[7]

382 49 17
                                    

Kilka miesięcy później...
🌼

betty

Przez ostatnie dni w moim życiu zmieniło się wiele rzeczy. Moja matka już nie mogła mnie kontrolować, a ja faktycznie zaczęłam żyć swoim życiem. Ja i Jughead spędzaliśmy ze sobą prawie każdy dzień, z wyjątkiem ostatniego tygodnia, gdy musiał polecieć na drugi koniec kraju, by zobaczyć jak idą prace nad filmem. Byłam podekscytowana by zobaczyć efekt pracy Jug'a, gdyż  trzymał mnie w niepewności i nie chciał  zdradzić za wielu szczegółów dotyczących 'Sweetwater'. Dopiero wczoraj Jughead wrócił z Nowego Jorku i nie mogłam się doczekać, aż znowu się zobaczymy. Możecie uznać mnie za jakąś psycholkę, ale to tak właściwie pierwszy raz, gdy mam takiego prawdziwego przyjaciela. Chcę wykorzystać ten czas najlepiej jak umiem.

Dzisiaj, Jug zaprosił mnie do siebie by zrobić sobie maraton "Friends". Od razu się zgodziłam, ten serial od zawsze poprawiał mi humor, a propozycja obejrzenia go z moim przyjacielem była nie do odrzucenia. Jako że była sobota i nie musiałam iść do pracy, postanowiłam upiec mu powitalne babeczki. Dla mnie to nie będzie problem i pomoże trochę zwalczyć nudę, a wiem, że Jug się ucieszy. Każde jedzenie sprawia mu radość, więc mam nadzieję, że będzie tak samo z moimi wypiekami. Wyjęłam potrzebne składniki i zabrałam się do pracy. Akurat babeczki nie były zbyt skomplikowaną potrawą, więc ich przygotowanie nie sprawiło mi problemu. 

- Co robisz kochanie? - Usłyszałam głos Bret'a. Niestety, przez te miesiące jego zachowanie się nie zmieniło. Miałam już trochę oszczędności, które powinny wystarczyć na wynajęcie innego mieszkania. Nie potrzebowałam czegoś wystawnego, ani wielkiego. Musiałam jednak poczekać aż do ślubu Polly, który będzie za dwa tygodnie. Mimo że nie utrzymywałam z nimi kontaktu, chciałam się pojawić na jej ślubie. W końcu to moja siostra i pieniądze które wydałam na sukienkę nie mogą się zmarnować. Po tym wydarzeniu odczekam kilka dni i rzucę jego tyłek. Nie chciałam ranić jego uczuć, ale przemyślałam sytuację i po prostu nie mogę funkcjonować w tym związku. Wątpię, że są w nim jakiekolwiek uczucia. Chyba każdy przyzna, że takie życie jest męczące. 
- Mały prezent dla znajomego. - Odpowiedziałam. - Wczoraj dopiero wrócił do miasta i pomyślałam, że byłby to miły gest.
-Mhm. - Powiedział Bret. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że dziś nie wrócę na noc. - Nie była to żadna nowość. Dosyć często mój chłopak musiał spać w biurze, bo miał ''pełno roboty''. Oczywiście, nie byłam na tyle głupia by w to wierzyć, ale nie miałam ochoty na kłótnie. Zwłaszcza, że jeszcze trochę i ten cyrk się skończy. 
- Okej. - Wzruszyłam ramionami i wróciłam do pracy nad babeczkami. Chyba chłopak chciał  coś jeszcze powiedzieć, ale zadzwonił jego telefon i pośpiesznie wyszedł z kuchni. Wcześniej trochę bolało mnie to, że osoba którą niegdyś kochałam tak się zmieniło. Nie jest takie łatwe zapomnieć o wszystkich miłych chwilach które razem spędziliśmy. Ale to była już przeszłość, a ja ruszyłam dalej z życiem. 

***

- Hej Jug. - Przywitałam się z moim przyjacielem krótkim uściskiem. - Zobacz co przyniosłam! - Powiedziałam i potrząsnęłam pudełkiem z babeczkami.
- Betts ratujesz mi życie. Jesteś cudowna. - Zaśmiał się, a poczułam jak lekko pieką mnie policzki. - Wiesz, że nie musiałaś?
- Wiem, ale chciałam zrobić ci małą niespodziankę.- Uśmiechnęłam się. - Było fajnie je robić. - Powiedziałam i usiadłam na kanapie, przy stoliku na którym stała już miska z popcornem i butelka z jakimś gazowanym napojem. Jughead zrobił na nim miejsce i postawił tam moje wypieki. - Jak było w Nowym Jorku? - Zapytałam.
- Nudno. - Odpowiedział Jug i usiadł obok mnie. - Wiele rozmów z poważnymi ludźmi. Nienawidzę tego.
- Na prawdę? Wydawałeś się być towarzyską osobą. - Zdziwiłam się. - W końcu masz spore grono przyjaciół i zawsze się z nimi świetnie dogadywałeś.
- Pozory mylą Betty. Jestem ogromnie wdzięczny za nich, ale rozmawianie z osobami którym ufam, a takimi z którymi robię interes to całkowicie inna bajka. Wiesz, za czasów liceum nie byłem popularny. Jak dobrze wiesz, wszyscy uznawali mnie za dziwaka.
- Chciałabym cię poznać za czasów szkoły, może wtedy byłabym mniej samotna i uniknęła tego całego bólu. - Jug posłał mi słaby uśmiech. - Wyobraź sobie minę mojej mamy.
- Uwierz nie chciałabyś. Wiesz, że byłem członkiem Serpents i byłem praktycznie bezdomny. Ale masz rację, jej mina mogłaby być bezcenna. - Zaśmiał się. - To co, przechodzimy do głównego celu naszego spotkania? - Pokiwałam entuzjastycznie głową i usiadłam wygodniej na kanapie, podczas gdy Jug szukał serialu. Po chwili na ekranie pojawiła się Rachel Green uciekająca sprzed ołtarza. Razem komentowaliśmy poszczególne sceny i się śmialiśmy. 

Byliśmy na piątym odcinku, gdy wysiadł prąd. Było już późno i na zewnątrz było ciemno więc musieliśmy posiłkować się latarką z telefonu by cokolwiek zobaczyć.
- Co teraz? - Zapytałam lekko przerażona. Ciemność to jedna z moich największych fobii.
- Mam pewien pomysł. - Odpowiedział chłopak. - Muszę po coś pójść do sypialni. - Poczekaj tu chwilę. - Pokiwałam głową, chociaż na pewno tego nie zauważył. Włączyłam swój telefon, by chociaż trochę oświetlić sobie moje otoczenie. Nienawidziłam ciemności. Zawsze wtedy czułam się tak bezbronnie. Do pomieszczenia wpadało jeszcze trochę światła odbijanego przez księżyc, ale to nie wystarczało. Chwilę później usłyszałam kroki. Wiedziałam, że to Jughead, ale i tak dostałam lekkiego zawału. - Betts, musisz złapać mnie za rękę. - Powiedział.
- Dlaczego? - Zmarszczyłam brwi.
- Wyjdziemy na schody przeciwpożarowe by poobserwować gwiazdy. Jest dosyć ciepło, ale wziąłem kocyki na wszelki wypadek. Mam nadzieję, że ci to odpowiada?
- Pewnie. - Odpowiedziałam i chwyciłam za jego dłoń. Poczułam się jakby poraził mnie prąd, ale Jughead najwyraźniej nie poczuł niczego nadzwyczajnego. Z niewielką pomocą Jug'a wydostałam się na zewnątrz. Niebo było bezchmurne, więc idealnie można było zobaczyć gwiazdy. Chłopak rozłożył poduszki wraz z kocami i razem usiedliśmy w naszym 'bunkrze'. Oparłam głowę o jego ramię i zaczęłam wpatrywać się w sklepienie. 
- Zawsze obserwowanie gwiazd mnie uspakajało. - Zaczął Jughead. - Za każdym razem gdy moi rodzice się kłócili, gdy tylko miałem okazję. Wszystko co dzieje się w kosmosie jest takie fascynujące i nie znane. Wręcz nie do pojęcia przez ludzki umysł. - Korzystając z okazji, bardziej wtuliłam się w Jug'a i uważnie słuchałam wszystkiego co ma do powiedzenia. Ostatnio coraz dziwniej się czułam gdy byłam w jego pobliżu. Miałam wrażenie, że moje ciało zaraz wybuchnie od nadmiaru tego dziwacznego uczucia. Nigdy nie było tak w stosunku do Bret'a, a nawet jeśli, to nie w takiej skali. Chyba dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie chcę by Jug był tylko moim przyjacielem. Sparaliżowało mnie gdy o tym pomyślałam. Aktualnie siedziałam z moim nowo co odkrytym 'crushem' pod gwieździstym niebem. Nie mogło być lepiej.
- O czym myślisz? - Zapytał, jak na złość Jug. Westchnęłam.
- Nic ważnego. Zastanawiam się jak się tu znalazłam. Dziękuję Jughead za wszystko. - Powiedziałam cicho. - Nie wiem co by się ze mną stało gdybyś nie usiadł obok mnie w samolocie...
- Cieszę się, że wtedy zająłem to miejsce. - Odpowiedział i pocałował mnie w głowę. - Cieszę się, że ciebie mam.

reaching for love | bughead fanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz