Cz. II Rozdział 1

883 93 6
                                    

Siedziała naprzeciw Oikawy, wpatrując się tępo w swój talerzyk z ciastem. Obok dosyć sporego kawałka przyności karmelowej, stał kubek z gorącą czekoladą. Również karmelową. Zakuro miała słabość do tego smaku.

Tooru przyglądał jej się z rozmarzeniem, korzystał z tej sytuacji, kiedy mógł jej się dłużej przyjrzeć, póki była zajęta jedzeniem. Była... Na pewno ładna. Miała długie, czarna jak smoła włosy, które sięgały jej do brzucha oraz duże, brązowe oczy tak ciemne, że łatwo było je pomylić z czarnymi.

Jednak jego szczęście nie trwało długo, już po chwili podniosła spojrzenie i przyłapała rozgrywającego na gorącym uczynku.

- Ubrudziłam się? - Spytała, dotykając palcami swoich ust.

- Nie...Wszystko jest o... - Zauważył kawałek ciasta w kąciku jej ust - Nie ruszaj się, proszę.

Nachylił się nad stolikiem i łapiąc między palce serwetkę, sięgnął dłonią ku niej. Poczuła, jak delikatnie wyciera brudne od słodkości miejsce.

- Już? - Spytała, gdy dalej się nie odsunął.

- Oh... Tak. Już. - Uśmiechnął się chwilowo i odsunął, zajmując poprzednie miejsce.

Jest dziwniejszy, niż przypuszczałam.

Powróciła do powolnego jedzenia, a Oikawa postanowił nawinąć rozmowę.

- Wiesz... Nasz klub siatkówki poszukuje menagerki. Kogoś... Temperamentnego... - Nie dała mu dokończyć.

- Ja odpadam. - Mruknęła, biorąc w dłonie kubek z czekoladą - Nie jestem temperamentna. Wręcz przeciwnie.

- Nie sądzę... - Podniósł jedną brew - Założę się, że gdybyś zobaczyła, jak gramy... To byś się przekonała.

- Nie interesuję mnie siatkówka, Oikawa-Kun. Wybacz.

Wiedział, że kłamie. Jej dziadek w końcu był jednym z najlepszych trenerów swoich czasów. Widział w jej oczach kłamstwo, lecz nie chciał zwracać jej uwagi. Widocznie musiała mieć powód, przez który odpychała siatkówkę ze swojego życia.

Szatyn westchnął smutny i oparł brodę na dłoni. Chciał przekonać ją do roli menagerki za wszelką cenę. Wtedy... Mógłby mieć ją przy sobie częściej i dłużej.

- Może przyszłabyś na jeden trening. Tylko na jeden, proszę. - Powiedział wręcz błagalnie.

Odważył się i położył swoją dłoń na jej mniejszej odpowiedniczce, która leżała obok talerza z jej ciastem.

- Oikawa-Kun. - Spojrzała na niego chłodno - Nie sądzisz, że na za dużo sobie pozwalasz? - Spytała, spoglądając na ich dłonie - Rozumiem, że możesz być przyzwyczajony do takiego... Jakby to ująć... - Zastanowiła się - Nieregularnego stylu życia wobec kobiet, ale... Prosiłabym o uszanowanie mojej przestrzeni osobistej.

Kapitan speszył się i odchrząknął, powoli cofając dłoń. Zrobiło mu się wstyd, że Serizawa ma go za chłopaka, który zmienia dziewczęta niczym rękawiczki. A tak nie było, Oikawa w ciągu swoich dwóch związków w życiu, był wierny do ich zakończenia. Głównie z powodu siatkówki.

Jednak nie skomentował jej uwagi. Postanowił, że pokaże jej, że nie jest kimś, za kogo niesłusznie go uważa.

Nastała cisza. Oikawa nie wiedział, czy był sens się jeszcze w ogóle odzywać.

- Kiedy macie trening? - Spytała, nie patrząc na niego.

W oczach chłopaka pojawiły się iskierki podekscytowania. Poczuł wzrost nadziei.

Król || Oikawa Tooru (1 część zakończona. II zawieszona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz