Rozdział Trzeci

46 4 0
                                    

Budzę się w ramionach Kaydena. Mrucze cicho i lekko się przeciągam, przez co mężczyzna przyciąga mnie mocniej do siebie.
Wczoraj po kolacji, wziął mnie na ręce i mimo moich protestów zaniósł do mojej sypialni. Po wykąpaniu się, po prostu zasnelismy w swoich objęciach. Bez żadnej rozmowy, była ona zbędna i po prostu obydwoje  byliśmy wykończeni wczorajszymi wydarzeniami. Zwłaszcza ja.
Spoglądam na zegarek, który leży na szafce nocnej i pokazuje, że jest godzina siódma.  Odwracam się twarzą do blondyna i uśmiecham na widok jego spokojnej twarzy. Podnoszę dłoń i głaszcze policzek, czując pod palcami lekki zarost. Uśmiecham się na to przyjemne uczucie, a mężczyzna przez sen wtula się w moją dłoń jeszcze bardziej. Przygryzam lekko wargę i nie mogąc się powstrzymać, delikatnie całuję jego klatkę piersiową.

-Chcę takie poranki już zawsze - odzywa się zaspanym i zachrypniętym głosem. Podnoszę głowę i patrzę jak powoli otwiera oczy. Spogląda  na mnie z lekkim uśmiechem, a ja wtulam się w niego jeszcze bardziej, nie mogąc nacieszyć się jego bliskością oraz obecnością.
Po raz kolejny dzisiejszego ranka słyszę jego mruczenie i chichocze.

-Chcę się budzić przy tobie każdego dnia - wyznaję.

-I będziesz słońce.

Odwracam się i spoglądam na zegarek, na którym widać, że jest już 7:30.
-Idę zrobić śniadanie - mówię i siadam na łóżku, przeciągając się. Blondyn również siada i przygląda mi się uważnie. Spoglądam na jego umięśnioną klatkę. Wracam szybko wzrokiem do oczu, a na jego ustach już widnieje łobuzerski uśmiech.

-Podoba Ci się to co widzisz?

-Tak wiesz 5/10- odpowiadam. Kręci głową na boki i śmieje się pod nosem.
Wstaje z łóżka i kieruję się w stronę wyjścia w samych bordowych spodenkach i białej luźnej koszulce.

-Czy ty zamierzasz tak wyjść? - warczy i wstaje z łóżka, podchodząc do mnie.

-A co w tym złego? - dziwię się.

-Nikt nie będzie oglądał twojego ciała.

-Nie wyglupiaj się. Przecież jestem przesiąknięta twoim zapachem - zaczynam - i wszyscy wiedzą, że jestem twoja.

-Jesteś moja - powtarza i przyciąga do siebie mocno. Wywracam oczami.

-No przecież wiem! - mówię już lekko zdenerwowana- Idę umyć zęby.

I wychodzę zostawiając go. Słyszę jak mówi, że mam wrócić i się ubrać, ale nie słucham go. Po prostu odprawiam swoją codzienną, ranną rutynę.
Po skończonych czynnościach, kieruje się do kuchni i zaczynam szykować śniadanie. Wszyscy jeszcze śpią, także jestem skazana na siebie.
Wstawiam jajka do wody, a tosty układam w tosterze.
Jajecznicę zanoszę na stół, a po chwili pilnuję bekonu, który zaczynam smażyć.
Czuję czyjeś ramiona na biodrach i uśmiecham się na to doznanie.
Kayden zaczyna całować mnie po szyi, co strasznie mnie dekoncentruje.

-Jeśli nie chcesz, żebym spaliła nam śniadanie, to musisz przestać - mówię przez ściśnięte gardło. Lekko kąsa moją skórę i puszcza mnie. Zaczyna kroić pomidora i układać go na talerz- nie musisz tego robić - marszczę brwi. Spogląda na mnie.

-Chcę Ci pomóc, zrobimy razem to śniadanie-odpowiada, a ja uśmiecham się do niego i daje buziaka w policzek.
Po chwili idę wszystkich obudzić, a po pięciu minutach, jemy już  śniadanie. Teraz mam większy apetyt niż podczas obiadu, także Kayden wydaje zadowolony pomruk.

***

Żegnam się z rodzicami przy samochodzie. Mama wylewa łzy, ponieważ wszystkie dzieci na raz wyfruwają z jej gniazda co, bardzo jej się nie podoba. Urodziła dwóch wojowników, którzy dzięki alfie, będą mogli zdobyć więcej niezbędnych umiejętności.

Smak przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz