Philip ciężko oddychał, a jego twarz zalewała się krwisto-czerwonymi rumieńcami. Nie miał już nawet siły odpowiadać, ani cokolwiek mówić. Chciał jedynie, aby to się po prostu skończyło.
— A teraz na kolana! — Eacker go popchnął na ziemię, na co ten bezwładnie na nią spłynął. — Wiesz, co masz robić.
Philip otarł oczy z łez i spojrzał na twarz swojego oprawcy.
— C-Co? — jęknął, nie rozumiejąc jego prośby.
— Jak to co? Ssij to, do cholery! — Szybkim ruchem ręki ściągnął swoje spodnie, a drugą złapał ofiarę za włosy i pociągnął w stronę swojego przyrodzenia.
Philip myślał, że zwymiotuje. Przecież nie zrobi czegoś tak ohydnego.
— Na co czekasz, zwierzaku? — Eacker poszarpał go za włosy. — Mam to za ciebie zrobić?!
— U-Uch!
Eacker wsadził samodzielnie swojego małego wprost do jego gardła, powodując u niego niemały odruch wymiotny.
Zaczął poruszać swoimi biodrami coraz głębiej w jego ustach. Philip walczył, żeby łapać jakiekolwiek powietrze, co nos mu trochę uniemożliwiał przez łzy.
W końcu mężczyzna zastopował. Nie wyjął swojego przyrodzenia z ust ofiary, ale przynajmniej przestał.
— Będziesz robił, co do ciebie należy czy mam to powtórzyć? — Uśmiechnął się, gdy niższy machnął głową.
Philip wykonał posłusznie rozkaz i łapiąc ów miejsce, zaczął je delikatnie possywać.
— Bardzo dobrze. — Dla odmiany, zamiast targać jego włosy, zaczął je głaskać. — Jednak coś z ciebie będzie.
Dosłownie sekundę potem wyższemu udało się dojść, a jego sperma rozpłynęła się na całej pojemności ust Philipa. Było jej na tyle dużo, że aż prawie z nich wypływała.
Chłopak spojrzał zdezorientowany załzawionymi oczami na Eackera.
— Połknij — rozkazał mu, na co ten od razu to zrobił. Z odruchem wymiotnym, ale zrobił.
Usłyszał głośny śmiech swojego oprawcy.
— No i pora na punkt kulminacyjny, cieszysz się? — zapytał, kucając obok niego.
Philip miał ogromną ochotę mu się sprzeciwić i uciec. Chciał coś zrobić, czuł z tej niemocy wielki wstyd, że aż nie mógł spojrzeć George'owi w oczy.
— Co taka mina? — Eacker mówił dalej. — Przecież wiem, że ci się to podoba, czyż nie tak?
Jego głos stał się łagodniejszy. Tak jakby nagle z tej strasznej i agresywnej osoby zmienił się w mniej przerażającego, podającego pomocną dłoń mężczyznę.
Nawet jeśli jego słowa były obrzydliwe. Ten ton nie był.
Philip spojrzał na niego z nadzieją w oczach.
— Tak czy nie?! — ten powtórzył już nie tak łagodnie.
— T-T-Tak — Philip pisnął cichutko.
🌸🌸🌸

CZYTASZ
Fapacz Wieloręki [Hamilton]
FanfikceStatus: zakończone ¶¶ W dzień pojedynku, Philip i Eacker pojawiają się w jednym miejscu w celu zakończenia tego konfliktu raz, a dobrze. Dzień, w który obaj wiedzą, że któryś z nich straci życie. Sprawy przybierają niespodziewalny zwrot, gdy Eacker...