chapter eight: "apparently you know what you're doing"

954 101 23
                                    

Mimo iż skrupulatnie ułożony plan działania nie posiadał żadnych luk, a każdy uważnie czuwał, wyostrzając wszystkie zmysły, oczywiście, że wciąż mogła podwinąć się noga

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mimo iż skrupulatnie ułożony plan działania nie posiadał żadnych luk, a każdy uważnie czuwał, wyostrzając wszystkie zmysły, oczywiście, że wciąż mogła podwinąć się noga. Grunt, że o tym nie myśleli. Po co, skoro nie na tym im zależało?

Faza początkowa stanowiła średniego rodzaju przeszkodę w całym interesie tego biznesu. Yeonjun wraz z pomagającymi mu Taehyunem i Ningiem, zostali jeszcze w nocy wysłani pod dom Park Jungsoo, skąd wyjeżdżać miał rano na lotnisko. Chłopcy zaczajeni w autach tylko czekali, aż po wstaniu dnia, z podjazdu wytoczy się czarny SUV z przyciemnianymi szybami. Był to sygnał, by ukradkiem pojazd otoczyć i zgrabnymi umiejętnościami zmusić kierowcę do przystanku na jakimś ustronnym poboczu. Ze środka natychmiast wysiadł mężczyzna, który prowadził i ten, który zapewne robił za obstawę dla dwójki siedzących z tyłu biznesmenów.

Żaden z chłopców nie czekał na nie wiadomo jaki rozwój akcji. Kierowca Park Jungsoo podszedł do samochodu prowadzonego przez Yeonjuna. Ten, przyszykowany już na to, by samemu wyjść, gdyby tamten nie wyświadczył mu przysługi i sam się nie pofatygował, w prawej dłoni, którą skrywał za swoim bokiem, dzierżył gotową do strzału dziewiątkę. Gdy facet zapukał w szybę, Yeonjun otworzył drzwi i natychmiast wymierzył, trafiając go w splot słoneczny. Odtrącił ledwie dychającego szofera na bok, by jak najszybciej zająć się zaalarmowanym ochroniarzem, który wkrótce skończył rozbity serią czterech kul.

W tym czasie Taehyun i Ning zdążyli już zająć się samym Park Jungsoo i jego sekretarzem Choi Siwonem; ten pierwszy sprawnie pętał im ręce jutowym sznurem, podczas gdy drugi mierzył obydwu prosto w głowy dla ostrzeżenia. Yeonjun pozwolił młodszym kolegom dokończyć swoje, samemu w milczeniu zajmując się upchnięciem ciał postrzelonych mężczyzn do auta Ninga, które stało najbliżej. Potem podszedł do tamtych.

- Ja z Ningiem ich zawieziemy, ty, Taehyun, uprzątnij samochody. Nie ma czasu - mruknął, nie wyściubiając nosa zza daszka bejsbolówki.

Jasnoróżowy materiał koszuli idealnie przylegał do jego klatki piersiowej. Od góry odpięte miał trzy guziki, a kołnierzyk lekko rozchełstany, odstawał na boki, bo Taehyung nie pozwolił Jungkookowi go poprawić. Starał się nie skupiać na tym, jak niewygodne były kraciaste spodnie, ale i tak na samą myśl o spędzeniu w tym stroju dwunastu godzin w samolocie robiło mu się niedobrze. Patrząc przez bursztynowobrązowe szkła okularów przeciwsłonecznych, obserwował widok za oknem.

Obok niego siedział Jungkook, raczej zadowolony ze wszystkiego. Wreszcie mógł się wystroić i pojeździć samochodem, którego silnik był przyziemnie cichy i pewnie elektryczny, bo wyglądał na "unowocześniony", ekologiczny model z bieżącego roku; idealny dla nudnych ważniaków. Zapewne takim autem tata woził go do szkoły. A raczej ich rodzinny szofer, bo stary Jeon nie zniżyłby się do takiego poziomu, by wykonać rodzicielską przysługę samemu.

Przy drugim oknie siedziała wciśnięta Ryujin. Jej upięte włosy jeszcze błyszczały po świeżym farbowaniu na ciemnobrązowo, mającym na celu zakrycie dziecinnych, różowych pasemek. Zdaje się również nie była zadowolona ze swojego stroju, albo z ogólnej sytuacji. Miała ciemne sińce pod oczami, blade wargi i nieprzytomnie gapiła się przed siebie. To było raczej spowodowane kilkudniowym pobytem u Heechula. Zresztą mieszkająca u niego na co dzień dwójka chłopców siedzących z przodu, też nie wyglądała na pełnych entuzjazmu. Całkiem prawdopodobne, że zwyczajnie byli skupieni, lecz ich miny nie wyrażały wiele więcej niż pewnego rodzaju niepokój.

goddamn || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz