chapter one: "who would have expected..."

1.8K 197 52
                                    

Zgiełk wylewający się z wiecznie przepełnionego ludźmi pubu słychać było już daleko przy skręcie dopiero prowadzącym na podjazd do lokalu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zgiełk wylewający się z wiecznie przepełnionego ludźmi pubu słychać było już daleko przy skręcie dopiero prowadzącym na podjazd do lokalu. Uwielbiana przez wielu imprezownia stanowiła wspaniałe przykrywkowe miejsce dla wielu ekip, które potrzebowały nabyć jakieś informacje, zorientować się w sprawach, czy szpiegować innych. Rzecz jasna złotym ośrodkiem, mózgiem tego miejsca była vipowska loża, umiejscowiona w rogu pomieszczenia na parterze. Niemalże dwadzieścia cztery godziny na siedem dni w tygodniu siedział w niej nikt inny, jak doskonale wszystkim znany Kim Heechul. Tak naprawdę mało osób było z nim szczerze zaprzyjaźnionych, wiedziało cokolwiek z jego przeszłości, czy choćby miało pojęcie, skąd w ogóle się wziął i jakim cudem zawsze wiedział wszystko o wszystkich. Ale on sam wręcz przeciwnie miał paru ulubieńców. Rzecz jasna wybierał starannie wyselekcjonowane najsilniejsze ogniwa, które mogły dokonać największych rzeczy.

Heechul miał swoje lata świetności za sobą razem z mało komu znaną historią, skrytą w najcichszych odmętach tajemnicy swej osoby. Jednak fakt, iż sam postanowił wycofać się z bezpośrednich gangsterskich potyczek, nie świadczył nijak o tym, że chciał trzymać się od nich z daleka w każdym aspekcie; co to to nie. Czerpał przyjemność z cichego siania zamętu pośród gangów, czy pojedynczych jednostek. Grając opiekuńczego Wujka-Dobra-Rada, budował konfliktowe imperium, które już samo brało w własne ręce eliminację kolejnych delikwentów. Obserwowanie tego było świetną rozrywką, zwłaszcza mając w tym swój udział.

Było parę osób wiedzących o Heechulu trochę więcej.  Jeśli wiedziały, należały do ciaśniejszego grona jego pewniaków. Na przykład Taehyung. Taehyung wiedział o jego socjopatycznych gierkach i zagrywkach, mających na celu doprowadzenia do jak najliczniejszych śmierci. Plus sto punktów, jeśli stałoby się to na jego oczach. Ale Taehyung miał też własne interesy, których Heechul nie podsunął mu pod nos, a wtedy też pomagał, więc dotychczas w jakiś sposób nie był tylko pionkiem w grze.

Teraz różnica była taka, iż tym razem, skoro Heechul sam chciał go widzieć, to planował sam mu coś podsunąć. Oczywiście wybrał idealny moment, kiedy Taehyung akurat zdecydował się pierwszy raz od dłuższego czasu wyjrzeć do ludzi.

Krocząc piaszczystym podjazdem ku drzwiom wejściowym, odruchowo sięgnął do tylnej kieszeni jeansów po wygniecioną paczkę papierosów. Podważył jej wieczko kciukiem i podsunąwszy sobie ją do ust, zębami wyjął jedną fajkę, zagryzając lekko filtr. Szczęk stalowej zapalniczki zagrał w następstwie budzącego się płomienia, który łapczywie rzucił się na papier powlekający tytoń. Spowity obłoczkiem z rzadkiego dymu, przekroczył próg pubu, zaraz tonąc w skłębionych tu i ówdzie, zbitych w grupkach ludzi.

Nogi same go wiodły w to samo miejsce co zawsze; zajętej wyłącznie przez jedną osobę, samotną w kącie lożę, z której dobiegała charakterystyczna i wybijająca się na tle całej mieszaniny zapachów, woń sosnowego piwa.

Heechul jak zwykle siedział rozluźniony, oparty o obity czerwoną tapicerką zagłówek, mieszając ruchami dłoni piwo w drobnej butelce z brązowego szkła. Zauważając zmierzającego w jego stronę Taehyunga, od razu podsunął czystą jeszcze popielniczkę na krawędź stołu, do którego zaprosił go tymże gestem. Taehyung miał brzydki nawyk niezwracania uwagi na to, gdzie strzepywał popiół z papierosów.

goddamn || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz