- Kurwa! Kurwa! Kurwa! - wychodzę z samochodu i sprawnym ruchem ściągam kask a następnie rękawice - Dalej za wolno!
- Sezon skończył się dopiero dwa tygodnie temu - westchnął Hudson po czym oparł się o moje auto. - Mamy jeszcze kilka miesięcy.
Rok 2008 był najgorszy w mojej karierze. Przez problemy z samochodem skończyłem dopiero na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej. Tuż po za podium! Byłem niesamowicie wściekły. Na auto, na rywali, na siebie. Zrobiłem dużo błędów. Dwukrotnemu mistrzowi nie wypadało popełniać takich gaf, które najczęściej robią tylko nowicjusze. W nowym sezonie chciałem pokazać się z jak najlepszej strony i to, że jeszcze potrafię wygrywać. Musiałem wszystkim udowodnić, że zasługuje na kolejny tytuł mistrza.
- Do marca wszytko ma być gotowe! Nie możemy marnować ani chwili! - odparłem wściekły
- Musisz odpocząć młody. W tym tempie zajedziesz samochód i przy okazji siebie. Jest już prawie noc. Zrobiłeś dziś ponad osiemset mil. Ledwo stoisz na nogach. Dalej ci mało? - spojrzał na mnie zza okularów krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej. Dobrze znałem tę jego pozę. Zawsze tak robił, gdy mówił do mnie stanowczym tonem.
Hudson miał rację. Słońce powoli kładło się spać. Księżyc pojawił się już na niebie. Zaczynało robić się chłodno. W nocy temperatura miała być bliska zera. Wtedy zdałem sobie sprawę, że siedzimy tu od rana. Z niewielką przerwą na obiad. A mi dalej było mało. Hudson miał rację. W tym tempie się wykończę.- Musimy być lepsi - usiadłem na ciepłym piasku. Oparłem się plecami o karoserię mojego samochodu wyścigowego i wziąłem głęboki oddech. Starałem się uspokoić.
- Do połowy marca powinniśmy się wyrobić - Doktor Hudson usiadł obok mnie i podał mi butelkę z wodą - A ty musisz zrobić sobie przynajmniej trzy dni przerwy! Mówię ci to jako twój trener, przyjaciel i lekarz!
- Dwa! - starałem się negocjować
- Niech ci będzie. Dwa dni. - odparłPrzez chwilę siedzieliśmy w kompletnym milczeniu. Miałem wrażenie, że mojego mentora coś gryzie. I nie były to wcale jaszczurki biegające po piasku.
- A co będzie jak nie wygram w nowym sezonie? - zapytałem
- To wtedy zrobisz to w następnym. Proste. Rusty i Dusty cię nie wywalą. Za bardzo cię lubią. Po za tym jesteś za dobrym kierowcą. Jedna porażka o niczym nie świadczy - odpowiedział patrząc w dal. Delikatnie się uśmiechał. Jakby po raz ostatni widział słońce chowające się za kanionem.
- Mam raka. - wypalił nagle
- Co proszę? - prawie zakrztusiłem się wodą. Te dwa słowa sprawiły, że w jednej chwili zawalił mi się cały świat.
- To co słyszałeś - odpowiedział łagodnie. Tak jakby mi mówił, że to jest tylko niewielkie draśnięcie.
Spojrzałem na niego. Był spokojny. W przeciwieństwie do mnie. Wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Już wiedziałem dlaczego opuścił dwa wyścigi przed końcem sezonu. Pamiętam, że byłem na niego wściekły. Potrzebowałem pomocy, a jego przy mnie nie było. Sądziłem że przestało mu zależeć na naszej współpracy. Nie był ze mną na torze, tylko w szpitalu. Na chemioterapii. Nikomu nic nie powiedział. Nawet mi...
Było mi wstyd, że po powrocie do domu nazwałem go egoistą.- Jak długo znasz diagnozę? - zapytałem łamiącym się głosem
- Od dwóch miesięcy. Nie jest źle. Dobrze też w sumie nie.
- To dlatego nie było cię w Austin i w Los Angeles?
Kiwną tylko głową. W tamtym momencie miałem ochotę się rozpłakać. Szybko podniosłem się z ziemi i zrobiłem kilka kroków by ochłonąć.
