6

319 15 6
                                    

Jak tak sobie siedziałam to musiałam zasnąć bo się obudziłam na kolanach Sana. Cooo? Przecież to on leżał na moich. No chyba, że się obudził jak musiałam zasnąć i się ze mną zamienił miejscami. Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. San musiał wyczuć to, że na niego patrzę bo od razu się na mnie spojrzał.

- O! Dzień doberek - powiedział jak na tą sytuację bardzo pozytywnie.

- Już coś wiadomo? - zapytałam powoli wstając z jego kolan i usiadłam obok niego.

- Nie. Cały czas go operują - powiedział już trochę smutno, ale po chwili dodał - zaczynam się trochę martwić - po czym położył swoją głowę na moim ramieniu.

- To ile już trwa ta operacja? - spytałam.

- Prawie 4 godziny - powiedział już bez emocji. Czyli jednak się jest smutny. A już myślałam, że jest inaczej.

-  To ile ja spałam?

- 2 godzinki pewnie pospałaś bo jak się obudziłem to miałaś głowę na moim brzuchu - no co trochę się zarumieniłam.

- A skąd wiesz, że spałam 2 godziny? Ty też wtedy spałeś.

- Hongjoong mi powiedział. A właśnie gdzie on jest? - zaczął się rozglądać - miał iść tylko po kawę....

- Może w drodze do nas zachciało mu się iść do toalety - powiedziałam patrząc się w przestrzeń.

- A może - potwierdził, po czym dodał - pójdę go poszukać, a ty..... - przerwała mu.

- Nie! Ty zostań - położyłam ręce na jego barkach i obniżyła go tak, żeby usiadł - ja pójdę go poszukać bo ty wyglądasz jakbyś zaraz miał zemdleć - i nie dając mu odpowiedzieć odeszłam od niego.

Szukałam go wszędzie. Wszystkie piętra od góry do dołu. W pokojach, w gabinetach przez co dostałam opiernicz i nawet do toalety weszłam, ale go nigdzie nie było. Nagle mnie olśniło. Mógł przecież wyjść na zewnątrz się przewietrzyć.

Wyszłam ze szpitala i zauważyłam jak siedzi na ławce. Wpatrzony w przestrzeń. Czyli myślał nad czymś. Teraz bym normalnie w świecie zaszłabym go od tyłu, żeby go przestraszyć, ale domyślam się, że by się na mnie wkurzył. Podeszłam i usiadłam obok niego.

- Nad czym tak myślisz? - zapytałam.

- Nad niczym. Tylko... Zastanawia mnie co by się stało gdyby on..... - przerwałam mu.

- O nawet tak nie mów! - krzyknęłam na niego - Co ci w ogóle strzeliło do głowy, żeby o tym pomyśleć?! On przeżyje - powiedziałam stanowczo.

Hongi patrzył się na mnie przez chwilę jakbym miała zaraz miała jeszcze raz wybuchnąć. Aż tak się mnie przestraszył? Przecież taka straszna nie jestem. Chyba....

Już właśnie mieliśmy wrócić spowrotem do szpitala, ale Hongowi zadzwonił telefon. Przeprosił mnie i odszedł. Nawet nie minęła sekunda, a już wrócił i od razu pociągnął mnie w stronę szpitala.

- Już skończyli operować Mingiego! - po czym zaczął biec.

Jak już znaleźliśmy się pod salą operacyjną to przez dłuższy czas nikt nie wychodził. Przez chwilę myślałam, że San zrobił se z nas jaja, ale nagle jak na zawołanie wyszedł lekarz.

- I co z nim? - spytał Hongi.

- Powiem, że nie było łatwo. Dwa razy nam się zatrzymał, ale teraz jego stan jest stabilny. Miał wiele szczęścia. Nie było łatwo bo nóż wbił bardzo głęboko, że prawie by uszkodził sobie przełyk, ale udało nam się wszystko naprawić. I na pewno będzie śpiewał, ale na pewno nie teraz. Musi oszczędzać gardło, żeby wszytko się zrosło. Teraz muszę już iść, będziecie mogli do niego wejść jak już zostanie przewieziony do sali - po czym poszedł, a my wszyscy odetchliśmy z ulgą.

San aż się do mnie przytulił z tego wszystkiego. Odwzajwmniłam jego uścisk. Nagle usłyszałam jak drzwi od sali operacyjnej się otworzyły. Prawie mi się nogi ugieły jak zobaczyłam Mingiego całego bladego i owinietwgo w okół szyi bandażem.

Poszliśmy za łuszkiem. Kiedy przeszły przez drzwi zagrodziła nam przejście pielęgniarka, która nam oznajmiła, że nie możemy wejść. Ja to zrozumiałam, ale Hongi spiorunował ją wzrokiem. Jakby jego wzrok mógł zabijać to ta pani by już nie żyła.

Minęło chyba z 20 min, a my nadal nie możemy wejść. Przecież doktor powiedział, że możemy do niego wejść. Coś tu nie gra. A może ta pielęgniarka to była fanka? I może teraz robi zdjęcia? Trzeba to sprawdzić.

Podeszłam do drzwi i jeszcze się rozglądając czy na pewno nikt mnie nie zobaczy. No chłopaki nie bo poszli po picie. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam. Zdziwiło mnie bardzo, że to była ogromna sala chyba na cztery łóżka a tu tylko jest Mingiego łóżko.

Zamknęłam drzwi i powoli Podeszłam do jego łóżka. Wyglądał bardzo blado. Przyłożyłam rękę do jego czoła czy nie ma gorączki, ale nie miał. Zaczęłam tak się przyglądać jego twarzy, że dostrzegłam ślad szminki na jego policzku. Czyli miałam racje! To była fanka!

Po czym szybko wyszłam z pokoju, żeby przekazać tą wieść Minionkowi. Kiedy wychodziłam to na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam Sana. Normalnie kamień z serca.

- Jak dobrze, że chociaż ty tu jesteś.

- Bo... Cały czas tu jestem - powiedział trochę zdziwiony o co mi chodzi.

- Weszłam teraz do Mingiego, żeby sprawdzić co z nim - już miał coś powiedzieć, ale mu przerwała - spokojnie nikt mnie nie widział, ale zaniepokoił mnie jedna rzecz. Bo miał na policzku ślad szminki - na to on wybłuszył oczy ze zdziwnia.

- Czyli sądzisz, że była tam fanka przeprawa za pielęgniarke? - kiwnełam potwierdzająco - wszystkiego mógłbym się spodziewać po Atiny, ale nie tego - powiedział załamany siadając na ławkę za nim.

- Trzeba to przekazać menadżerowi - oznajmiłam, a on kiwnął potwierdzająco głową.

Wyją telefon i zadzwonił do menadżera. Jak odebrał to się oddalił. Mam nadzieję, że ich menadżer sie tym zajmie.

*****

Witam was w kolejnym rozdziale. Przepraszam, że trochę opóźniony, ale nie miałam czasu😢😢😢. Następny pojawi się za tydzień w poniedziałek❤️.

Mam nadzieję, że się wam podobał. Do następnego ❤️❤️.

~ Po prostu idź dalej ~ AteezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz