betty
Następnego dnia razem z Jug'iem i Sweet Pea udałam się do mieszkania Bret'a by zabrać swoje rzeczy. Na szczęście Bret najwidoczniej jeszcze był w Riverdale, więc nie mieliśmy najmniejszego problemu z wejściem do środka.
- Czy możemy przy okazji okraść tego typa? - Zapytał Sweets podnosząc jakąś pozłacaną figurkę z półki.
- Pewnie, że możesz. - zaśmiałam się.- Tylko ostrzegam, Bret ma konszachty z wysoko postawionymi ludźmi. - Mężczyzna szybko odstawił przedmiot na swoje miejsce i schował ręce do kieszeni.
- Zostawiłem na tym odciski palców, już po mnie! - Krzyknął Sweet Pea, udając panikę. Pokręciłam głową i zaczęłam pakować pozostałe rzeczy, które należały do mnie. Czułam niesamowitą ulgę, ale jak zawsze w moim brzuchu było to uczucie niepewności. A co jeśli ? Nigdy nie umiałam pozbyć się tego pytania. Od wielu lat pojawiało się w mojej głowie. Czułam się wtedy bezradna. Umiałam leżeć na łóżku i wpatrywać się w sufit przez wiele minut, kompletnie wyłączając swój mózg. Na szczęście dzięki Jughead'owi moje napady paniki pojawiały się coraz rzadziej, a gdy już występowały, Jug potrafił bardzo szybko mnie uspokoić. Zaczynałam się w nim mocno zakochiwać. Było to dla mnie dziwne, bo jeszcze ani razu nie czułam nic podobnego. Bardzo dobrze znam uczucie zauroczenia, ale miłość to kompletnie inna sprawa. To szalone co taka głupia rzecz robi z człowiekiem, sama siebie czasami nie poznaję.Po spakowaniu wszystkich moich rzeczy, razem z Jug'iem i Sweet Pea postanowiliśmy zamówić jakieś jedzenie. Z naszej trójki tak na prawdę tylko ja potrafiłam coś przygotować, ale nie miałam na to humoru. Dlatego gotowy posiłek był najlepszym rozwiązaniem. O ile posiłkiem można nazwać jakieś fast foody. Gdy czekaliśmy na dostawcę, ekran mojego telefonu się zaświecił, sygnalizując nową wiadomość. Była ona od mojej mamy. Napisała w niej, że mam jeszcze ostatnią szansę by wrócić do domu, lub będę miała zniszczone życie. Nic nie odpisałam, tylko wyłączyłam telefon.
Położyłam się na kanapie i wpatrywałam się w sufit. Musiałam przymknąć oczy i spróbować uspokoić myśli. Niby wiem do czego jest zdolna, ale wolałam zachować spokój. Niestety, Jug zauważył moją zmianę w zachowaniu, bo od razu zapytał się czy wszystko okej.- Nie wiem. - Odpowiedziałam prosto. - Alice do mnie napisała.
- Oh... - Podniosłam się i usiadłam, robiąc tym samym miejsce dla Jugheada. - Co od ciebie chciała?
- Nic wielkiego.- Wzruszyłam ramionami. - Stwierdziła, że marnuje sobie życie i odpycham wszystko dobre od siebie. "Taka okazja się już więcej nie powtórzy". - Zacytowałam jej wiadomość, robiąc cudzysłów palcami. - Mówi o tym związku jak o jakiejś cholernej inwestycji, tylko i wyłącznie na jej korzyść. W sumie jakby nie patrzeć, to korzyść na jej dobrą opinię. Pomyśl sobie. - Zaczęłam. - Jej obie córki wyszłyby za mąż, za osoby z bogatych rodzin. Same plusy co nie?
- Nie przejmuj się nią Betts. Zawsze możesz zablokować jej numer, jak napisze tak jeszcze raz.
- Wiem, ale chciałabym by moi rodzice w końcu zaakceptowali to, że miłość jest ważniejsza niż pieniądze. Następnym razem na prawdę przemyślę tą opcję.
- Gdy Sweet Pea pójdzie do pracy, zabiorę cię w pewne miejsce. - Powiedział Jughead. - Co ty na to?
- Hej, hej, hej! - W pokoju pojawił się wcześniej wspomniany mężczyzna. - Czuje się urażony! - Sweet Pea udał, że łapie się za serce i przyłożył dłoń do głowy. - Jak mogłeś mnie tak zdradzić Juggie? - Jughead przekręcił oczami.
- Przykro mi Sweets, to wycieczka dla dwojga. - Zaśmiał się. - Poza tym od razu byś narzekał, że jest nudno.***
Tak jak Jughead obiecał, kilka godzin później byliśmy razem w samochodzie. Nie wiedziałam gdzie jechaliśmy, ale nie obchodziło mnie to. Ważne, że byłam tu razem z nim. Ufałam mu bezgranicznie i poszłabym z nim nawet na koniec świata. Wpatrywałam się w widok za oknem i widziałam, że zaraz opuścimy miasto. Czułam uczucie ekscytacji i nie mogłam się doczekać, aż w końcu przybędziemy do celu. Na zewnątrz była cudowna pogoda, co jeszcze bardziej poprawiało mi humor.
Jakiś czas później, Jughead w końcu zaparkował samochód. Znajdowaliśmy się pośród kompletnej pustki, dokoła nas rozciągały się łąki na których rosły kwiaty w najróżniejszych kolorach. Wyglądało to bardzo ładnie.
- Mam nadzieję, że ta pustka cię nie przeraża. - Zaśmiał się. - Po prostu po tym wszystkim co mi powiedziałaś, pomyślałem, że przydałaby ci się chwila spokoju. Wtedy przypomniałem sobie o najspokojniejszym miejscu które kiedykolwiek widziałem. - Uśmiechnął się. - Idziemy? - Zapytał, wyciągając koc i koszyk z jedzeniem z tylnego siedzenia. - Pokiwałam entuzjastycznie głową i wyszłam z pojazdu. Złapałam Jughead'a za rękę i podążałam za nim. Kierował się w stronę wielkiego drzewa, które dawało cień, tak bardzo upragniony w gorące dni. Jug rozłożył koc pod drzewem i chwilę później usiadł na ziemi, pociągając mnie za rękę.
- Tu jest ślicznie. - Oznajmiłam patrząc z podziwem na wielki, kolorowy dywan z kwiatów przed nami.
- I tak mam nawet piękniejszy widok siedzący obok mnie. - Poczułam jak moja twarz robi się tak czerwona jak truskawki znajdujące się w koszyku przede mną. Nie mogłam jednak powstrzymać ogromnego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.
- Przestań Jug. - Wymamrotałam. - Zawstydzasz mnie. Chłopak przekręcił oczami i przysunął się bliżej mnie.
- Przykro mi, ale mówię tylko prawdę Betts. Poza tym musisz się do tego przyzwyczaić. Teraz będę mówić wszystkim łącznie z tobą, jaka cudowna jesteś. - Na mojej twarzy znowu zagościł głupkowaty uśmiech. Żartobliwie uderzyłam Jughead'a w ramię, ale on zaczął się tylko śmiać.
- Musisz się z tym pogodzić. - Powiedział i pocałował mnie w czoło. - Jak to jest być ósmym cudem świata? - Zapytał.
- Nie fajnie. - Odpowiedziałam. - Cały czas jakiś dziwny typ cię komplementuje, a ty nie wiesz jak odpowiedzieć, więc stajesz się dorodnym pomidorem.
- Hej! Nie jesteś pomidorem. - Zaśmiał się Jughead, przytulając mnie. - A nawet jeśli, to jesteś uroczym pomidorem. - Westchnęłam i pokręciłam głową. Po chwili jednak wybuchnęłam śmiechem.
- Boje się. - Nagle zmieniłam temat. - Boje się mojej matki. - Dopowiedziałam po chwili.
- Dlaczego? - Jughead zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc co mam na myśli.
- Już kiedyś mówiła mi, że jeśli będzie chciała zniszczy mi życie i zrobi z niego piekło.- Oznajmiłam i sięgnęłam po truskawkę z koszyka. Ugryzłam kawałek i kontynuowałam. - Teraz ma idealny motyw.
- Musi być na prawdę okropnym człowiekiem by niszczyć życie własnemu dziecku. - Pokiwałam głową i przygryzłam wargę. - Nawet jeśli będzie próbowała jakoś zniszczyć twoje szczęście, to nie uda jej się to. Dopilnuję tego.
- Aww Juggie! - Pisknęłam przesłodzonym głosem. - Jaki groźny się zrobiłeś. - Zaczęłam się śmiać.
- Myślisz, że można złamać prawo w sytuacji podbramkowej? - Zapytał.
- Wolę nie pytać po co chcesz znać odpowiedź na to pytanie. Mam pomysł! - Wstałam z koca i otrzepałam swoją sukienkę. Poszłam w stronę kwiatów i zerwałam kilka z nich.
- Po co ci te kwiaty? - Zapytał Jughead. Nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam pleść z nich wianek. Szczerze mówiąc trochę wątpiłam czy nadal umiem to robić, ale na szczęście ta umiejętność nadal została w mojej głowie.
- Voilà! - Uśmiechnęłam się i umiejscowiłam wianek na czarnych włosach Jugheada. - Podoba ci się?
- Jest śliczny. Ale ty też potrzebujesz takiego czegoś.- Tym razem to on wstał i poszedł by zerwać kwiaty. - Proszę.- Powiedział i mi je podał. - Naucz mnie jak to zrobić.
- Okej. - Uśmiechnęłam się i usiadłam bliżej niego.- Musisz wziąć kwiatek, potem zrobić tak, tu przełożyć i robić tak z każdym kwiatem. - Powiedziałam i pokazywałam mu wszystko krok po kroku. - Proszę, twoja kolej. - Jughead próbował kilka razy, ale za każdym razem jego wianek się rozlatywał. Dopiero wiele prób później, w końcu mu się udało. Dumny z siebie położył go na mojej głowie.
- Teraz jesteśmy jak król i królowa tego pola. - Zaśmiałam się i oparłam głowę o jego ramię. Gdy nie patrzył, zrobiłam mu zdjęcie i ustawiłam je na nową tapetę, mając nadzieję, że już zawsze będziemy tacy szczęśliwi.
CZYTASZ
reaching for love | bughead fanfic
FanfictionPo wykańczającym tygodniu pełnym planowania ślubu siostry, Betty w końcu wraca do domu. Niestety nawet podróż do jej ukochanego Los Angeles musi pójść nie tak. Betty gubi swój bagaż, ale zyskuje nowego przyjaciela, który z czasem staje się jedyną os...