- Dlaczego nie powiedziałeś nic wcześniej? - cudem powstrzymałem się aby na niego nie nawrzeszczeć. Byłem zły, że Hudsons tak ważną informacje trzymał w tajemnicy.- Objawy długo nie dawały o sobie znać. Najciemniej jest pod latarnią. Przez lata diagnozowałem i leczyłem ludzi na rozmaite choroby. A sam nie dostrzegłem, że rozwija się we mnie nowotwór. - podsumował. Dalej kierował wzrok w stronę zachodzącego słońca, które oświetlało mu twarz. Unikał patrzenia mi prosto w oczy. W pewnym momencie wstał i podszedł do mnie.
- Masz rację, Lightning. Nie mamy czasu do stracenia. Dwa dni przerwy i zaczynamy od nowa. - powiedział po czym poklepał mnie po plecach aby dodać otuchy. - Musimy poprawić zawieszenie. Silnik coś szwankuje na niskich obrotach...
- To nie jest teraz ważne!- Starałem się sprowadzić go na ziemię. Łzy spływały mi po twarzy.
- A jeszcze przed chwilą było! - oburzył się - Musimy się obaj przyłożyć i zbudować dobry samochód. Nawet gdybyśmy musieli zaczynać od zera.W przyszłym roku masz powalczyć przynajmniej o podium. Chcę zrobić jak najwięcej. Nie wiem jak dużo czasu mi pozostało... Wyścigi są jedyną stabilną rzeczą jaką mam.
- Co planujesz? - zapytałem nieśmiało
- Będę z tobą jeździł na wyścigi najdłużej jak się da. Nie gwarantuje że dam radę być na każdym. Pożyjemy zobaczymy. Będziecie musieli spróbować radzić sobie sami. Luigi przejmie za mnie dowodzenie. Jest może lekko zwariowany, ale da sobie radę. Z resztą nie będzie miał wyjścia...Mrugnąłem kilka razy i wróciłem do rzeczywistości. Znowu się zamyśliłem i uciekłem w świat wspomnień.
Cholera.
Od kilku godzin przesiadywałem w szopie Horneta i po raz kolejny oglądałem stare nagrania z wyścigów. Znałem je już niemalże na pamięć.
Nie mogłem zasnąć więc jak zwykle przyszedłem tutaj. Zapach benzyny i nafty od lat kojarzy mi się z moim zmarłym mentorem. W tej szopie zwykle dokonywaliśmy poprawek w samochodzie przed nowym sezonem. Nie mogę zliczyć ile nocy przez to zarwaliśmy. Najgorszy był pierwszy sezon bez Hudsona. Brakowało mi jego rad. Zawsze przed inauguracją wyjeżdżaliśmy na tor za miastem aby przetestować samochód i wprowadzić ostateczne zmiany. Ciężko mi było zrobić to samemu. Nie dlatego, że nie potrafiłem. Tylko po prostu bardzo mi go brakowało. Jeśli się straci bliską osobę to trzeba nauczyć się żyć bez niej. Nieważne jak bardzo było by to bolesne.
Spojrzałem na ścianę. Film już dawno się skończył. Mimo bólu powoli podniosłem się z krzesła aby wyłączyć to przedpotopowe ustrojstwo. Delikatnie wyciągnąłem starą rolkę i włożyłem ją do pudła. Swoj wzrok skierowałem na oprawiony w ramkę wycinek z gazety. Pochodził z lat pięćdziesiątych. Dokładnie z dnia, kiedy Hudson miał wypadek. Serce mi pękało na widok roztrzaskanego samochodu mojego przyjaciela. Ciekawe czy on w taki sposób myślałby o mnie?
Obaj w swoich wyścigowych karierach zaliczyliśmy poważny wypadek. Ale nawet gołym okiem było widać widać, że mój był o wiele gorszy. Hudson już po czterech miesiącach mógł wrócić na tor. A ja? Dalej jestem kaleką...
CZYTASZ
After The Crash (Auta/Cars)
FanficKierowca wyścigowy przed czterdziestką to już praktycznie emeryt. Ja nigdy nie miałem zamiaru ustąpić i oddać korony mistrza. Za bardzo lubiłem wygrywać. Smak szampana na podium potrafi uzależnić. Tamtego dnia wszystko się zmieniło. Chciałem wszystk...