Prawda

5 0 0
                                    

Narracja: Hiroaki (12012)

Kładę się na łóżku obok kota, już dawno zapadł zmrok. Wtulam twarz w jego futro, głaszcząc go. Mruczy z przyjemności, wyginając głowę do ręki, abym nie przerywał pieszczot. Spełniam jego prośbę.

Po moich policzkach zaczynają lecieć łzy. Ciepło bijące z bliskości kota nie pomaga za bardzo, a podobno bliskość uspokaja, bądź powstrzymuje łzy. Mam dosyć, tak naprawdę nikt nie liczy się z moim zdaniem, nikomu nie jestem potrzebny. Każdy zadaje mi ból. Czasami czuję się jak powietrze. Zwłaszcza wtedy, gdy siedzę z grupą osób i mówię coś, a ktoś mi przerywa, odzywając się do kogoś innego z tej grupy. Zawsze milknę w takich sytuacjach.

Kot wtula się we mnie bardziej, mrucząc. Nie odsuwa się ode mnie, choć obficie moczę mu futro. Dziękuje mu, że on mnie rozumie. Chyba odczuwa ból mego serca i chce go złagodzić. Szkoda, iż nie wie, że to na marne.

Każdy mną szczerze pomiata. Choć tego nie pokazuje po sobie, wiedzą, że można mnie łatwo wykorzystać. Korzystają z mej dobroci, nie można być zbyt miłym dla innych. Dasz im palec, a wezmą rękę. Nie raz tak miałem. Kiedy coś chcą, przychodzą do mnie, bo czemu nie? Hiroaki zawsze pomoże, zrobi coś.

Ta złuda ludzi, niby im głupio, gdy stawiasz im jedzenie i mówią: ,,Nie musisz", ,,To miło z twojej strony, ale głupio mi z tego powodu:,,Następnym razem to ja stawiam tobie". Nie dajcie się zwieść tym słowom, to tylko nic nieznacząca obłuda. Niby im głupio, ale jak im stawiasz, to idą na całego, objadając się tak, że ledwie chodzą.

Kot pręży się pod moim dotykiem, wyciągając się, od czasu do czasu kopiąc moją rękę tylną łapą, kiedy głaszczę go po brzuchu.

Dlaczego wszyscy mnie oszukują? Wykorzystują moją dobroć? Chęć pomocy? Nawet nie mogę nikomu ufać, gdyż każdy zdradza to, co powiem. Plotkują na wszystkich i nikt nic nie powie, ale kiedy ja to zrobię, jest zupełnie inaczej. Nikogo nie obchodzi,czy ja cokolwiek czuje. Nie wiem, czy sprawdzają moją wytrwałość.

Uśmiecham się przez łzy. Ukojenie nie nadchodzi, czuję coraz więcej bólu. Może nie powinienem żyć. Kiedyś zostało mi powiedziane, że wszystko niszczę, wiec, jakim prawem nasz zespół jeszcze funkcjonuje?

Szacunek jest najważniejszy, również go nie dostałem. Pomiatają mną, niby jestem pyskaty, ale to nic nie zmienia, jakby oni dobrze wiedzieli, że jestem słaby. Prawda jest taka, że jestem zbędny. Jestem, bo jestem. Muszę być wyjątkowy, skoro los mnie tak nienawidzi. Obłuda ludzi sięga daleko. Można ją znaleźć we wszystkim. Co się dzieje z tym światem? Nie ma już dobrych ludzi?

Muszę cały czas się z kimś użerać, zawsze ktoś chce mi dokuczać i bawić się ze mną w gry słowne łapiąc za słówka. Nawet nigdzie nie mogę wyjść z pomieszczenia – nawet jeśli znajdują się w nim moi koledzy z zespołu – powód prosty, kiedy ostatnio wyszedłem do toalety, wsypali mi soli do coli.

Nie lubię być dręczony, czy oni rozumieją, że to sprawia mi ból? No tak, co ich to obchodzi? Ważne, że oni bawią się dobrze. Mogliby mnie trochę oszczędzić. Wystarczy, że i tak nie liczą się z moim zdaniem, że jestem tam nikim. Pewnie często zastanawiają się, dlaczego wzięli mnie do zespołu. No cóż, jak był potrzebny gitarzysta.

Traktują mnie w tym zespole jak ułomnego. Widać, że im zawadzam i jestem dobry do tego, aby ze mnie szydzić. Po to jestem im potrzebny, potrzebują zabawki.

Wstaje z łóżka, kot podnosi głowę, patrząc na mnie uważnie. Nie zwracam na niego uwagi, biorę radio z pokoju i płytę Chopina, dalej idę do salonu; z barku wyciągam czerwone wino i jeden kieliszek. Kiedy jestem w łazience, wyciągam z półki świece, które ustawiam na rogu wanny, zapalam je, wannę napełniam wodą. Gdy jest pełna, wierzch posypuję płatkami róż. Rozbieram się, włączam płytę w radiu i wchodzę do wody. Od razu napełniam sobie kieliszek winem. Upijam łyk, rozkoszując się smakiem i płynącą muzyką. Jedyne światło dają cztery świece. W wolną rękę biorę żyletkę, która zawsze leży na rogu wanny. Wypisuje nią na ręce swoje imię, dokładniej na nadgarstku, w którym trzymam kieliszek.

Zawsze potępiałem samobójców. Twierdziłem, że boją się życia i nie umieją stawić czoła problemom. A robię teraz to samo, co oni. Jestem żałosny, ale zmusili mnie do tego ludzie z mego otoczenia. Nie chciałem tak kończyć. To oni mnie zabijali. To wszystko przez nich.

Kiedy kończy mi się winno, nalewam sobie kolejną porcję, po czym łykam tabletki, które wziąłem z barku. Na nowo biorę żyletkę, tym razem wypisując swoje nazwisko.

Łyknąłem prawie całe opakowanie, efekt nie jest natychmiastowy. Cały czas popijam wino, pisząc na nadgarstku. Śmieszne, umieram śmiercią lirycznego bohatera romantycznego. Różnica polega na tym, że on umiera z miłości, a ja z powodu wspomnień.

Żyletka wypada z mej ręki, tak samo jak kieliszek. Woda jest czerwona, moje oczy powoli się zamykają. Czuje zatracenie z rzeczywistością. Usypiam snem wiecznym i bez żadnego marzenia sennego.

One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz