Wiktor
Podjechałem moim szarym samochodem pod stację, zaparkowałem i wszedłem do środka.
- Cześć dzieciaki - krzyknąłem widząc Martynę i Piotra.
- Dzień dobry doktorze Banach! - od krzyknęli i z powrotem wrócili do swoich spraw. Przebrałem się w strój ratownika, gdy nagle podszedł do mnie Góra.
- Cześć Artur.
- Witaj Wiktor, słuchaj dziś dołącza do nas nowa lekarka. Nazywa się Anna Reiter. Chciałbym abyś jeździł dzisiaj z nią, przyglądał się jej wiedzy i umiejętnością, a na koniec dnia ocenił ją. Dobrze? - mój przyjaciel popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- Spoko Artur. O której ona zaczyna?
- O siódmej~! Wiedziałem, że można na ciebie liczyć! - Dyrektor wrócił do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Ania
Była już prawie siódma. Poszłam się przebrać, gdy ściągnęłam koszulkę, odsłaniając mój czarny koronkowy stanik, drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł wysoki, brunet z brodą. Kiedy mnie zauważył widocznie speszony wykrztusił :
- Prze-prze-prze-przepraszam! - po czym się odwrócił.
- Nic się nie stało... - ubrałam swój strój i odwróciłam się w stronę mężczyzny. - Nazywam się Anna Reiter, to mój pierwszy dzień w pracy.
- Tak się składa, że pani szukałem! Ja jestem Wiktor Banach. Dziś mam z panią jeździć i pod koniec dnia ocenić.
- Nie wiedziałam, że coś takiego obowiązuje, ale dobrze. W takim razie mówmy sobie po imieniu. Anka.
- Wiktor.- uśmiechnęli się do siebie nawzajem. Wtem usłyszeliśmy:
- 21S zgłoś się.
- 21S zgłaszam się.
- Wypadek samochodowy, na ulicy Wolimskiego 14. Pospieszcie się.
- Przyjęłam. To co idziemy? - spytałam chodź doskonale znałam odpowiedź.
- Jasne.
(...)
Podeszłam do Wiktora. Chciałam dowiedzieć się jaką wystawił mi ocenę. Wiedziałam, że popełniłam kilka błędów. W przerwach bardzo przyjemnie się z nim rozmawiało, więc na spokojnie zaczełam rozmowę.
- Cześć Wiktor.
- Cześć Aniu. Przyszłaś dowiedzieć się jaką wystawiłem ci ocenę? - odpowiedział i miło się zaśmiał.
- Możliwe...
- Okej. Dam ci... Taką mocną czwórkę - z plusem bo Cię lubię - powiedział i puścił mi oczko, na co ja się delikatnie zarumieniłam.
- Okej dzięki. Do zobaczenia - zaczełam iść w stronę szatni kiedy Wiktor złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę, był trochę zestresowany.
- Aniu pójdziesz ze mną na kawę? - widać było, że zadanie tego pytania wiele go kosztowało.
- Jasne. - uśmiechnęłam się do niego.
- To może w poniedziałek o czternastej w tej kawiarence na Parkowej? - tym razem był spokojniejszy.
- Super mi pasuje. Do zobaczenia jutro! - zaczełam odchodzić.
- Do zobaczenia... - to ostatnie słowo jakie od niego dziś usłyszałam. Przebrałam się w moje ubrania i ruszyłam w kierunku domu. Gdy dotarłam na klatce zobaczyłam jego... Mojego męża, Stanisława Potockiego. Szybko się wycofałam i ruszyłam w stronę pobliskiego parku. Usiadłam na ławce pod wielkim, starym dębem. Zaczełam zastanawiać się co dalej. Skoro Stanisław wie gdzie mieszkam być może będzie mnie nachodził, a ja naprawdę się go boje. Jeszcze dziś złoże podanie o rozwód. A co z Wiktorem? Wydaje się całkiem przyjacielski, mam nadzieje, że się przynajmniej zaprzyjaźnimy.
Po godzinie postanowiłam wrócić do mieszkania. Mojego męża nie było. Weszłam do środku. Zjadłam lekką kolacje, wziełam ciepły i długi prysznic, a następnie położyłam się spać, z niecierpliwością co się jutro wydarzy.
Wiktor
Zrobiłem kolacje. Jajecznice z szczypiorkiem oraz kromki z masłem, a następnie zawołałem moją córke, Zosię, na posiłek. Przez chwile milczeliśmy zamyśleni, jednak dziewczyna postanowiła przerwać tą cisze.
- Jak w pracy tato?
- Całkiem dobrze. A u ciebie w szkole? - spytałem.
- Też. Tato zauważyłeś jak w tym domu jest pusto. Jest jakby opuszczony, bez życia...
- Wiesz córeczko, staram się jak mogę byś miała wszystko czego potrzebujesz, ale nie potrafię wypełnić tej pustki w domu. Widzę, że brakuje mu jednego elementu. - Posmutniałem. Wiedziałem, że moje starania i tak nie przyniosą rezultatów.
- Wiem i na prawdę to doceniam. Ale nie oszukujmy się brakuje tu kobiety, i nie, nie mnie. - powiedziała Zosia posyłając mi uśmiech, następnie wstała i położyła pusty talerz na kuchennym blacie. - Tato, muszę iść się jeszcze pouczyć, dobranoc.
- Dobranoc kochanie - przytuliłem ją, a następnie usiadłem na kanapie, a ona poszła do swojego pokoju. Rozmyślałem o Ani. Od dawna z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało, znam ją jeden dzień z hakiem, a czuje jakbym znał ją całe życie... Zasnąłem, lecz ciągle przed oczami miałem zielono oką blondynkę.
_____________________________
Cześć wszystkim! Przychodzę do was z kolejną częścią opowiadania. Mam nadzieje, że się spodoba 👍 Następny rozdział pojawi się w niedługim czasie. Pozdrawiam 😊
CZYTASZ
W Naszym Wspólnym Niebie - Anna i Wiktor
РазноеAnna Reiter to trzydziesto-dwu letnia kobieta po przejściach. Przyjechała do Polski, by uciec od męża tyrana. Zostaje pracownicą Stacji Pogotowia Ratunkowego w Leśnej Górze. W pracy poznaje trzydziesto-ośmio letniego Wiktora Banacha, którzy również...