11~ pochłonęło je ciemnne gwieździste niebo

335 23 12
                                    


~Jak patrzysz w niebo śpiewając piosenki dla twojej mamy. Wiesz, że ona tam jest, patrzy na Ciebie.~

- ...I dlatego chciałem się Ciebie zapytać czy zgodzisz się mi towarzyszyć jutrzejszego dnia. - zakończył swoją wypowiedź Styles. Od ponad godziny opowiadał Tomlinson'owi dlaczego jutrzejszego dnia chce, aby ten poszedł z nim na cmentarz.
- Rozumiem, i oczywiście będę przy Tobie. Ale powiedz ile Vic ma lat?
- Dwieście dwadzieścia siedem... - odpowiedział patrząc jak oczy szatyna rozszerzają się w szoku.
- Dobra...dobra ogarniam...ile lat minęło od śmierci tego całego Rafaela?
- Jutro mija osiemdziesiąt pięć lat.
- Nie no spoko, teraz przez nią będę czuł się jak jakiś gówniarz. - Harry wybuchł gromkim śmiechem, ale co się mógł dziwić dużo osób było powyżej setki w Hidden Hills.
- To przyjdziesz jutro o drugiej - powiedział Styles
- Oczywiście czternasta. - przytaknął szatyn
- Nie, nie czternasta tyko druga w nocy, wybacz powinienem był Ci wyjaśnić wcześniej, tutaj różne ważne uroczystości obchodzi się zazwyczaj w nocy,  jest to swego rodzaju tradycja.                - Przyznam zdziwiłeś mnie tym. -  zachichotał pod nosem patrząc spod przymrużonych powiek od kiedy Louis znów pojawił się w jego życiu,  czarna dziura w jego już dawno nie bijącym sercu zaczęła wypełniać się na nowo, przywracając do życia tak ważny organ w naszym ciele. To sprawiło, że chciał znów poczuć jak to jest czuć bicie serca. Z głębokich zamyśleń wyrwały go ramiona starszego, oplatające się wokół jego tali. Szatyn pociągnął ich ciała przez co oboje ulokowali się na kanapie. Harry w objęciach Louisa, leżeli tak kilka minut w ciszy, patrząc sobie w oczy, po pewnym czasie starszy szepnął.

- Kocham Cię - Loczek zarumienił się, nadal nie mogąc przyzwyczaić się do komplementów ze strony niebieskookiego. Styles nadal nie mógł uwierzyć, że marzenia będące w jego głowie od lat w końcu się spełniają. Czasami miał wrażenie, że to wszystko to jeden wielki cholerny sen i za chwilę się obudzi, samotnie w wielkim łóżku z tą samą czarną dziurą po jego sercu.  Zakopał twarz w klatce piersiowej starszego chcąc ukryć to jak bardzo jest zarumieniony.

- Też Cię Kocham LouLou - wyszeptał wciśnięty w tors mężczyzny.

- I słodko się rumienisz. - zaśmiał się Tomlinson.

- Przestaniesz mnie kiedyś zawstydzać? - i Harry nie mógł nic na to poradzić, że już zawsze będzie się rumienić w obecności starszego, ale co w tym dziwnego, że starszy go onieśmielał.  Chłopcy poleżeli wtuleni w siebie jeszcze przez jakiś czas skradając sobie co chwilę pocałunki. Bo nadszedł czas kiedy mogą mieć siebie, bez żadnych przeszkód, krzywych spojrzeń czy niemiłych komentarzy.  Podobno słowo wypowiedziane tysiąc razy staje się realne, ciekawe czy marzenia pomyślane prosto z serca też? Pewnie tak.

I być może zdarzyło się coś więcej niż pocałunki ale tego to już nie wiemy.



xxx



Na świecie jest wiele osób tak zwanych zrobionych ze stali, lecz przychodzi taki moment w życiu, że nawet taka osoba  ma chwilę słabości. Tak właśnie było z Victorią Reedwood stojąc nad grobem swojej bratniej duszy, łzy z jej oczu leciały niczym groch spadając na trawiastą ziemię. Cierpiała, każdy to widział. Dziewczyna stojąc tam znów poczuła to samo, te wszystkie wspomnienia tego co wydarzyło się tamtej tragicznej nocy wrócił do niej ze zdwojoną siłą powiększając dziurę po jej sercu. Harry stojąc obok Louisa zastanawiał się, dlaczego tak wspaniała osoba jak Reedwood musiała tak cierpieć, a to wszystko przez zazdrość jakiejś szurniętej babki. Rose stała obok szatynki obejmując ją w siostrzanym uścisku, Jej samej było strasznie przykro, jak i również z jej oczu ciekły łzy.

Tradycją w świecie wampirów było to, że w dzień osiemdziesiątej piątej rocznicy, szło się nad jezioro i wypuszczało się malutką łódkę ze zdjęciem zmarłej osoby a następnie podpalano ją. Miało to na celu przekazanie danej osobie, że się o niej pamięta i żeby nie wracała na ziemię jako duch.

𝐿𝑜𝑣𝑒 𝐴𝑔𝑎𝑖𝑛 ✔︎ || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz