dwunasta godzina

657 93 41
                                    

Patrzyłem na Beaumont'a, który zapinał swoje spodnie, powoli zdając sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy. A tak właściwie, co ja zrobiłem.

Zdradziłem Alana. Z jego dawnym najlepszym przyjacielem. Z jego obecnym wrogiem.

Jak mogłem być tak lekkomyślny? Jak mogłem aż tak się zapędzić?

Działałem pod wpływem chwili, pod wpływem emocji i uczuć, ale to mnie nie usprawiedliwia. Ani trochę. Czułem się zraniony przez Alana, ale to nie był powód do tego, aby go zdradzić.

Było mi wstyd za to, że tak szybko uległem Rye'owi. Podobał mi się, to prawda, ale mimo to zrobiliśmy coś, co było nieodpowiednie. I to bardzo.

Westchnąłem cicho, obejmując mocniej swoje nogi i chowając twarz między kolanami.

Wmawiałem sobie, że to nic takiego. Przecież seks nie zawsze musi coś znaczyć, prawda?

Po chwili zacząłem liczyć do dziesięciu, chcąc się uspokoić. Gdy byłem przy siedmiu, usłyszałem, jak szatyn siada koło mnie. Uniosłem głowę i spojrzałem na niego.

- Liczysz? – zapytał zdziwiony.

Poczułem ogarniające mnie zażenowanie, bo nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że robiłem to na głos.

- T-tak – odparłem cicho, a pomiędzy nami zapanowała krótka cisza – To coś znaczyło?

- Zależy.

- Od czego? – Zmarszczyłem lekko brwi.

- Od tego czy masz na myśli mnie, czy siebie – odpowiedział, po czym odwrócił wzrok i spojrzał przed siebie.

Zamurowało mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Czy to znaczyło coś dla mnie?

Tak bardzo chciałbym zostawić to pytanie bez odpowiedzi, ale jednocześnie tak bardzo chciałbym ją poznać.

Tyle, że nie znałem właściwej odpowiedzi. Nie wiedziałem czy to coś dla mnie znaczyło. Jeszcze nie wtedy. Potrzebowałem czasu, żeby o tym wszystkich pomyśleć, najlepiej w samotności.

- Mogę cię o coś zapytać? – odezwał się chłopak po dłuższej chwili, zerkając na mnie.

- Tak – Pokiwałem lekko głową.

- Dlaczego twoje życie nie jest kolorowe?

Patrzyłem na niego zdziwiony. Zupełnie nie spodziewałem się takiego pytania.

- Chodzi o twoją mamę? – kontynuował łagodnie, pewnie nie chcąc mnie speszyć.

- Moją mamę? – Poczułem gulę w gardle – Czemu miałoby o nią chodzić?

- Kiedy mówiliśmy, że nikt nas nie szuka... – Chrząknął cicho – Zapytałem o twojego tatę i powiedziałeś, że ma nocne zmiany, a gdy zapytałem o twoją mamę nic nie powiedziałeś. Uniknąłeś tematu.

- Jakie to ma znaczenie, Rye? – Przeniosłem wzrok na swoje dłonie.

- Po prostu chcę wiedzieć – odparł cicho – Ja opowiedziałem ci o moim ojcu.

Zacisnąłem lekko usta. Beaumont opowiedział mi o tym, co zaszło między nim, a jego ojcem, mimo że zdawał sobie sprawę, że to pewnie najstraszniejsza i najgorsza rzecz, jaką będzie dane mi usłyszeć. Zaufał mi do takiego stopnia, że wyjawił mi swój największy i najmroczniejszy sekret.

- Zostawiła was? – zapytał, chcąc zachęcić mnie do rozmowy.

- Tak – Kiwnąłem lekko głową.

12 godzin | RANDY | bxb ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz