Miku (An Cafe) & Takuya (An Cafe)
Idę na moje przeznaczenie. Ubrany na biało, bez jakiegokolwiek makijażu, jedynie rude włosy kontrastują z mym dobranym strojem. Założyłem białe rurki i luźną w tym samym kolorze bluzkę.
Stanąłem przed największym kościołem w Japonii. Kościół zawsze był otwarty, więc nie mam problemu, aby tam wejść. Wszedłem na wieże, gdzie znajdował się dzwon. Roztaczał się stąd piękny widok na miasto ożywione neonami. Ono nigdy nie umiera, zawsze żyje. Nie jest takie jak my, ludzie, nic nieznaczący w tym wielkim świecie. Na nas przychodzi czas, tak jak przyszedł na mnie.
Rano każdy rozpozna moje ciało, jako Takuya gitarzysta An Cafe. Wszyscy będą mnie pamiętać - oprócz rodziny i zespołu - jako gwiazdę, młodego gitarzystę, a nie, jako zwykłego człowieka jakim byłem, mającego problemy. Wszyscy kierują się błędnym przekonaniem; sławni ludzie nie mają zmartwień, są szczęśliwi. Posiadają pieniądze i sławę; czego można chcieć więcej? Gdyby to była prawda, nie stałbym teraz tu czekając, aż zegar wybije północ i nastanie 15 maja. Dzień, w którym cię poznałem Miku.
Robię teraz to, co większość gwiazd. Jedni uciekają w używki, drudzy popadają w depresje, trzeci rezygnują ze sławy, czwarci popełniają samobójstwo. Dzieje się tak, bo nie dajemy rady problemom, musimy udawać szczęśliwych. Większość gwiazd doskwiera samotność, a to powoduje bodziec, co zrobisz, masz cztery wyjścia. Mi doskwierają i problemy, i samotność. Bodziec, który wybrałem, to samobójstwo. Wszystko wyjaśniłem w liście pożegnalnym. Wrzuciłem go do skrzynki Terukiego, on zawsze przed wyjściem sprawdza pocztę. Chciałem, abyś to ty Miku, dowiedział się pierwszy o mojej śmierci oraz powodach. Niestety, nie miałem pewności, czy przeczytasz go zanim stanie się głośno o moim martwym ciele.
Mam jeszcze godzinę, mogę na spokojnie przemyśleć treść i uświadomić sobie, że to ma sens, co chce zrobić. Mam nadzieje, że po historii, którą tam napisałem wszyscy zrozumieją.
Opisałem rok spędzony z tobą, czyż to niepiękne? Zacząłem myśleć o swoim liście i o tym co w nim napisałem. Teraz każdy będzie mógł przeczytać o mych uczuciach, o które stale się wypytywałeś oraz moje myśli. Potrzebowałeś inspiracji do piosenek, dlatego pytałeś każdego w wytwórni o to samo. Mam nadzieje, że wreszcie znajdziesz, to co tak szukałeś. Może właśnie impulsem do stworzenia czegoś dobrego, będzie list, a raczej wpis pamiętnikowy, dużo dałem swych myśli, wspomnień, uczuć oraz zwłoki, które z pewnością będziecie musieli rozpoznać. Znowu te egoistyczne myśli. Chciałbym Miku, byś ty pierwszy ujrzał me martwe ciało, wiem że tak się niestanie, tak samo jak nie przeczytasz pierwszy mego listu i nie dowiesz się pierwszy o mej śmierci.
Maj stał się moim ukochanym miesiącem, dlatego, że cię poznałem. Byłem tobą zafascynowany wcześniej, jak jeszcze grał z wami Bou. Zapisałem się do szkoły muzycznej, aby ci dorównać, a może nawet kiedyś poznać. Nie spodziewałem się, że Bou odejdzie. Zaczęliście szukać kogoś na jego miejsce, gdy zjawiliście się w naszej szkole; powiedzieć, że byłem szczęśliwy to za mało. Słuchaliście gry dużej liczby osób. Bałem się, moja gra nie wyróżniała się zbytnio od innych, jeśli niebyła gorsza. Nawet jeśli czułem strach, to i tak szczęście mnie ogarniało, bo w końcu cię poznam, zobaczę na żywo, wymiennie kilka zdań grzecznościowych, będę przez chwile blisko. Najbardziej napawało mnie radością, że będziesz wiedział, że istnieje, choć wiem, zapomnisz mnie szybko, jestem nic nieznaczący, tak samo jak fani. Mówimy, że dużo dla nas znaczą, tylko dlatego, ponieważ, mamy z nich zarobek, ale nic więcej nas nie obchodzą.
Nastała moja kolej, wzeszedłem na sale gimnastyczną, gdzie odbywały się przesłuchania. Siedzieliście we trojkę za długim stołem oceniając grę. Rzuciłeś mi się Miku od razu w oczy, a to co zobaczyłem sprawiało ból, chciałem się rozpłakać patrząc na twój stan. Nie miałem siły, ani ochoty tu grać. Siedziałeś cicho, nie odezwałeś się do mnie słowem, robili to Kanon i Teruki. Ty wzrok utkwiłeś w stole, podkrążone oczy, cera biała. Miałeś depresje, widziałem to doskonale. Nie chciałem, by tak wyglądało nasze spotkanie, bo nadal nie wiesz o moim istnieniu. Jesteś obecny ciałem, a nie duszą. Zagrałem chcąc jak najszybciej uciec stąd i nie patrzeć na ciebie. Czułem, jakbym cię nawet nie poznał, byłem dla ciebie powietrzem. Marzyłem usłyszeć, tylko jedno słowo z twych pięknych ust, by twe oczy, choć raz spojrzały na mnie, przez ułamek sekundy. Tyle wystarczyło mi do szczęścia, oczywiście niespełnionego. Patrząc na ciebie, nie odrywając wzroku domyśliłem się, że to wszystko przez Bou. Kochałeś go, a on odszedł od ciebie na zawsze.