🌼
jughead
Czy to możliwe by zacząć coś czuć do osoby zaledwie po kilku dniach? Czy po prostu zwariowałem?
Prawda jest taka, że tego dnia gdy poznałem Betty, zauważyłem ją trochę wcześniej. Miałem nadzieję, że nikt nie zajmie miejsca obok niej, by później mieć pretekst do rozmowy z nią. Wtedy przez kilka minut układałem scenariusz w głowie. Cieszyłem się, że wszystko potoczyło się w taki sposób jaki chciałem. Czułem, że Betty jest kimś więcej niż zwykłą dziewczyną i nie myliłem się. Przez ostatnie dni miałem okazję poznać ją dokładniej i coraz bardziej było mi przykro, że taka delikatna osóbka jak ona musiała przez to wszystko przechodzić. Z dnia na dzień coraz częściej łapałem się na myśleniu o niej. Zanim cała zapłakana przyszła do mojego mieszkania, doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej zaczynam się w niej zakochiwać. Jest to dla mnie dziwne uczucie. Niby wcześniej umawiałem się z kilkoma dziewczynami, ale nigdy nie czułem czegoś podobnego w stosunku do nich. Z Betty jest inaczej, pomimo że znam ją tylko kilka dni. Przerażało mnie to, ponieważ jeszcze do nikogo nie poczułem czegoś tak szybko. Wiedziałem jednak, że mogę się na tym zawieść. Po pierwsze, nie wie jeszcze wszystkiego o mojej przeszłości, która nie jest zbyt kolorowa. Nie każdy chce zadawać się z byłym członkiem gangu, i nie mogę winić tych ludzi. Może i gangi brzmią abstrakcyjnie, ale gdy ktoś zajdzie im za skórę, już nie są takim absurdem jak mogło się wydawać. Po drugie, Betty ciągle jest w związku. Może przechodzić teraz przez kryzys z Bret'em, ale nie rozstali się. I pewnie gdzieś w głębi, nadal się kochają. Wolę mieć bardziej realistyczne nastawienie do świata. Za każdym razem gdy Betty płacze, moje serce rozpada się na kawałki i cholernie chcę by chociaż trochę odjąć jej cierpienia. Dlatego tak bardzo staram się tworzyć z nią bardziej pozytywne wspomnienia. Nawet gdy utkwię w friendzonie, będę robił wszystko co w mojej mocy by ją uszczęśliwić. Zasługuje na to.Nie wiem co wczoraj we mnie wstąpiło, gdy postanowiłem złożyć całusa na jej czole. Niby nic w tym dziwnego, ot, zwykły przyjacielski odruch, ale bałem się jak Betty mogłaby to zinterpretować. Mam nadzieję, że wtedy już spała i nic nie poczuła. Nie chciałem by pomyślała sobie, że chcę ją wykorzystać w jakiś sposób. Nie mogłem ryzykować utraty zaufania Betts.
betty
Gdy się obudziłam, byłam zdezorientowana. Na początku nie poznałam miejsca w którym się znajdowałam, ale chwilę później przypominałam sobie wszystko z wczorajszego dnia. To jak w Riverdale pokłóciłam się ze swoją mamą, i to jak o północy znalazłam się pod drzwiami mieszkania Jughed'a. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Dopiero teraz byłam w stanie przyjrzeć się wystrojowi sypialni Jug'a. Ze zdziwieniem musiałam przyznać, że było tu czyściej niż w moim pokoju w Riverdale. Ściany w tym pomieszczeniu były białe, a resztę dopełniały czarne dodatki. Jughead nie wątpliwie miał gust. Przekręciłam się na bok by sprawdzić godzinę. Budzik na stoliku nocnym wskazywał, że za kilka minut wybije 11. Zazwyczaj budzę się o wiele wcześniej, ale biorąc pod uwagę fakt, że wczoraj zasnęłam około 1 w nocy, jest to zrozumiałe. Poczułam jak mój brzuch zaczyna boleć z głodu, więc ześlizgnęłam się z łóżka i wyszłam z sypialni, mając nadzieję, że Jughead już nie śpi.
- Hej Betty. - Usłyszałam jego głos dobiegający z kuchni. - Jak się spało?
- Bardzo dobrze. - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Jeszcze raz dziękuję Jug. - Jughead przewrócił oczami.
- Dobrze wiesz, że to nic wielkiego. Wierzę, że lubisz tosty? - Zapytał. Pokiwałam głową i chwilę później Jug podał mi talerz z posiłkiem.
- Dzięki. - Powiedziałam i zabrałam się za jedzenie śniadania. - Mam nadzieję, że ty też dobrze spałeś. Nie wybaczyłabym sobie gdybyś nie wyspał się przeze mnie.
- Spokojnie Betts. - Jughead uśmiechnął się do mnie. - Spałem w gorszych miejscach niż kanapa w salonie. - Zaśmiał się.
- No właśnie Jug. Rzadko kiedy opowiadasz o swojej rodzinie. - Zauważyłam. - Chętnie posłuchałabym o twoim dzieciństwie.
- Przejdziemy do tego Betty. - Powiedział. - Myślałem, że dzisiaj możemy pójść do parku i może potem zrobić mały piknik?
- Okej. Świetny pomysł.- Uśmiechnęłam się. - Tylko muszę jakoś wybrać się do mojego mieszkania by się przebrać.***
Po zjedzonym posiłku, Jughead uznał, że mnie odprowadzi i poczeka na mnie w kafejce, która znajdowała się na przeciw mojego mieszkania. Przystałam na jego propozycje i razem udaliśmy się w stronę mojego domu. Musiałam wyglądać śmiesznie w za dużych ubraniach Jug'a i w płaszczu, ale nie przejmowałam się tym co ludzie pomyślą. Ucieszyłam się, że opinia innych nie ma dla mnie tak wielkiej wagi jak kilka dni wcześniej. Nigdy nie pomyślałabym, że to zmieni się w takim krótkim odstępie czasowym. Nie myślałam nawet, że to możliwe. Szalone jest to jak może się zmienić kogoś perspektywa.
Gdy dotarłam pod budynek, pożegnałam się z Jug'iem krótkim przytulasem i weszłam do środka. Umówiłam się z nim, że za góra półtorej godziny spotkam się z nim w kawiarni. Miałam również wyprać ubrania, które wczoraj mi podarował, ale wcale nie miałam w planach ich oddawać. Mam nadzieję, że nie będzie mu to przeszkadzało. W mieszkaniu wszędzie leżały butelki po alkoholu i ogólnie pamiątki po wczorajszej zabawie Breta. Znalazłam nawet kilka rzeczy, przez które zaczęłam wątpić w charakter tej imprezy. Ujrzałam nawet naszego bohatera leżącego na kanapie. Otaczały go pudełka po jakimś jedzeniu i przedmioty, których pochodzenia nie byłam w stanie zweryfikować. Westchnęłam i udałam się po cichu do łazienki. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i wykonać jakiś makijaż. Przebrałam się w wygodne ubrania i rozczesałam włosy, które upięłam w swojego charakterystycznego kucyka. W normalnych warunkach posiedziałabym jeszcze chwilę w mieszkaniu, ale aktualnie nie miałam na to najmniejszej ochoty. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam, gotowa by spędzić kolejny dzień z Jughead'em.
***
- Juuuug...- Zaczęłam. Siedzieliśmy razem na kocyku w parku i obserwowaliśmy jak grupka dzieci bawi się z psem. To było urocze. - Pamiętasz, że obiecałeś mi, że opowiesz trochę o sobie? Nie chcę naciskać, ale ty wiesz sporo o mnie, a ja o tobie bardzo mało.
- Zgaduję, że masz rację. - Westchnął. - Słuchaj Betty, to nie tak, że tobie nie ufam i nie chcę otwierać się przed tobą. Na prawdę, chciałbym ci opowiedzieć o tym wszystkim, ale to nie takie łatwe.
- Spokojnie Jug. - Uśmiechnęłam się lekko i położyłam rękę na jego ramieniu. - Przepraszam, nie chciałam wcześniej zabrzmieć tak, jakbym cię do czegoś zmuszała. Nie musimy dzisiaj o tym rozmawiać.
- Nie, Betts. Chcę ci o tym opowiedzieć, ale obiecaj mi jedną rzecz. - Posłałam mu pytające spojrzenie. - Obiecaj mi, że po tym nie zmienisz swojego zdania na mój temat. To nie jest takie lekkie, i zdaję sobie sprawę, że nie zachowywałem się wtedy najlepiej.
- Jug nie wygłupiaj się. Oczywiście, że nie zmienię zdania o tobie. Ludzie się zmieniają i sama poniekąd jestem tego przykładem.- Jughead pokiwał głową i wziął głęboki wdech.
- Moje dzieciństwo nigdy nie było takie kolorowe jak mogłoby się wydawać. Moją mamę nigdy nie obchodziło to jak się czuję i czy jestem szczęśliwy. Gdy byłem jeszcze w podstawówce, zostawiła mnie samego z moim ojcem alkoholikiem. By jeszcze było śmieszniej, był liderem gangu, więc byłem jego następcą. To brzmi absurdalnie, wiem. - Powiedział i przeczesał ręką włosy. - Ale gdy miałem 16 lat, faktycznie objąłem 'tron' Serpents. - Chłopak zrobił cudzysłów w powietrzu. - Myślę, że chciałem wtedy jakiejś atencji i dlatego do nich dołączyłem. Jedyne co wspominam dobrze to Sweet Pea. Tak właściwie to razem podjęliśmy decyzję o opuszczeniu tego gangu.
- Ojeju, Juggie... - Zaczęłam. - Serce mi się łamie wyobrażając sobie ciebie całkowicie samego. - Powiedziałam cicho. - To okropne.
- Nie smuć się Betts. - Jughead posłał mi słaby uśmiech. - To już minęło. Teraz mam wspaniałych przyjaciół i oczywiście ciebie. - Zarumieniłam się słysząc jego słowa.
- Dlaczego po twojej opowieści miałabym cię znienawidzić? - Zmarszczyłam brwi.
- Nie wiem. - Chłopak wzruszył ramionami i zaczął wpatrywać się w obraz przed nim. - Różne rzeczy słyszy się o gangach. Serpents akurat nie było najgorsze, ale gdybym wtedy miał jakiś przyjaciół, nigdy bym tam nie wstąpił. Głównie zajmowali się rozprowadzaniem narkotyków i nielegalnej broni, ale nigdy nikt tam nikogo nie zabił. Jedna osoba o imieniu Penny kiedyś próbowała, ale to nie jest historia do opowiedzenia na dziś. - Westchnął i z powrotem skierował swój wzrok w moją stronę. - Dziękuję, że nadal tu jesteś.
- Jug... Ty nie zostawiłeś mnie w trudnych momentach, więc ja nie zostawię ciebie. Gdzie znalazłabym drugą taką osobę jak ty? - Zapytałam z uśmiechem. - Raczej nie chcę próbować gubić kolejnej walizki na lotnisku. - Jughead zaśmiał się. - Zgłodniałam. - Odparłam po chwili.
- Ja też, ale widziałem tutaj stoisko z watą cukrową, co ty na to? - Jug zapytał i uśmiechnął się szeroko. Nikt nie musiał mnie namawiać by zjeść watę cukrową. Wyglądała jak chmurka na patyku i zawsze kojarzyła mi się z marzeniami. Dlatego bez problemu i z uśmiechem, przystałam na propozycję Jug'a.
CZYTASZ
reaching for love | bughead fanfic
FanfictionPo wykańczającym tygodniu pełnym planowania ślubu siostry, Betty w końcu wraca do domu. Niestety nawet podróż do jej ukochanego Los Angeles musi pójść nie tak. Betty gubi swój bagaż, ale zyskuje nowego przyjaciela, który z czasem staje się jedyną os...