chapter nine: "near me, far from me, no difference"

720 89 12
                                    

Chyba nigdy w życiu, a raczej na pewno, nie widział czegoś takiego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chyba nigdy w życiu, a raczej na pewno, nie widział czegoś takiego. Wszystkie płaskie powierzchnie były dostojnie wyłożone mniej lub bardziej miękkimi wykładzinami, ściany również, od krawędzi podłogi do połowy, gdzie zdobienie przechodziło w minimalistycznie strojne tapety. Pomieszczenia wyglądały jak żywcem wzięte z filmów o ludziach, którzy pieniądze nie tylko mieli w portfelu, ale i jedli je na śniadanie i podcierali się nimi. Nawet by nie przypuszczał, że dla ozdoby można było nastawiać w pokojach tyle absurdalnie bezsensownych drobiazgów, jak historyczny nocnik ze świeżymi kwiatami, czy mosiężny posążek gołego faceta. I tacy ludzie nazywali jego prymitywem, podczas gdy sami zachwycali się chwastami wyglądającymi jakby piły szczyny pałacowego błazna?

- Twój pokój, kolego jest zaraz obok, doktor Mun cię zaprowadzi. - Henry machnął dość lekceważąco na Jungkooka, oddalając go z doktorem. Następnie podszedł leniwym krokiem do Taehyunga, nie pozwoliwszy mu zaprotestować. - Pewnie sobie myślałeś, że będziemy tylko patrzeć i w milczeniu starać się o to, żebyś się nie potknął, co?

Tae, nie zmieniając niewzruszonego wyrazu twarzy, założył ramiona na piersi i z subtelnym okazaniem ignorancji, przechylił się na bok, przeniósłszy luźno ciężar ciała na prawą nogę.

- A wy pewnie myśleliście, że ja będę w milczeniu czekał na wasze żałosne podsłuchy i rozkazy?

- Może nie do końca... Ale, że przynajmniej choć odrobinę będziesz współpracował.

Na dźwięk tego słowa, żołądek zaciskał się Taehyungowi już sam z siebie. Henry'ego zdaje się całkiem śmieszyło jego zdenerwowanie i nie zamierzał przestawać coraz mocniej przydeptywać mu na odcisk.

- Dobra, ujmę to tak, profesorku; współpraca ze mną wygląda tak, że ja robię swoje i przy okazji nie działam na waszą niekorzyść. Heechul musiał w swoich papierkach pominąć mnóstwo istotnych rzeczy...

- I chyba nie powiedział ci wielu szczegółów na temat tego, jak wyglądają sprawy tutaj.

- Mówiłem ci już, że on od początku wiedział, że i tak zrobię co mi się będzie podobało. To, czy kasa znajdzie się w twojej kieszeni, słonko, zależy od mojej wolnej woli. Jak chcesz mieć popychadło i wylądować w kajdankach, to weź sobie te pachołki z przedszkola swojego koleżki i załóż im swoje podsłuchy.

Henry niedyskretnie westchnął. Wepchnął dłonie do kieszeni spodni i z uniesionymi brwiami pokiwał głową.

- Okej, Kim Taehyung. Zróbmy tak; nazwijmy to drobnym nieporozumieniem i zapomnijmy. Dzisiaj popatrzę co masz do zaoferowania, skoro jak mówisz, dasz sobie radę i jeśli faktycznie tak będzie, to ja dopasuję się do ciebie. Ale jeżeli zawalisz chociaż w jednej rzeczy, robimy po mojemu.

- Poważnie... - prychnął Taehyung z wyczuwalną krztyną rozbawienia. - Gdyby zrobienie ze mnie jakiegoś podwładnego było takie proste, to nie miałbym jaj stawiać własnych warunków osobom, które mają się za lepsze, psorku. A teraz daj mi moment, bo muszę ogarnąć sobie fajki.

goddamn || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz