam teraz w jego piękne brązowe oczy, w których błyszczą złote iskierki. Czuję ciepły prąd przechodzący, przez moje ciało i mam wrażenie, jakby i przez moje oczy przeszły takie same iskierki.

O mój Boże, czy to możliwe? Czy taki odmieniec jak ja może mieć swojego mate? Nie, to na pewno nie to. Idiotko, co ty sobie w ogóle wyobrażasz, przecież to alfa. Gdyby się dowiedział, że tak myślisz od razu straciłabyś głowę.

-Nigdy nie spuszczaj wzroku - jego mocny i jakże męski głos rozchodzi ci po pomieszczeniu, a mnie po raz setny dzisiejszego dnia przechodzą dreszcze.

-Alfo, ale to nie wypada - odpowiadam od razu, na co ten warczy. Spuszczam wzrok wystraszona. Po co ja się podkładam. Podnoszę go z powrotem, gdy znowu unosi mi brodę do góry.

-Mówiłem nie spuszczaj wzroku. Jako przyszła Luna, nigdy więcej  nie będziesz tego robiła. To wszyscy inni będą się tobie kłaniać.

Krztuszę się śliną na jego słowa. Jak to Luna?!

-To nie możliwe - kręcę szybko głową na boki - Nie! Krzyczę i odsuwam się gwałtownie od niego. Zaskoczony poluzował uścisk, dzięki czemu wstałam- ja nie mogę mieć mate.

-Córeczko-zaczyna mama, a ja na nią patrzę.

-To nie możliwe mamo, przecież ja jestem inna, jestem odmieńcem- zaczynam biec w stronę wyjścia z domu, ale drogę zastępuje mi jeden z osiłków Alfy. Cholera.

-Czemu tak mówisz? - wstaje i podchodzi do mnie zdenerwowany - Nigdy więcej nie mów tak o sobie zrozumiano?! Jesteś moją przeznaczoną!

-Ty nic nie rozumiesz - odpowiadam - ja nie mogę się przemienić w wilka - patrzę na niego ze łzami w oczach.

Zaskoczony podnosi brwi do góry.
Zginę, ja zginę. Wdech i wydech.

-To, że nie możesz się przemienić, nie oznacza, że nie masz swojego przeznaczonego Brendo-odpowiada mój ojciec i podchodzi powoli do mnie.

-Przecież twój zapach się zgadza - zaczyna alfa.

-Ma tyle samo siły co każdy wilkołak, nawet jest silniejsza, ale nigdy nie przeszła przemiany - zaczyna Steven. Patrzymy na niego wszyscy, a on stoi dumny na środku salonu, nie spuszczając wzroku. Czuję ramiona wokół siebie i ciepło bijące z klatki blondyna. Wdycham jego zapach, który uspokaja mnie automatycznie. Słyszę ciche mruczenie, które strasznie mi się podoba. Wtulam się bardziej do umięśnionego ciała i po prostu czuję, że mogłabym zostać w tym uścisku do końca życia.
Zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu i widzę, że zostaliśmy sami. Unoszę wzrok na mężczyznę, a ten uśmiecha się do mnie czule i całuję w czoło. Podchodzi do kanapy i sadza mnie sobie na kolanach, przyciągając do siebie.

Smak przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz