Rozdział 10

184 7 20
                                    



Czułem się emocjonalnie zmęczony. Groźba gwałtu, natrętna wlicza doktorka i teraz to... Czy ja nie mogę mieć chwili spokoju? Jakieś dziesięć minut temu udałem się do pokoju Kris'a, aby sprawdzić jak się czuje. Chciałem sprawdzić co się dzieję z moim przyjacielem, a zostałem wciągnięty w wojnę płci...

- Kiba, zrób coś! - wrzeszczał Kris tuż obok mojego ucha. Zasłaniał się mną. Odgradzając się od Cory – Warknij na nią. Niech da mi spokój! I wracajmy do domu!

- Kris... - starałem powiedzieć to spokojnym wyważonym głosem. Ale panikujący Kris oraz napalona Cora, która na dodatek wścieka się na mnie oraz dodatkowe towarzystwo skutecznie mi to utrudniało – Uspokój się, po co te krzyki. Porozmawiajcie...

- Ona nie chce rozmawiać! - wskazał na wkurzoną Corę palcem – Tylko się gryźć!

- To chyba normalne, bo jesteście swoimi przeznaczonymi... Nie? - starłem się nie brać niczyjej strony, ale było ciężko. A moją wilczyce zachowanie Kris'a strasznie podjudzało. Nie podobało jej się, że Kris jest tak blisko mnie i używa mnie jako żywej tarczy.

- I mam skończyć tak jak ty? Nigdy! - obruszył się brunet.

- Hej! - ściągnął brwi równie wkurzony sytuacją Derek – Zważaj na słowa beto!

- Wolisz jego prawda? - rozbeczała się nagle Cora. A mi zrobiło się naprawdę bardzo smutno. Cora uważa, że chce Kris'a dla siebie. A z Derekiem tylko się droczę. Doprawdy nie wiem co mam dalej począć z jej bratem. Ale Kris jest dla mnie jak brat i nic tego nie zmieni. Nie widzę w nim partnera dla siebie. Może kiedyś to rozważałem, gdy myślałem że nie znajdę swojej bratniej duszy. Ale Kris wobec mnie nigdy nie przejawiał tego typu zainteresowania... Jestem dla niego przyjacielem, bratem, powiernikiem i partnerem biznesowym. Ale na pewno nie seksualnym...

- Obaj skończcie z tą dramą – przewróciłem oczami – Cora ile razy mam ci mówić, że nie postrzegam Kris'a w ten sposób. A ty weź się do kupy – tykam Kris'a palcem – Miałeś dziewczyn na pęczki, a z jedną dojść do ładu nie możesz? A ty – zwróciłem się do Cory – Ugryźć się nie raz w ten przydługi język. I daj mu do jasnej cholery czas! - byłem już wkurzony – On wczoraj pierwszy raz się przemienił! I sam nie ogarnia co się z nim dzieje!

Ruszyłem gwałtownie z łóżka na którym siedziałem. Kris chciał mnie powstrzymać, aby nie stracić swojej tarczy. Ale zrzuciłem jego ręka ze swego barku i ruszyłem w stronę drzwi.

- Nie zostawiaj mnie samego, z nią! - powiedział niemal błagalnym głosem Kris, znów kładąc rękę na moim ciele. Teraz już nie wytrzymałem. Gwałtownie się obróciłem w jego stronę i warknąłem na niego.

- Zrozumiałem – odskoczył szybko Kris podnosząc w obronnym geście ramiona – Królowa ma dość.

Prychnąłem, czując jak moja wilczyca nieco się uspokaja. Widok Kris'a pogodzonego z sytuacją ją zadowolił. Nadal czułem, że moje oczy w połowie były jej – żółte, a pazury wciąż miałem na wierzchu. Ta sytuacja naprawdę była dla mnie ciężka. Zerknąłem na matkę Dereka i tą doktorkę, która oczywiście wszystko zapisywała. Mama jako badaczka, również prowadziła dokładne dzienniki opisując mój przypadek. Myślałem, że przywykłem. Ale jak można przyzwyczaić się do czegoś takiego? Czuję się jak królik doświadczalny i ostatni cenny okaz z ekspozycji w jednym. To uczucie jest strasznie dołujące.

Wyszedłem na korytarz i przybliżyłem się do ściany, opierając na niej głowę. Zamknąłem oczy, muszę się uspokoić. Od nadmiaru emocji i adrenaliny zaczęło kręcić mi się w głowie, do tego czułem nieprzyjemny uścisk w klatce. Moje ciało weszło stanowczo na zbyt wysokie obroty. A przecież to nie była walka, ani bieg czy polowanie. Tylko same złe emocje, kłótnia, zwada, która nie prowadziła do donikąd...

Śnieżna wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz