Dzień dobry wieczór! Byłam święcie przekonana, że mamy dziś środę, a wtedy mama w końcu wyrwała kartki z kalendarza i spotkało mnie niemałe zaskoczenie, bo nagle zrobiła się sobota, a ja dawno nie dodałam rozdziału. Czasem przerażam samą siebie. Widocznie demencja starcza włącza się tuż po skończeniu 20 roku życia. Muszę uważać xd
Enjoy, Misie Patysie!
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Jimin w końcu się wyspał! Nie spodziewał się, że mimo upokarzającego paradowania w bokserkach przed całkowicie ubranym Jeonggukiem, sen w jego łóżku u jego boku będzie taki odprężający. Oczywiście nie mógł powiedzieć niczego złego odnośnie do kanapy, bo tam też było fajnie, jednak łóżko miało w sobie to coś. Park wstał nawet wyspany i nie przeszkadzało mu to, że spał z Jeonggukiem pod jedną kołdrą, bo i tak całą mu zabrał. Chociaż... Może jednak było mu trochę głupio, kiedy patrzył na zwiniętego w kłębek chłopaka?
Było jeszcze grubo przed pobudką, więc postanowił jakoś wynagrodzić chłopakowi niewygody. W końcu musiał przyznać, że nie było aż tak źle, jak się spodziewał. Sądził, że gdy się przeprowadzi do tego mieszkania, będzie czuł się źle. Oczywiście doszło do paru zgrzytów, i dwa razy stało się coś, co nie powinno mieć miejsca, ale mimo wszystko bardzo dawno nie żył w ten sposób, tak na krawędzi.
Nim wstał z łóżka, sięgnął tylko po telefon, żeby zrobić Jeonggukowi zdjęcie, kiedy śpi, żeby pokazać światu ich jakże prawdziwą miłość z jakimś cukierkowym podpisem. Gdy zdjęcie zostało udostępnione, wyczołgał się z pościeli i poszedł chwiejnie do kuchni. Stwierdził, że przygotowanie śniadania dla dwojga będzie dobre. Poranna kawa też by im się przydała, jeśli o dziewiątej musieli wstawić się w wytwórni na treningu. Jak dobrze, że żaden z menadżerów nie włożył do ich grafików żadnego wywiadu. Trzeba było zbierać energię do debiutu.
W trakcie, kiedy Jimin przygotowywał śniadanie, Jeongguk poruszył się niespokojnie przez przedziwny sen. Śniło mu się, że Niepowstrzymani nigdy nie zostali rozwiązani i że, o zgrozo, Jimin był jego prawdziwym chłopakiem. Poruszył się jeszcze raz, przysuwając się tym samym niebezpiecznie blisko krawędzi, przez przedziwne zbliżenie Jimina. Nim Park z marzeń sennych zbliżył się do niego, Jeon spadł z łóżka.
- Kurwa - wymsknęło mu się, choć nigdy takich słów nie używał. Przetarł twarz i rozejrzał się po swojej sypialni zamglonym spojrzeniem. Jedyne co zauważył, to brak Jimina. Dopiero po chwili dotarły do niego szmery dochodzące z kuchni. - Park Jimin! - zawołał bez namysłu.
Nie minęła chwila, żeby przywołany chłopak zjawił się u progu pomieszczenia.
- Dlaczego leżysz na podłodze?
- To już drugi raz, geniuszu. Czy ty nawet we snach musisz mnie dręczyć? - Prychnął pod nosem, odwracając wzrok. - Pomóż mi wstać.
Blondyn, choć bawiła go ta sytuacja, pospieszył z pomocą. Podał rękę młodszemu z uśmiechem pełnym politowania, jednak właśnie wtedy dotarły do niego słowa Jeongguka. A mógł wypić kawę i lepiej kontaktować ze światem rzeczywistym.
- Dręczę cię we snach? - zapytał całkiem poważnie.
- Tak.
- Robię coś konkretnego?
- Błąd. Zapytaj raczej co ja robię tobie. - Uśmiechnął się, co świadczyło o tym, że zaczął odzyskiwać świadomość.
- Dlatego nie chcesz puścić mojej ręki? - Spojrzał na swoją dłoń, zamkniętą w tej młodszego. - I dlatego ktoś tu stoi na baczność?
- Męczy mnie ograniczenie seksualne, więc tak.
