Rozdział 5

815 17 1
                                    

Ania
 

Gdy weszłam do domu Wiktora, wszędzie były po gaszone światła. Jedynie świece, które przygotował dawały jasne światło. Obok leżała karteczka "Kochanie, idź śladem świec - każdą po kolei gasząc aż dojdziesz do końca.". Zrobiłam tak jak było na notatce. Ściągnęłam moją kurtkę, po którą miałam lekką, wiosenną sukienkę w kwiaty. Ruszyłam jasną ścieżką świec. Przeszłam przez przedsionek, następnie przez otwarte drzwi, z ciemnego drewna, nie zwracając uwagi na zupełnie nic, zdmuchiwałam płomienie. Nagle ślad się urwał. Popatrzyłam przed siebie. Stał tam Wiktor, z bukietem czerwonych róż, obok stół zastawiony przeróżnymi przysmakami oraz dobre, białe i czerwone wino. W kominku rozpalony był ogień, co nadawało jeszcze lepszego klimatu.


- Aniu... - zwrócił się do mnie mój ukochany - Kochanie, kocham Cię jak z tond na księżyc i jeszcze dalej. Dlatego przygotowałem te kolacje, i cały wieczór.

- Też Cię kocham Wiktor - głos ze wzruszenia mi się łamał. Popatrzyłam jeszcze chwile na tego cudownego bruneta, z lekkim zarostem i uśmiechem na twarzy. Miał na sobie białą koszule i czarne spodnie. Podeszłam bliżej, a on podniósł mój podbródek delikatnie do góry, a następnie zaczęliśmy się namiętnie całować. Spletliśmy nasze języki w czułym tańcu. Dopiero po chwili skończyliśmy nasz miłosny gest.

- Białe czy czerwone? - spytał Wiktor, nie odrywając wzroku.

- Poproszę czerwone. - ciągle się uśmiechałam.

Usiedliśmy na kanapie, a Wiktor otulił mnie czule ramieniem.

- Aniu, kochanie wiem, że to dla ciebie trudny temat i może nie odpowiedni moment, ale... Opowiedz mi o twoim mężu...

- Wiktor... - zaczełam wypowiedź, lecz mi przerwał.

- Jeśli nie chcesz to nie musisz... Przepraszam, zniszczyłem nam wieczór - zaczął obwiniać się mój partner.

- Nie Wiktor, nie zniszczyłeś - powiedziałam przekonująco i się uśmiechnęłam - Poza tym nadszedł czas, żebym ci to wyjaśniła. Mój mąż, mam nadzieje, że już za niedługo były, nazywa się Stanisław Potocki. Poznałam go w bardzo trudnym okresie mojego życia. Moja mama zmarła, i dowiedziałam się, że mam raka... On mi pomógł pozbierać się po śmierci mojej rodzicielki, wyleczyłam się. Był na prawdę kochany, wzięliśmy szybki ślub i wyjechaliśmy do Stanów - głos, z każdym słowem łamał mi się jeszcze bardziej, Wiktor to wyczuwał i mocniej mnie przytulił, chcąc dodać otuchy. - Tam zaczęło się piekło. Dostałam prace, ale on powiedział mojemu szefowi, że jestem chora psychicznie i tak straciłam posadę. Później było jeszcze gorzej, zamykał mnie w domu, kontrolował... Jednak najgorsze dopiero nadeszło... Zaczął mnie bić... Poniżać... Gwałcić... - przerwałam na chwile, miałam łzy w oczach - Pewnego dnia, on bardzo spieszył się na dyżur, nie zamknął drzwi. Postanowiłam to wykorzystać, spakowałam walizki i uciekłam do Polski... Później poznałam ciebie... Najwspanialszego mężczyznę na świecie... - pocałowałam lekko Wiktora i uśmiechnęłam się do niego. On go odwzajemnił jednak po chwil spoważniał.

- Ja też nie jestem taki święty. Kiedyś miałem żonę, zginęła podczas wyprawy w góry... I... Mam córke - Zosię... - zaskoczył mnie - Ma szesnaście lat...

- Zaskoczyłeś mnie kochanie.... Ale mam nadziej, że ją poznam!

- Już się bałem, że...

- Wiktor, pamiętaj co by się nie działo - oboje dokończyliśmy- Kocham cię! - zaczęliśmy się całować, szybko pozbyliśmy się zbędnych ubrań i spędziliśmy namiętną noc. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Czułam się bezpieczna i kochana w jego czułym uścisku. Zasnęliśmy wtuleni w swoje nagie ciała, czekają co przyniesie kolejny dzień.... Mi i mojemu cudownemu brunetowi.

_____________________________

Witam wszystkich!

Przychodzę z kolejną częścią opowiadania o AWI. Mam nadzieje, że się spodoba 😁

PS. Strasznie dziękuje za 100 wyświetleń, dla mnie to naprawdę dużo znaczy 💛

W Naszym Wspólnym Niebie - Anna i WiktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz