some consequenses of beeing superhero.

406 27 18
                                    


Miles obudził się w swoim pokoju. Był cały spocony jakby co najmniej przebiegł maraton. Kątem oka spojrzał na budzik po czym jęknął przeciągle. Piąta rano nie była tak wczesną godziną aby pójść dalej spać, ani tak późną aby wstać i zabrać się do roboty. Miał dwie godziny do budzika, ale nie chciał zamykać oczu. Przetarł je pomału dobudzając się. Nie zasnąłby nawet gdyby chciał. Zszedł ze schodków i chwycił za podłączony do ładowarki telefon. Dwie wiadomości. Jedna od mamy która życzyła mu kolorowych snów. Jedna od March. Dziewczyna wysłała mu śmieszny filmik z małym pieskiem, z którego właściciel, przy pomocy krucyfiksu próbował wypędzić demony.

Usiadł na krześle przy biurku i próbowała nie poddać się emocjom. To tylko sen, powtarzał sobie w myślach. Tylko chory sen.

Odkąd uratował March miewał koszmary, że nie zdążył, a teraz kiedy konfrontacja z Sarą była pewna, sny ewoluowały w tak dziwne wizje które sprawiał, że co dziennie zbudzał się zlany potem. Dziś śniło mu się, że Sara porwała blondynkę i wsadziła do tego dziwnego urządzenia, a on nie mógł jej uratować. Dziewczyna ze łzami w oczach na jego oczach rozpadła się w pył. Podbiegł do niej i zanurzył dłonie w czymś, co miało być szesnastolatką, a po policzkach ściekały mu łzy, wtedy poczuł chłodny pistolet przystawiony do tyłu jego głosy. Jedno pociągnięcie spustu, a chłopak znów znalazł się w łóżku nie do końca wiedząc co się właśnie stało.

Mógł wyruszyć na patrol. Zobaczyć, czy wszystko w porządku. Mógł się pouczyć na klasówkę z fizyki, którą miał za pięć godzin. Zamiast tego siedział, wpatrzony w ekran komórki, która już dawno sama się wyłączyła, a jego myśli mknęły w nieznane. Próbował ułożyć wszystko na spokojni,e w końcu Sarah na pewno nie wiedziała kim jest March, nie znała jej miejsca zamieszkania zresztą, co miałaby tam robić. Nie była superbohaterem jak on. Zmęczony tym wszystkim nastolatek potarł dłońmi twarz i westchnął cicho. Wziął swoją komórkę oraz słuchawki. Z szafy wyciągnął ręcznik i ciuchy na przebranie. I tak by nie zasnął, stwierdził, kiedy cicho zamknął drzwi próbując przypadkiem nie zbudzić swojego współlokatora.

Wpadł do łazienki. Ciuchy położył na stoliku, który przestawił wcześniej, tak aby był blisko prysznica. Okręcił wodę, która nie była najcieplejsza, ale to mu wcale nie przeszkadzało, a wręcz koiło zszargane nerwy. Muzyka, którą puścił z telefonu grała w tle, a chłopak nucił ją cicho pod nosem. Po chwili poczuł jak żołądek ściska się i podchodzi mu do gardła. To nie była piosenka z jego playlisty. Odruchowo włączył tą, która stworzyła blondie. W końcu sam nigdy nie słuchał Florence and the machine. To właśnie szesnastolatka otworzyła mu oczy na wiele różnych gatunków, które normalnie omijał szerokim łukiem. Do piosenek Tylor Swift wciąż się nie przyzwyczaił, chociaż March prawie każdą znała na pamięć i kiedy nikt nie patrzył, uwielbiała je śpiewać tak głośno, że po jednej takiej sesji przez godzinę nie mogła się odzywać.

Przebrał się w szare dresy i powyciąganą czarną bluzę. Słuchawki zapchał do uszu, a zanim opuścił wspólną łazienkę spojrzał w lustro. Wyglądał jakby spał może dwie godziny. Potrzebował kofeiny i chwili świeżego powietrza. Przejechał dłonią swoje ciemne loki i uśmiechnął się krzywo, co zrobiło jego odbicie w lustrze. Miles był szczęśliwy, że March go nie widzi bo wyglądał okropnie. Czuł się też podobnie.

Wyszedł tajnym i nie zarejestrowanym przez szkołę wyjściem na dach budynku. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy okazało się że nie był jedyny. Obca sylwetka była niezbyt widoczna mimo, że oświetlało ją miasto. Długie światła samochodów, latarnie przy drodze, neony i inne rzeczy. Nie do końca był pewny czy w ogóle chce tej osobie przeszkadzać sam by nie chciał, ale jednak nie codziennie spotyka się kogoś na dachu internatu więc wziął głębszy wdech i ruszył w stronę nieznajomego bądź nieznajomej.

sunflower | miles morales [Zatrzymane 100 Lat Temu]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz