– Niestety śruby możemy wyciągnąć dopiero za minimum pół roku – Niski, łysy mężczyzna w kitlu, siedzący po drugiej stronie biurka, wpatrywał się we mnie, po czym podsunął mi aktualne zdjęcia rentgenowskie zmiażdżonego nadgarstka i złamanej nogi – Wszystko zrasta się prawidłowo, ale na to jest jeszcze zbyt wcześnie.
– Jak to? Przecież sezon zaczyna się za prawie trzy miesiące! – oburzyłem się słysząc słowa lekarza. Byłem niesamowicie zły a jednocześnie rozgoryczony. Bardzo chciałem jak najszybciej wrócić na tor, jednak nadzieja na to że będę kiedykolwiek jeździł powoli gasła. – Nie dałoby się tego jakoś przyśpieszyć? – powiedziałem drżącym głosem– Niestety nie jest to takie proste jak się panu wydaje, panie McQueen. Całkowite zrośnięcie się nadgarstka może trwać nawet do roku. Mimo tego nie będzie on sprawny tak jak przed wypadkiem. Bardzo mi przykro, ale nie mogę już więcej nic zrobić – odparł lekarz.
Powolnym krokiem wyszedłem ze sterylnego gabinetu. Czułem się okropnie. Chciało mi się płakać.
– Co powiedział lekarz? – zapytała Sally, gdy znalazłem się na korytarzu.
Odpowiedziałem jej milczeniem. Spuściłem wzrok i ciężko westchnąłem.
Chyba się domyśliła o co chodzi, bo nie pytała już o nic więcej. Całą drogę powrotną spędziliśmy w absolutnej ciszy. Nawet w domu starałem się unikać z nią kontaktu. Zaraz po powrocie schowałem się w starej szopie Hudsona.Nie potrafiłem poradzić sobie z wydarzeniami z ostatnich miesięcy. Zdarzało mi się płakać, ale robiłem to tak by Sal nie widziała. Nie chciałem jej dodatkowo martwić. Czułem że na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy postarzałem się przynajmniej o dziesięć lat.
Patrząc w lustro widziałem całkiem obcego człowieka. Zmęczenie wypisane na twarzy, sińce pod oczami, trupioblada cera i oczy, które z dnia na dzień traciły swój blask. To nie jestem ja!
Brakowało mi Hudsona i jego wsparcia. Niestety mój mentor nie żyje już od kilku lat. Mimo iż od zawsze byłem otoczony przyjaciółmi, ludźmi których śmiało mogłem nazwać swoją rodziną, to mimo tego czułem się bardzo samotny i niezrozumiany. Potrzebowałem wtedy pomocy, ale nie potrafiłem o nią poprosić ... albo było mi po prostu wstyd, bo nie lubiłem okazywać słabości.Któregoś dnia Sally wróciła wcześniej z pracy. Byłem zaskoczony, bo z reguły nie urywała się tak wcześnie.
– Musimy porozmawiać - powiedziała poważnym tonem i usiadła na kanapie tuż naprzeciwko mnie. Na jej twarzy malowało się zmartwienie. Spojrzała mi w oczy i już wtedy czułem, że nie będzie to zwykła rozmowa. - Obiecujesz ,że będziesz ze mną szczery?
– Postaram się...
– Co się ostatnio z Tobą dzieje, Monty? Cały czas dziwnie się zachowujesz. Myślisz że nie wiem że każdej nocy wymykasz się do szopy Hudsona i przesiadujesz tam wiele godzin? - mówiła bardzo spokojnie, chociaż wiem że przyszło jej to z trudem-
Od czasu tego wypadku prawie nie rozmawiamy. Staliśmy się dla siebie obcy. Boję się o Ciebie i o nasz związek.
– Przepraszam ... Ja... ja nie potrafię już żyć tak jak przed wypadkiem...– tylko tyle udało mi się wtedy wydukać. Zamknąłem oczy. Poczułem jak po moim prawym policzku spływa łza
– Już dobrze skarbie – delikatnie starła mokry ślad z mojego bladego policzka po czym mnie przytuliła. – Pamiętaj, że jestem przy tobie.Nie chciałem przy niej płakać. Nie teraz! Z trudem udało mi się uspokoić.
– Wyglądasz naprawdę źle. Widzę od dawna, że coś jest nie tak - Nagle sięgnęła do jasnej torebki znajdującej się obok. Wyciągnęła z niej jakąś kartkę – Dziś przyszły Twoje wyniki. Są naprawdę fatalne, dużo gorsze niż w dniu wypisu. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Twój organizm jest naprawdę wycieńczony. Kiedy ostatnio coś jadłeś? Widzę że potrzebujesz pomocy.
– Wszystko jest w porządku, Sal. Naprawdę. Potrzebuję tylko spokoju – próbowałem ją jakoś przekonać. Uśmiechnąłem się słabo.
– Obiecałeś być ze mną szczery. Wiesz że nie potrafisz kłamać? – zmarszczyła brwi. Zapewne od razu domyśliła się, że nie mówię jej prawdy.
Zapadła dziwna cisza. Wpatrywaliśmy się w siebie w kompletnym milczeniu.
– Jutro rano zabiorę cię do psychologa.
– Co proszę?
– Nie pozostawiasz mi wyboru - nigdy nie widziałem jej tak poważnej jak w tamtym momencie
– Nie jestem wariatem!
– Nie jesteś - odparła. - Po prostu potrzebujesz fachowej pomocy. Ja niestety nie mogę już nic zrobić. Ale pamiętaj zawsze jestem przy Tobie i Cię kocham, Lightning - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło.Joł, już ponad połowa opowiadania za nami 😄
Ostatnio wpadłam na pomysł by napisać coś o Hudsonie. Co wy na to aby poświęcić mu osobną historię?
![](https://img.wattpad.com/cover/212806527-288-k560958.jpg)
CZYTASZ
After The Crash (Auta/Cars)
FanfictionKierowca wyścigowy przed czterdziestką to już praktycznie emeryt. Ja nigdy nie miałem zamiaru ustąpić i oddać korony mistrza. Za bardzo lubiłem wygrywać. Smak szampana na podium potrafi uzależnić. Tamtego dnia wszystko się zmieniło. Chciałem wszystk...