4~ Widziałam go.

428 29 13
                                    


~ Twój dotyk  dzięki, któremu czuje się bezpiecznie. ~

Nad miastem zawisła chmura niepokoju nigdy nie wiadomo co mogą zrobić nowi mieszkańcy, do czego są zdolni się posunąć .

Trójka przyjaciół wróciła do domu.
Rose, Vic i Harry zasiedli na szarej  kanapie w salonie.
Cisza otaczała ich ze wszystkich stron. Każdy z nich był pogrążony w swoich myślach.

- Cóż...- zaczęła Rose - tego to się kompletnie nie spodziewałam...ludzie w Hidden Hills?
- No...Będziemy musieli być bardziej...normalni? - dodała Vic
- Ale...damy radę...co nie ? - zapytał lekko przerażony Harry
- Hazz my nie damy ? Ludzie nie mają z nami żadnych szans. - odpowiedziała Vic a Ro się z nią zgodziła. Bo w końcu co może im zrobić mała rodzinka ludzi na przeciw ponad stu osobowym miasteczku ( wspomniane było, że to zadupie ? )

Po kolejnych Kilku minutach ciszy przyjaciele zgodzili się, że czas przygotować się na obchody Hallowen. Co roku w to święto mieli wolne od pracy.
O 20:30 do 23:30 Dzieci do 18-tego roku życia, chodziły na zbiory cukierków, przed tem o 19:00 była uroczysta kolacja, a na koniec o 00:00 odbywało się ognisko przy, którym odbywały się tańce, ale o również powitania nowych członków tych, którzy już są istotami nadnaturalnymi lub tych, którzy dopiero zaczynają nowe życie.

Na kolacje było podawane 6 dań bo przecież, jak wiadomo 6 to liczba szatana.
Ale mniejsza,  te dania były to,
Skrzydełka nietoperza
Ciasto z wilczymi jagodami
Zupa ze świńskich oczu
Sałatka z dodatkami serduszek kurcząt
Makaron z krwistym sosem
Pierogi nadziewane mózgiem ( spojenie to nie ludzki tylko zwierzęcy ).

Tak więc po długich przygotowaniach cała trójka zasiadła do stołu równo o 19:00 zaczynajac ucztę.

Podczas spożywania posiłku w zaciszu domowym, przyjaciele śmiali się wspominając wspólne chwilę.

- A pamiętasz Hazz twoje 24 urodziny ? - odezwała się Victoria, zaczynając się chichotać.
- O nieee nawet mi nie przypominaj- Harry zakrył twarz dłońmi. A Rose zaczęła śmiać się na całego natomiast Vic kontynuowała opowieść.
- Razem z Rose zabrałyśmy cię do domu strachu. Tak się zarzekałeś, że się nie boisz. A po tem tuliłeś się do nas. A kiedy wróciliśmy do domu to bałeś się spać sam w pokoju i władowałeś mi się do łóżka.- skończyła dalej się śmiejąc razem z Ro

Harry nadal zakrywając twarz rękoma i cały czerwony zaczął się śmiać razem z nimi.
- Nie moja wina! Były tam klauny i pająki. - Próbował się bronić.

- Przyznaj. Jesteś porostu cipą Styles.- dogryzała mu Rose.

Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, loczek wstał od stołu spojrzał na zegarek na, którym widniała godzina 20:45. Czyli, że od 15 minut dzieci chodziły.
Harry wziął z ciemnego regału, miskę z cukierkami i ruszył otworzyć drzwi. Po uchyleniu dębowej powłoki ujrzał dwójkę dzieci na oko 8 lat, nigdy wcześniej ich nie widział.

Zaciągną się powietrzem a do niego dotarł zapach tak charakterystyczny dla ludzi.
Za nim zauważył dziewczynę, czuł że gdzieś ją już widział jak by ja kojarzył. W tym samym czasie dzieci krzyknęły „ cukierek albo psikus! "
- widzicie to ? - szepnął do dziewczyn, które znalazły się za nim, a te jedynie przytaknęły. Przybrał na twarz uśmiech zwracając się do małoletnich.
- Dzień dobry małe skarby! Ale z was przeradzające potwory- zachichotał i dał im po kilka smakołyków.
- Dziękujemy panu bardzo ! - podziękowały i oddaliły się w stronę nieznajomej dziewczyny.

Reszta wieczoru minęła im na tańcach dobrej zabawie i ze spokojem ducha.

~~~~~~~~

W domu obok nie było już tak spojone. Fizzy po zbieraniu cukierków z Doris i Ernestem, zamknęła się w swoim pokoju. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła, widziała Harry'ego, ale jak ? Przecież Styles nie żyje od 3 lat...

To dlatego przeprowadzili się do Hidden Hills. Ze względu na stan Louis'ego, po śmierci Harry'ego kompletnie się załamał. A najgorsze, że uświadomił sobie jak bardzo go kocha. Od 3 lat nie potrafił być w związku nawet nie potrafił mieć z kimś jednorazowej przygody. Wszystkich porównywał do tego lokowanego zielonookiego chłopaka. Który odchodząc zabrał ze sobą jego serce.

Kiedy siostry ogłosiły bratu przeprowadzkę z Lou było nieco lepiej od czasu do czasu potrafił się uśmiechnąć, chociaż w jego oczach nadal było widać cierpienie i tęsknotę.

Do pokoju dziewczyny weszła jej starsza siostra Charlotte na, którą wołali Lottie. Kobieta miała zmartwiony wyraz twarzy

- Fizzy co się stało?- spytała zmartwiona 21 latka.
- Nie uwierzysz Lottie...
- Mów rozmawiaj ze mną nie zamykaj się jak Lou
- Widziałam go
- Kogo?- na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Harry'ego w domu obok, to był on jetem tego pewna, tu się dzieje coś dziwnego - powiedziała a starsza nadal nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
- Fizzy co ty mówisz przecież Harry nie żyje jak mogłaś go widzieć. Przecież byłaś na jego pogrzebie.
-  Ale trumna była przecież zamknięta. Sama sprawdź...Boje się tu się dzieje coś dziwnego. Widziałaś tęgo całego burmistrza? Albo to ognisko dziś. A wogule dlaczego tu nie ma cmentarza jak w normalnych małych miasteczkach. Jak by ludzie tu nie umierali.- Lottie zastanowiła się po czym powiedziała.
- może cmentarz jest w większym mieście obok. - oznajmiła
- Najbliższe miasto jest 80 km z stąd to nie ma sensu na około są same lasy, i ten chłopak tak podobny do Harry'ego nawet zachowywał się i mówił jak on.- mówiła brunetka z powagą.
- A co jeśli Harry upozorował swoją smierć? Pytanie dlaczego? I po co? Musimy się tego dowiedzieć.

Siostry razem uzgodniły, że muszą dowiedzieć się o co chodzi. Bo przecież zrobią wszystko, aby dowiedzieć się co się dzieje Hidden Hills.

~~~~~~~

Victoria poczuła szturchanie w rękę, uchyliła powieki zwracając wzrok na zegar było po 4 rano, przeniosła spojrzenie na Harry'ego.

- Powiesz mi definicje miłości ? - popatrzył na nią smutnymi oczyma, czasem był jak małe dziecko pytając się o błahe rzeczy. Na początku myślała, iż to skutek uboczny przemiany, ale po diagnozie z lekarzem królewskim, okazało się, że to nie to.
Doktor Miller powiedział, gdyż powodem tego jest miłość do śmiertelnika.

Szatynka popatrzyła na niego czule posyłając lekki uśmiech, po czym powiedziała.
- W każdego życiu przychodzi taki moment gdzie musi zawalczyć o swoją miłość, ale co zrobisz jeżeli to nie ta. Może nie jestem specem od miłości ale powiem ci jej definicje jak ją rozumiem jak przekazała mi ją moja mama. Miłości to rodzina to moi rodzice, którzy zawsze mnie wspierali to dziadkowie, którzy uczyli ważnych rzeczy to rodzeństwo z którym się kłócę ale i tak wiem, że gdyby coś mi się stało oni pomogą i ja tak samo im. Miłość to przyjaciele przy, których mogę się śmiać być sobą i zapomnieć o problem. A ta piękna kiedy kocha się drugą osobę w ten magiczny sposób nie jest wtedy kiedy kocha się za ładny uśmiech, dobre poczucie humoru czy piękne oczy nie kocha się też za wady...kocha się tak po prostu.

I kto wie może Harry oddając serce Louis'owi. Pokochał go tak po porostu. Może gdyby wszystko było łatwiejsze byli by razem, nie patrząc o problemy. A może Styles musiał wtedy zawalczyć, ale teraz jest już za późno...chociaż nigdy nie mów nigdy.

W małym miasteczku, otoczonym lasem. W domu gdzie była miłość siostrzano-braterska. W ciemnym pokoju, który był oświetlany jedynie małymi promieniami lampki nocnej.
Jedno już raz złamane serce, zapragnęło dostać drugą szanse na miłość.

🦇🦇🦇🦇🦇🦇

Hey Hey 

Co tam?

Jak wam się podobał rozdział?

Która z piosenek z albumy Fine Line wam się najbardziej podoba?

𝐿𝑜𝑣𝑒 𝐴𝑔𝑎𝑖𝑛 ✔︎ || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz