Philip Hamilton właśnie zmierzał ku umówionemu wcześniej miejscu. Miał tam stoczyć pojedynek z George'm Eackerem. Był nieco zdenerwowany, ale ukrywał to za swoim pewnym uśmiechem.
Strzeli w powietrze i będzie po problemie. Co może pójść nie tak? Zmarszczył brwi. Właściwie, to wiele rzeczy może pójść nie tak, ale wolał o tym nie myśleć.
— Strzel w niebo. Nie zabije cię, jeśli jest człowiekiem honoru. — Tak brzmiały słowa jego ojca.
No właśnie, ale co jeżeli nim nie był? Jakoś niespecjalnie na takiego wyglądał.
Zatrzymał się na wyznaczonym miejscu spotykając tam swojego przeciwnika oraz dwóch sekundantów. Tak w zasadzie zawsze wolał się nie zbliżać do tej dzielnicy, ponieważ tam nawet morderstwo było legalne.
— Och, Mr. Eacker, jak tam spektakl? — starał się brzmieć wyluzowanie, lecz łamiący mu się głos chyba mówił co innego.
— Odpuść sobie te grzeczności. — Mężczyzna podszedł do Philipa.
— Masz przy sobie broń? — niższy go zapytał nieco zdziwiony, że ten jeszcze nie miał jej w dłoni.
— Mam, ale to w tej chwili bez znaczenia — prychnął i ścisnął jego ramię.
Philipowi zapaliła się w głowie czerwona lampka.
— Czego ty ode mnie chcesz? — Odepchnął jego rękę trochę oburzony.
— Chcę z tobą pogadać. — Wraz z tymi słowami Eacker złapał go jeszcze mocniej, tym razem za nadgarstek i z całą siłą pociągnął w swoją stronę. Nie czekając na jego reakcję, zaczął go gdzieś prowadzić. Ten upuścił aż z dłoni pistolet.
— P-Przestań — Philipa wydało jego zająknięcie.
— Poczekajcie — Eacker nie zatrzymując się, nakazał to sekundantom.
Wstyd było młodemu Hamiltonowi przyznać, ale nie mógł wyrwać się z tego uścisku. Był zbyt mocny.
W końcu mężczyzna otworzył drzwi od jakiejś komórki nieopodal i wrzucił tam Philipa, który od razu wylądował na ziemi. Zamknął po sobie drzwi.
— P-Powaliło cię?! — chłopak starał się jakkolwiek pokazać, że go to nie rusza.
Wstał z ziemi i oparł się o ścianę nie odrywając wzroku od Eackera, który w tym świetle wyglądał trochę przerażająco.
— Tate nie mówił, że pojedynek tak wygląda — pomyślał ze zmarszczonymi brwiami.
George podszedł do niego i stając naprzeciw spojrzał mu głęboko w oczy. Idealnie wykorzystał okazję, że ten był przyciśnięty do ściany i zaczął się bawić jego włosami.
— Wiesz, że dałeś się idealnie wplątać w moją pułapkę? — uśmiechnął się. — Bardzo łatwo cię oplątać wokół własnych palców.
— W-Wcale nie! — Philip, choć nie do końca rozumiał sens jego słów, odepchnął go od siebie.
Wyglądało na to, że Eacker się zdenerwował. Podszedł do niego na powrót, ręką zablokował drogę ucieczki i pochylił się do jego wzrostu.
— Chcesz, żebym przestał być delikatny?
Philipa sparaliżowało na dźwięk jego niskiego tonu głosu.
🌸🌸🌸
CZYTASZ
Fapacz Wieloręki [Hamilton]
FanfictionStatus: zakończone ¶¶ W dzień pojedynku, Philip i Eacker pojawiają się w jednym miejscu w celu zakończenia tego konfliktu raz, a dobrze. Dzień, w który obaj wiedzą, że któryś z nich straci życie. Sprawy przybierają niespodziewalny zwrot, gdy Eacker...