Tutaj Jeongguk był pewien, że przesadził ze szczerością, bo zaczął dziwnie drżeć, ale nie miał niczego do stracenia. Z kolei Jimin... Cóż, Jimin również zaczął drżeć, jednak z innego powodu. Patrząc na bruneta, humor z odwagą rozpłynęły się w powietrzu. Zrobiło się poważnie, a obaj czuli się... Dziwnie. Trochę za dużo tej dziwności, ale żadne inne określenie tutaj na pewno nie pasowało.
- Zaraz przypalą mi się tosty - powiedział Jimin, próbując się wycofać. Mimo to nie mógł oderwać spojrzenia od oczu Jeongguka.
Powiedzmy, że wynikła kuriozalna sytuacja, bo Jeon miał swoją potrzebę, ale nie chciał jej spełnić zaś Jimin chciał ale nie chciał poczuć tego co kiedyś. Raju, żaden z nich nie potrafił dotrzeć do tego, czego naprawdę pragnęli.
- Przypalone tosty też są dobre - odparł zachrypniętym nieco głosem.
- Ale mi nie smakują! - Niemal pisnął, wyrywając stanowczo rękę z uścisku młodszego, by z szybko bijącym sercem pomaszerować do kuchni i otworzyć w końcu sandwitcher i zdjąć z rozgrzanej blachy tosty. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zahaczył o rozgrzaną wypustkę. Jasna cholera, czego ten Jeongguk w ogóle chciał? Najpierw wymyślił głupią grę, w którą Jimin grał całym sobą, bo miał możliwość wygrać i pastwić się nad chłopakiem tak, jak on kiedyś nad nim, a teraz jasno dał mu do zrozumienia, że chciałby się z nim przespać. Żeby to jeszcze było coś w stylu romantycznym, to może dałby się porwać, ale ten bezczelny przekaz całkowicie go odrzucił. Głupi Jeon Jeongguk. Głupie zakłady. Głupi kontrakt. Głupia żądza sławy. Głupi prezes. Głupi asystent. Głupi... Park Jimin.
W zasadzie głupie wszystko. Jeongguk w tym czasie zastanawiał się, czy warto było bać się swoich emocji w przyszłości, jednak nie przeżywał tego tak, jak Jimin. Po prostu ubrał się, poszedł do łazienki w celu załatwienia podstawowych potrzeb fizjologicznych i przyszedł do kuchni, gdzie czekała już na niego kawa.
- Dziękuję - mruknął, upijając pierwszy łyk czarnego napoju, w czasie gdy Jimin ssał swój biedny palec. - Z czym są te tosty?
No co za tupet! Jak Jeongguk mógł mówić do niego tak, jakby nic się nie stało? Jimin miał zamiar coś na ten temat powiedzieć, jednak powstrzymał swoją złość, bo przecież nic się nie wydarzyło... To rozdrażnienie było głupie.
Reasumując: wszystko było głupie i dziwne. Cholera, dlaczego życie Jimina nabrało takiego bezsensu?
- Z serem i szynką. Gdybyśmy wczoraj wyszli na zakupy, nie byłoby tak biednie - powiedział, siląc się na spokój.
- Przeżyję. - Machnął ręką. - Jaki mamy dziś plan dnia?
- Szlifujemy choreografię.
- A nie da się zrobić wolnego? Debiut mamy za trzy tygodnie, a ja bym sobie pograł w gry, czy pooglądał telewizję, nie myśląc o niczym szczególnym.
- Lepiej się przygotowywać powoli. Poza tym to tylko dwie godziny.
- Dwie godziny dotykania się. - Trafnie zauważył.
- Dziś chciałeś mnie przelecieć, więc dotyk krzywdy mi nie zrobi - prychnął, odwracając się tyłem do młodszego i właśnie wtedy przypomniał sobie o jednej bardzo ważnej rzeczy, a mianowicie o tym, że wciąż był tylko w bokserkach.
- Wiesz...
- Tak, tak. - mruknął, ubiegając tym samym młodszego. - Patrz sobie na mój tyłek ile chcesz. Nie dostaniesz go tak łatwo.
- Czyli mam szansę, a wtedy będę mógł nawet dominować? - Prawdziwie się zdziwił. - Bardzo ciekawa propozycja.
CZYTASZ
|| Paper. Rock. Scissors. | jjk + pjm & myg + kth ||
FanfictionPapier. Kamień. Nożyce. Niby zwykła gra, a jak wiele problemów może rozwiązać. z dedykacją dla @JIMINSMOCHiS