betty
Obudził mnie dźwięk budzika. Z wielką niechęcią wstałam z łóżka i spojrzałam na telefon. Zastanawiałam się czy nie skłamać, że mam jakieś zapalenie płuc i nie mogę przyjść do pracy przez następny tydzień do pracy. I tak brzuch ściskał mnie ze stresu, związanym z zgubieniem mojego laptopa. Jedyne co robię w tej redakcji, to tworzenie quizów typu 'Jaki celebryta jest tobie przeznaczony?' na stronę internetową, ale robię je by może kiedyś otrzymać awans. Jednak teraz bez moich quizów które przygotowałam będąc w Riverdale, nie chciałabym pojawić się w pracy. Prawdopodobnie nikt nawet nie zwraca na nie uwagi, ale gdyby moja szefowa Amanda zobaczyła, że nic nie zrobiłam, jestem pewna że mogłabym pożegnać się z redakcją. Zagryzłam dolną wargę i wyszukałam w kontaktach numeru do sekretarki Amandy, do której trzeba wszystko zgłaszać. W duchu modliłam się by uwierzyła w moją zmyśloną chorobę.
Ethel nie brzmiała na przekonaną, ale życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia i powiedziała, że nie muszę się o nic martwić. I nie zamierzałam. Po raz pierwszy od pewnego czasu, tak właściwie byłam czymś podekscytowana.
Znowu weszłam na łóżko i bardziej otuliłam się kołdrą. Wzięłam swój telefon i weszłam w wiadomości od Jug'a. Nie wiem czy odpisze mi o 7, ale warto spróbować.
Betty: Hej!
Nie dostałam odpowiedzi. W sumie czego się spodziewałam, większość ludzi którzy mają wolne, śpią o tej godzinie. Jednak ja już nie mogłam zasnąć. Weszłam do łazienki by wziąć szybki prysznic i zrobić sobie lekki makijaż. Nie mogłam patrzeć na siebie normalnie, od kiedy mama powiedziała mi, że mam pulchniejszą twarz niż ostatnio. Miała rację.
Westchnęłam i trochę bardziej przybita dokończyłam swoją poranną toaletę.W salonie na kanapie spał Bret. Zdziwiłam się, że w ogóle tu przyszedł. Może jego panienka z poprzedniej nocy nie chciała patrzyć na jego twarz i go wyrzuciła. Ominęłam cicho Bret'a i weszłam do kuchni. Starałam się zrobić w miarę zdrowe jedzenie by nie mieć wyrzutów sumienia. Gdy byłam w trakcie przygotowywania swojego posiłku, usłyszałam dźwięk sygnalizujący nową wiadomość. Na ekranie wyświetliła mi się odpowiedź od Jughead'a. Uśmiechnęłam się i szybko odblokowałam telefon.
Jughead: Hej Betty. Jak się dzisiaj czujesz? Lepiej niż wczoraj?
Betty: Nie najgorzej ;). Jednak nadal nie nie jest najlepiej.
Betty: A co u ciebie? Jaki jest plan na dzisiaj, i jak mam się ubrać?
Jughead: U mnie wszystko dobrze. Dzięki za pytanie Betty.
Jughead: Miałem właśnie pisać do ciebie w tej sprawie. Ubierz się jak chcesz, ale myślę że najlepszym rozwiązaniem będzie założenie czegoś wygodnego.
Betty: Co będziemy robić?
Jughead: To tajemnica. Odbiorę cię o 17 ;)
Policzki zaczęły mnie boleć od mojego wielkiego uśmiechu który zdążył się uformować podczas mojej krótkiej rozmowy z Jughead'em. Znam go dopiero od wczoraj i przeraża mnie myśl że zaczynam się do kogoś przywiązywać. Niestety ja tylko wszystko niszczę. Moje rozmyślania przerwał Bret który najwidoczniej się obudził. Powiedział coś pod nosem i wyszedł z pomieszczenia. Nic z tego nie zrozumiałam, ale chwilę później usłyszałam dźwięk wody lecącej z prysznica. Nie mogę się doczekać kiedy przyjdzie po mnie Jughead. Teraz muszę się czymś zająć by zleciał mi czas. Zazwyczaj w dni 'wolne' przygotowywałam się do pracy, ale teraz nawet nie miałam urządzenia na którym mogłabym to zrobić. Po drugie, na prawdę muszę odpocząć. Ostatnio jest coraz gorzej i moje ostatnie komórki mózgowe domagają się chwili przerwy. Zastanawiałam się również nad poszukaniem jakiegoś psychologa, ale od razu wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Moja matka wie o wszystkim. Nawet teraz gdy mieszkamy od siebie bardzo, bardzo daleko. Nie mam zamiaru znowu wysłuchiwać jej kazań o tym jaka słaba jestem, że nie umiem sobie poradzić. I oczywiście co ludzie pomyślą. Czasami chcę rzucić to wszystko i w końcu zacząć żyć według własnego planu, a nie według tego co Alice chce. Mój tata - Hal Cooper jest o wiele milszy i wyrozumialszy od mojej mamy. Co prawda nie mamy i nigdy nie mieliśmy żadnej głębszej więzi, ale zawsze gdy Alice wybuchała to starał się ją uspokajać. Jednak bez wątpienia to ona rządziła w ich związku, więc rzadko kiedy faktycznie udawało mu się opanować wielki huragan jakim była moja matka.
- Hej kochanie. - Otrząsnęłam się słysząc głos Bret'a. - Przepraszam, że nie wróciłem na noc. - Powiedział i pocałował mnie w czoło. Zwinęłam swoją dłoń w pięść i nieświadomie zaczęłam wbijać w nią swoje paznokcie. Zazwyczaj nie przeszkadzały mi takie rzeczy, bo w końcu byłam z nim w związku i wmawiałam sobie, że go kochałam. Nie wiedziałam czy była to do końca prawda, ale mówiłam to tyle razy, że w pewnym sensie zaczęłam w to wierzyć. Ale teraz poczułam się bardzo nieswojo przez to nagłe naruszenie mojej strefy osobistej.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęłam się słabo i jeszcze mocniej ścisnęłam swoją pięść.***
- Cześć Jughead. - Otworzyłam drzwi i przywitałam się z mężczyzną. W tym momencie czułam się bardzo podekscytowana. - Chcesz wejść do środka? - Zapytałam.
- Hej Betty. - Uśmiechnął się. - Tak właściwie to musimy już się zbierać. Moi przyjaciele na nas czekają.
- Jacy przyjaciele? - zmarszczyłam brwi. - Nic o nich nie wspominałeś.
- No wiem, ale mówiłaś wczoraj że czujesz się tutaj samotna i pomyślałem że fajnie by było gdybyś poznała trochę więcej ludzi. Nie mówię, że od razu musisz nawiązywać z nimi jakąś więź czy coś. Ale zawsze warto mieć kilku znajomych. - Pokiwałam głową, nie za bardzo przekonana do tego pomysłu. Zaczęłam się stresować. Byłam raczej osobą która trudno nawiązywała kontakty z innymi. Jughead to był wyjątek. - Hej wszystko okej? - Zapytał. Widocznie zauważył moją nagłą zmianę humoru.
- Tak, tylko zawsze czuje się lekko podenerwowana gdy poznaję innych ludzi. Co jak mnie nie polubią? Jughead nie wiem czy to dobry pomysł. - Odpowiedziałam i zwinęłam swoją rękę w pięść.
- Nie będę cię do niczego zmuszał Betty. Ale zapewniam cię, na pewno cię polubią. - Posłał mi ciepły uśmiech i położył rękę na moim ramieniu. - A nawet jeśli nie, to trudno. Nadal będę chciał ci pomóc.
- Okej. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. - Możemy iść. - Normalnie nie poszłabym nigdzie z nieznajomymi, ale teraz w sumie nie obchodziło mnie czy mnie zabije czy nie. Wątpię by ktokolwiek nawet zauważył moją nieobecność.***
- Czemu przywiozłeś mnie do wesołego miasteczka w poniedziałek? - Zapytałam Jughead'a, gdy zaparkował swoim samochodem na parkingu przed wielkim parkiem rozrywki.
- Jest tu dzisiaj mniej ludzi. - Opowiedział. - Poza tym to Los Angeles, tu zawsze jest dużo ludzi. Nawet nie zauważysz różnicy. Okej Betty, jesteś gotowa by zacząć zmieniać swoje życie?
- Chyba tak. - Powiedziałam i razem z mężczyzną udałam się w stronę grupki, jak mniemam jego znajomych.
- Hej Jug. - Przywitała się z nim kobieta o ciemnych włosach. - Co zajęło ci tak długo?
- Oh...Coś nam wypadło. - Odpowiedział jej Jughead.
- Mhm, nie musisz nam nic mówić, doskonale wiemy co to było. - Ciemnowłosa posłała znaczący uśmiech rudowłosej dziewczynie stojącej obok niej. - Ty pewnie musisz być Betty? - Zwróciła się w moją stronę. - Jestem Veronica Lodge.
- Miło mi cię poznać Veronica.- Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam jej ręką, którą przed chwilą wystawiła przed siebie.
- Mi również. - Powiedziała. - Teraz ci wszystkich przedstawię. To moja cudowna dziewczyna Cheryl Blossom. Jestem pewna, że się dogadacie. - Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do rudowłosej. - To Sweet Pea. - Wskazała na wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę. - Jest jak brat dla Jughead'a, ale w odróżnieniu do niego jest głupi. Ale nie tak głupi jak mój ex, Archie.
- Archie to ten tutaj. - Cheryl wskazała na rudowłosego który rozmawiał z jakąś dziewczyną. - Nie, też nie wiem kim jest ta dziewczyna z którą rozmawia. Veronica go nienawidzi. Po tym jak z nim zerwała i powiedziała, że woli dziewczyny, zabrał ją do centrum handlowego i zrobił pseudo oświadczyny, błagając ją by do niego wróciła. Możesz się domyślić jak to się skończyło.
- Pewnie nie za dobrze. - Odpowiedziałam.
- Veronica podbiła mu oko jej torebką. - Do rozmowy włączył się Sweet Pea. - A teraz koniec tych ploteczek o rudym. Chodźcie się trochę zabawić, w końcu po to tu jesteśmy.
CZYTASZ
reaching for love | bughead fanfic
FanfictionPo wykańczającym tygodniu pełnym planowania ślubu siostry, Betty w końcu wraca do domu. Niestety nawet podróż do jej ukochanego Los Angeles musi pójść nie tak. Betty gubi swój bagaż, ale zyskuje nowego przyjaciela, który z czasem staje się jedyną os...