¹

553 41 32
                                    

Jimin obserwował, jak korpulentna kobieta szybkimi, zwinnymi ruchami wkłada książki do granatowej teczki, uważając, aby nie zedrzeć przy tym lakieru na paznokciach. Zastanawiał się, jakim cudem okrągłe okulary w czarnych oprawkach do tej pory nie zsunęły jej się z nosa. Kiedy w końcu skończyła, założyła kosmyk kruczoczarnych włosów za ucho i spojrzała na niego z wyraźnym ciepłem w oczach.


- Na dzisiaj wystarczy - uśmiechnęła się, od czego w kącikach jej ciemnych oczu zagościły zmarszczki. - Metabolizmem pomęczę cię dalej po weekendzie - zaśmiała się.

Jimin jej zawtórował, chociaż wizja kolejnych skomplikowanych wzorów nie wyglądała przyjemnie. Jego umysł nie został stworzony do biologii, dlatego każde zajęcia były dla niego męczące. O wiele bardziej lubił lekcje, które wymagały od niego pracy prawej półkuli mózgu.

- O i jeszcze raz wszystkiego najlepszego - dodała, powoli podnosząc się z miejsca.

- Dziękuję - uśmiechnął się słabo, chociaż właściwie nie odczuwał szczęścia.

Wiedział, że siedemnaste urodziny będą wyglądać tak samo jak każde inne, czyli: mama kupi mu tort i prezent, zaśpiewa ,,sto lat", a potem obejrzą razem jakiś film. Robił się coraz starszy, a właściwnie nic się nie zmieniało. Odnosił wrażenie, jakby utkwił w pętli, w której ten sam dzień powtarza się na nowo niczym w książce ,,Osobliwy dom pani Peregrine".

Niestety nie miał szansy wybrać czy chce przyjść na świat ze skrzydłami czy bez. Wiedział tylko, że był eksperymentem swojego ojca Donghae, który kilka dni po jego urodzeniu zmarł na zawał serca. Lekarze w szpitalu przeprowadzili kilka badań, ale nikt nie rozszyfrował skomplikowanej krzyżówki genetycznej, jaką udało się stworzyć Donghae. Odkryli tylko jedną, istotną rzecz: nie można odciąć skrzydeł, ponieważ w innym wypadku kręgosłup Jimina zostanie uszkodzony i chłopak straci zdolność chodzenia.

Właśnie dlatego mama zamknęła go w domu i nie pozwoliła mu kontaktować się ze światem. Bała się o jego życie i nie chciała, aby wpadł w ręce złych ludzi. Na świecie krążyło wielu, którzy za cel postawili sobie odcięcie mu skrzydeł i sprzedanie ich za zadowalająco wysoką sumę. Nikt nie pohamowałby się przed przeprowadzaniem na nim eksperymentów. Jimin stanowił żywą zagadkę, o której rozgryzienie ludzie byliby w stanie wydać miliony pieniędzy. Na szczęście mama nie pozwoliła lekarzom, aby poddali go większej ilości badań. Odkrycie sekretu całej operacji stworzenia człowieka ze skrzydłami było niebezpieczne. Jimin nie wyobrażał sobie, aby ktoś przy pomocy zdobytych informacji doprowadził do powstania innych rozmaitych, szokujących krzyżówek genetycznych. Wystarczyło, że równowaga natury została zaburzona raz.

Mimo tego, życie w wiecznej izolacji okazało się jeszcze trudniejsze.

Jimin powoli podniósł się z miejsca i usiadł na parapecie, wyglądając przez okno. Przed jego oczami ukazał się ten sam widok co każdego dnia: wąska, szutrowa droga wiła się między domami niczym wąż, stare wierzby uchylały się nad nią jak zgarbieni staruszkowie, a od czasu do czasu przejeżdżał samochód albo rowerzysta. Jimin miał o tyle szczęścia, że mieszkał pod samym lasem, więc często tam chodził z mamą, aby uciec ze swojego więzienia zwanym domem. Bliskość przyrody zawsze pozytywnie na niego wpływała.

Nie minęło kilka minut, a usłyszał ciche pukanie do drzwi. Po chwili zza rogu wyłoniła się mama z tortem w rękach i z szerokim uśmiechem na twarzy. Jimin wysłuchał całej piosenki ,,sto lat" i podszedł, aby zdmuchnąć świeczki.

- Wszystkiego najlepszego słońce! - spojrzała na niego z rozczuleniem i mocno go uścisnęła.

Jimin uśmiechnął się słabo.

𝙿𝚝𝚊𝚜𝚣𝚔𝚒 𝚝𝚛𝚣𝚢𝚖𝚊𝚖𝚢 𝚠 𝚔𝚕𝚊𝚝𝚌𝚎 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz